Jasper Cillessen chce opuścić Barcelonę, aby być pierwszym bramkarzem w innej drużynie, ale zdaje sobie sprawę, że nie może odejść za jakąkolwiek cenę z powodu klazuli zawartej w kontrakcie.
Holender, którego obserwuje m.in. Valencia czy Manchester United, mówił o swojej sytuacji w Voetbal International. Według bramkarza wymaganie wpłacenia jego klauzuli, która wynosi 60 milionów euro, nie ma sensu, chociaż wie, że Barça nie sprzeda za jakąkolwiek cenę piłkarza, który może być podstawowym zawodnikiem. "Już na wstępie to nie ułatwia sprawy. Wiem jednak, że Barça nie da mi odejść za jedno jabłko i jedno jajko" przyznał.
Barcelona uzasadnia swoją postawę tym, że niedawno Alisson Becker przeszedł z Romy do Liverpoolu za 60 milionów euro, a Kepa z Athletiku do Chelsea za 80 milionów euro. "Szczerze mówiąc, rynek jest naprawdę szalony. To oczywiste, że płaci się ogromne kwoty za zawodników, których wszyscy znamy, chociaż nikt nie jest tyle wart. Ale trzeba również zaakceptować, że to rynek decyduje o sytuacji i każdy jest zależny od rynku" powiedział Holender.
W przypadku Cillessena Katalończycy uważają, że 12-13 milionów euro, które zaroponowała Benfica, to zbyt mało, aby zgodzić się na transfer, dlatego też oferta została odrzucona. Manchester United obserwuje sytuację holenderskiego bramkarza, a Barcelona czeka na ruch Valencii. Jasper, który nie chce dłużej być w cieniu Marca-André ter Stegena, wierzy, że obie strony dojdą do porozumienia. "Klub wie, że nigdy nie byłem zawodnikiem, który robi dużo hałasu" stwierdził.