Kiedy po mocnym wyhamowaniu tempa przez ekipę Guardioli w połowie lutego pojawiła się informacja o tym, że
szczyt formy nastąpi w marcu wielu kibiców kręciło z niedowierzaniem głową. Porażka 1. marca z Atletico oraz tylko remis (aczkolwiek promujący do gry w finale FC Barcelonę) w meczu pucharowym z Mallorką jeszcze bardziej podkopały wiarę w prawdomówność wyżej wspomnianego "obwieszczenia".
Siódmy dzień miesiąca trzeciego przyniósł wreszcie to, co "było obiecane". Od meczu z Athletic lokomotywa - FC Barcelona wyraźnie wracała na odpowiedni tor i widać było, że znaleziono odpowiednią mieszankę napędową, która pozwoliła wykrzesać maszynie, poza samą siłą, odrobinę magii. Magii, na która zawsze liczą kibice.
Wczorajszy mecz Blaugrana rozpoczęła z "lekko" przemeblowaną linią ofensywną. W miejsce Eto'o pojawił się Bojan Krkic a za Henry'ego "wystartował" Keita, co spowodowało przesunięcie Iniesty na miejsce standardowo zajmowane przez francuza.
W rolę bramkarza wcielił się oczywiście Valdes (który ostatnio zapomniał o błędach). Linie defensywną stworzyła para środkowych "profesorów" obrony - Marquez oraz Pique (ten drugi tytuł profesorski ma w drodze... być może jeszcze należy go tytułować magistrem) wspomagani na bokach przez Alvesa oraz Sylvinho.
Środek to wspomniany wcześniej Keita oraz Xavi wspierani przez Yaya Toure.
Równo o 21:00 sędzia rozpoczął mecz, który miał nam dać odpowiedź na podstawowe pytanie - ile punktów straty do nas będzie miał po jego zakończeniu Real, który swoje spotkanie w ramach 27. kolejki wygrał.
Zaczęło się dość wolno i badawczo. Barcelona próbowała przejąć kontrolę nad środkową częścią boiska, co miało być preludium do zastosowania całkowitej dominacji pod polem karnym Almerii. Gospodarze stawili zaciekły opór i pierwsze 10' minut upłynęło pod znakiem "wymiany pozycji w środku pola" :)
Wreszcie w 12' minucie genialne podanie Iniesty uruchomiło Alvesa, który dośrodkował piłkę wzdłuż bramki - ta została lekko wybita przez obrońce i mniej więcej na jedenastym metrze z futbolówką przy nodze znalazł się Keita. Nie myśląc wiele przyłożył ile sił w nogach i... po chwili łapał się za głowę bo piłka po fenomenalnej obronie bramkarza Almerii - Diego Alvesa (trzeba dodać imię aby odróżniać go od naszej "prawej rakiety" :) ) wyleciała za bramkę.
Od tego czasu napór zawodników Pepa wyraźnie się wzmógł. Co z tego, jeżeli na bramce gospodarzy stoi "robot", który potrafi wyciągnąć takie piłki jak np. strzał Iniesty, Messiego czy też idealną główkę Pique. Dość częstym obrazkiem było chwytanie się za głowę zawodników Barcelony - JAK to nie weszło!
A Almeria? W 32' minucie Negredo znalazł się sam z piłką przed bramką strzeżoną przez Valdesa ale, że miał do niej dość daleko i trzeba było przebiec kilkanaście metrów z Yaya(mi?) Toure "uwieszonym" na plecach, to po skróceniu dystansu... przelobował bramkę (z wrażenia czy może ze strachu?).
Na przerwę zawodnicy schodzili przy stanie 0:0. Raczej zadowolone twarze zawodników gospodarzy i lekko niedowierzające gości. Trzeba znaleźć sposób na ten mur! Koniecznie!
Krótka "pogadanka" z Pepem (piłkarze Barcelony pojawili się bardzo szybko na boisku w przeciwieństwie do zawodników Almerii) zaowocowała lekką zmianą. Nie siła a precyzja, technika oraz skupienie stały się głównym orężem Blaugrany na II połowę.
Na efekty nie trzeba było czekać długo. W 53' minucie wspaniale rozegrana akcja spowodowała, że sam na sam z "robotem" znalazł się Messi - jego mierzony strzał trafił w... słupek. Sekunda rozczarowania, odbita piłka trafia do Bojana, a ten spokojnie posyła ją do siatki obok słupka. JEST wreszcie - chciałoby się rzec.
Kilka minut później (które to minuty upływały głównie na wymienianiu piłki przez zawodników Blaugrany) wspaniała, drużynowa akcja - rozpoczął podając w pole karne Alves -> Messi zagrywa piętą do Xaviego(? tu nie mam pewności czy to nie Iniesta - urzekła mnie gra i nie śledziłem konkretów), ten znowu do Alvesa, który wykłada piłkę Bojanowi. Młody snajper "kładzie" dwóch obrońców i potyka się przy oddaniu strzału, który kompletnie myli bramkarza gospodarzy i... piłka w siatce! Dwa do zera!
Muszę przyznać, że cała akcja wprowadziła mnie w ogromną euforię :) Na taką Barcelonę można patrzyć godzinami.
Po strzeleniu dwóch bramek nasi zawodnicy dość wyraźnie zmniejszyli tempo - rozgrywając piłkę po całym boisku w "tańcu niezliczonej ilości podań". Gospodarze próbowali jakoś temu zaradzić, ale na próbach się kończyło.
Zadowolony z wyniku Pep wprowadził na boisko Eto'o za Bojana (67' minuta), Eidura za Keite (81') oraz Hleba za Iniestę (83'). Wynik do końca nie uległ zmianie.
27. kolejka nie zmieniła nic w różnicy punktowej pomiędzy Barceloną a Realem. Mamy 6 punktów przewagi i w zapasie mecz na SB gdzie Real może dostać za zwycięstwo tylko "2" punkty jeżeli nie wygra różnicą trzech bramek.
Gra Barcelony w marcu (nie licząc "feralnego" początku) jest taka jak ją zapowiadano w wyżej wymienionym artykule. Czekam z niecierpliwością na wieszcza, który w podobny sposób "wywróży" nam potrójną koronę :)
Ale po co nam jasnowidz - z taką grą i formą wystarczy polegać na własnej... drużynie! Bo to właśnie drużyna triumfowała we wczorajszym meczu.
Zobacz zapis relacji LIVE!
Almeria 0-2 FC Barcelona
Gole:
53' Bojan
55' Bojan
FC Barcelona: Valdés, Alves, Piqué, Márquez, Sylvinho, Touré, Xavi, Keita, Iniesta, Bojan, Messi.
Almeria: Diego Alves, Acasiete, Pellerano, Bruno, Mané, Juanito, Iriney, Crusat, Uche, Negredo, Juanma.