Mecz rozpoczął się od dośrodkowania Jesusa Navasa pewnie wyłapanego przez Valdesa. Nie minęło dwie minuty, a Andres Iniesta po raz kolejny w ostatnich tygodniach skarcił spóźnialskich. Ci, którzy te kilka minut opuścili mają czego żałować. Szczegółowe opisywanie tej bramki sobie daruje, bo i tak każdy już zapewne widział. Warto natomiast zwrócić uwagę na trafność decyzji jaką podjął Iniesta. Była to wypadkowa bezruchu partnerów, apatycznej postawy obrońców oraz złego ustawienia bramkarza. Zresztą co tu dużo pisać – fantastyczna bramka.
Po stracie bramki Sevilla chciała coś wykombinować pod bramką Valdesa. Nawet się starali w związku z tym mieliśmy kilka minut dosyć wyrównanych z szansami dla obu drużyn. W tym okresie gry Varasa straszył głównie Dani Alves swoimi strzałami z dystansu. Dobrą sytuację miał też Eto’o po podaniu Iniesty. W odpowiedzi próbował Jesus Navas, ale nie potrafił w nalezyty sposób spożytkować dobrej wrzutki Diego Capela. Kilka minut póżniej Sevilla otrzymała kolejny cios. Zadał go Samuel Eto’o, w sposób oględnie mówiąc dość szczęśliwy. Wykończenie nie było najwyższych lotów, natomiast akcja poprzedzająca bramkę jak najbardziej. W głównej roli ponownie maestro Iniesta, który do spółki z Xavim kompletnie rozklepali obronę gości. Do końca pierwszej połowy było jeszcze kilka innych sytuacji i strzałów, których opisywanie wydłużyłoby ten tekst do rozmiarów wręcz nieprzyzwoitych. Wspomne zatem tylko o sytuacji Xaviego, który z kilku metrów lobował Varasa. Piłka bramkarza gości mineła i niestety bramkę też. A podawał jak zwykle Iniesta, który mimo, że zagrał niecałą godzinę został absolutnym bohaterem tego meczu. Złośliwi wyliczyli, ze jego nazwisko zostało wymienione aż 14 razy podczas relacji live i odmienione przez wszystkie możliwe przypadki. Po tym co pokazał w tym meczu uważam, że te 14 razy to i tak za mało. W międzyczasie zdołał strzelić pięknego gola i zaliczył trzy asysty. Tak na dobrą sprawę mógł ich mieć znacznie więcej, ale kilka jego znakomitych zagrań zmarnowali koledzy. Istny geniusz futbolu !!!
Druga połowa to kolejne popisy Iniesty, który zdążył w 15 minut zaliczyć dwie asysty, po czym zebrał zasłużoną owację i udał się na równie zasłużony odpoczynek. Jego miejsce na boisku zajła Hleb, który wprawdzie dwie sytuacje zmarnował, ale zaprezentował się dość przyzwoicie. Gole dla Barcelony strzelali w drugiej połowie Xavi i Henry. Pierwszy wykończył kombinację Henry-Eto’o-Iniesta ładnym strzałem z 20 metrów. Drugi gol to dzieło Henry’ego. Złośliwi twierdzą, że Francuz podawał do Eto’o, a strzał w długi róg to tak trochę przypadkiem wyszedł. Nie czepiajmy się jednak detali. Potem były popisy indywidualne oraz pokaz szkoleniowy pt. „ Jak kontrolować mecz, gdy już nie bardzo się chce”. Po zakończeniu tego pokazu sędzia zakończył spotkanie. Przedłużać zbytnio nawet nie chciał, gdyż było to bezcelowe. Oprócz bramek i wspomnianych sytuacjach Hleba, warto wspomnieć o prezencie jaki otrzymał Eto’o od swojego afrykańskiego kolegi Romarica. Pamiętacie „podanie” Bruno Alvesa do Rooney’a podczas niedawnego meczu Ligi Mistrzów MU – Porto? To wyglądało mniej więcej tak samo. Różnica jest taka, że Wayne gola zdobył, a Samuel nie. No i tym akcentem śmiało można relację z tego spotkania zakończyć.
Podsumowanie w zasadzie było we wstępie, zatem nie będę się powtarzał. Wspomnę tylko o Messim i Puyolu, którzy cały mecz przesiedzieli na ławce rezerwowych. Wielka jest drużyna, która trzymając dwóch takich piłkarzy na ławce w takim stylu ogrywa trzecią drużynę w tabeli. I na koniec napiszę jeszcze raz:
INIESTA JEST GENIUSZEM !!!
Barcelona - Sevilla - 4 - 0
Bramki: Iniesta 3', Eto'o 16', Xavi 48', Henry 54'
Żółte kartki: Abidal, Dani Alves - Navarro, Mosquera.
Barcelona: Valdés, Alves, Márquez (Sylvinho), Piqué, Abidal, Xavi (75' Bojan), Touré, Keita, Iniesta (59' Hleb), Eto'o, Henry
Sevilla: Javi Varas; Mosquera (64' Konko), Squillaci, Escudé, Fernando Navarro; Jesús Navas, Maresca, Romaric, Capel; Luis Fabiano (56' Renato), Koné (46' Kanoute)
Sędziował: Mejuto Gonzalez