Do otwarcia nowego stadionu imieniem Johana Cruyffa pozostało niewiele tygodni. Będzie to główny obiekt dla zespołów młodzieżowych. Co więcej, pod nowym Camp Nou zostanie postawiony pomnik Boskiego Johana. Tymczasem w canterze Barçy nie dzieje się dobrze, a wszystko przez ostatnie ruchy transferowe.
Do Barçy B za darmo przeniósł się Mike van Beijnen (syn agenta Frenkiego de Jonga, bez debiutu w pierwszym zespole Rody JC – przyp.red). Wciąż trwają także negocjacje mające na celu sprowadzenie pochodzącego z Ekwadoru Diego Palaciosa. Holender ma zająć miejsce w drużynie, które wcześniej było przeznaczone dla Mateu Moreya. Natomiast Ekwadorczyk ma grać zamiast Juana Mirandy. Do tych dwóch operacji dochodzi jeszcze transfer Ludovita Reisa. Za transfer 19-latka zapłacono Groningen 3,25 mln euro.
- Barça jest skazana na zysk. Właśnie dlatego przestała darzyć zaufaniem canterę. Barça B nie jest już postrzegana jako ostatni krok przed awansem do pierwszego zespołu, ale jako miejsce do eksperymentów i uzyskiwania korzyści ekonomicznych – mówi jeden z byłych współpracowników klubu w rozmowie z ESPN, który chciał zachować swoją anonimowość.
Za przykład może służyć historia Marlona, który został sprowadzony do klubu za 5 mln euro z Fluminense. Najpierw go wypożyczono, a później sprzedano do Sassuolo za 6 mln euro (kwota ta może wzrosnąć do 10 mln euro po wypłaceniu wszystkich zmiennych). Katalończycy zawarli w umowie także procent z kolejnego transferu, co ze względu na młody wiek zawodnika, może oznaczać kolejny zysk w przyszłości.
- W tym samym celu zakontraktowano Wagué – mówi to samo źródło. Za Senegalczyka zapłacono 5 mln euro. Uważa się, że nie posiada on odpowiedniego profilu do gry w pierwszym zespole, dlatego jasne jest, że klub także będzie próbował na nim zarobić.
Mate Morey najbardziej ucierpiał na jego przyjściu. Hiszpan stwierdził, że skoro klub nie liczy na niego, bez wahania odmówił negocjacjom w sprawie nowego kontraktu i zdecydował się na transfer do Borussii Dortmund. Czeka tam na niego Sergio Gómez. Kolejny crack z jego pokolenia, którego do odejścia mogły zmusić transfery Arturo Vidala i Arthura do pierwszej drużyny, a także McGuane i Tabli do drużyny rezerw.
Minął miesiąc od deklaracji Bartomeu, w której wyjawił, że chce, aby do pierwszej drużyny znowu trafiali wychowankowie. Rzeczywistość pokazuje jednak, że polityka klubu nie zmieniła się względem poprzednich lat. Każdego lata dzieje się to samo. Na rynku transferowym poszukuje się utalentowanych zawodników grających poza Hiszpanią, którzy w przypadku braku odpowiedniej jakości do gry w pierwszym zespole, mogliby zostać później sprzedani i zapewnić klubowi zysk.
Juan Miranda zdaje się mieć już spakowane walizki. Sergi Palencia już wie, że nie weźmie udziału w okresie przygotowawczym pierwszego zespołu, mimo że rozegrał świetny sezon we Francji. Warta odnotowania jest także historia Alexa Grimaldo, który nie dostawał szans od Luisa Enrique. Nie liczył na niego także Pep Segura, który pozwolił mu odejść z klubu. Grimaldo nie oglądał się za siebie, odszedł do Benfiki, a dziś jego wartość rynkowa wynosi ponad 30 mln euro.
Po tryplecie w 2015 roku, FC Barcelona zakontraktowała około czterdziestu graczy o różnych profilach do drużyny rezerw. Niewielu z nich zostało w zespole. Wypożyczono takich piłkarzy jak Rivera z Eibar, Hongla z Granady, czy Nahuel z Villarreal. Do tego dochodzą jeszcze zupełnie nietrafione i niezrozumiałe transfery jak Ballou Tabla, Robert Gonçalves, czy Santiago Bueno. Ostatni z tej trójki został sprowadzony z Peñarolu za 1 mln euro. Nigdy nie zagrał w pierwszym zespole i wypełni kontrakt rozgrywając tylko trzy spotkania towarzyskie w drużynie rezerw w ciągu dwóch sezonów.
- Sankcje FIFA bardzo dotknęły La Masię. Zniszczyły dotychczasowe mechanizmy – to tłumaczenie przyjęte przez klub, aby wyjaśnić tę sytuację. – To, co stało się z Kubo jest tego skutkiem. Jeśli nie będą o to dbali, a dzieciom nie zostanie udzielone pełne zaufanie, to logiczne jest, że będzie się tak dziać – ostrzega inny były współpracownik klubu.
Nie tak dawno z klubu przez Pepa Segurę został wyrzucony Joan Vilà. Nie ukrywał on swoich obaw związanych z La Masią. Był on między innymi mentorem Xaviego Hernándeza. Zawsze stawał w obronie modelu, który przyniósł klubowi wiele sukcesów. – Istotą tego modelu są wychowankowie. W ostatnich latach widać ich wyraźny deficyt. Take Kubo? To jeden z najlepszych piłkarzy, którzy byli u nas w ciągu ostatnich 15 lat. Mam nadzieję, że klub nie pożałuje tego, że z niego zrezygnował – mówi Joan Vilà w wywiadzie dla madryckiego AS-a.
- Powinniśmy zadać sobie pytanie, dlaczego Sergi Roberto był ostatnim wychowankiem, który odegrał ważną rolę w pierwszym zespole. Riqui Puig i Aleñá nie będą mieli zbyt wielkich ułatwień, gdy będą próbowali przebić się do pierwszego składu w porównaniu z poprzednimi latami. Talent to jedna rzecz, ale potrzeba dodać do tego jeszcze wysiłek. A wcześniej, mając to i to, miałeś więcej szans niż teraz. Cantera nie jest już postrzegana jako akademia, która szkoli zawodników do pierwszej drużyny. Dzisiaj sprowadza się zawodników o różnym pochodzeniu i osobowości bez zwracania uwagi na znacznie więcej. A kiedy już jesteś w Barcelonie B, biznes jest ważniejszy niż futbol – podsumowuje tajemnicze źródło.
