Dwie twarze Barcelony
Piłka pięknie krążyła po boisku. Drużyna wspaniale grała w trójkątach. Napastnicy wracali się do obrony. Krótkie podania zdominowały grę, a rozpoczynanie akcji od bramkarza było wręcz nagminne. Co rusz obserwowaliśmy niezwykle groźne okazje zmierzające w kierunku bramki rywala. Trener żył przy linii bocznej. Tak, tak właśnie grał Inter w pierwszej połowie. Potem jednak Ernesto Valverde dokonał genialnych zmian, wpuszczając na murawę Vidala (kluczowy krok) i Dembele, a role na boisku totalnie się odmieniły.
Wynik otworzony został już w drugiej minucie. Druga linia Barcelony postanowiła się zdrzemnąć, zawtórowała jej obrona, w tym w szczególności Pique, który chyba jeszcze myślami był przy pokerowym stole, a ze sprzyjającej sytuacji skorzystał Lautaro Martinez. Lenglet przegrał pojedynek biegowy z Argentyńczykiem, który wcisnął piłkę do siatki i pokonał ten Stegena, otwierając wynik spotkania. Około 15. minuty wreszcie przed pierwszą groźną szansą stanęła Blaugrana. Dobre podanie z prawego skrzydła od Sergiego Roberto dostał Griezmann, ale strzelił niestety tylko ponad bramką. Nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź Interu. Znów z dobrej strony pokazał się Martinez, wychodząc praktycznie sam na sam z niemieckim bramkarzem, ale nie udało mu się umocnić prowadzenia. Chwilę później sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Busquets i oddał groźny strzał z dystansu, jednak trafił wyłącznie w trybuny. Podobnie próbował również Messi w 24. minucie, ale jego uderzenie pewnie wyłapał Handanović. Znów niemal natychmiast odpowiedział zespół z Mediolanu, z prawego skrzydła swoich sił probował Candreva, ale sędzia podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną. Przed zakończeniem pierwszej połowy piękną indywidualną akcją popisał się Sensi, oddając trudny strzał na bramkę Barcelony, ale ter Stegen stanął na wysokości zadania. Mieliśmy ogromne szczęście, że Lautaro Martinez był niezwykle litościwy i przed gwizdkiem arbitra dał się zatrzymać Semedo i nie zapakował Barcelonie bramki do szatni.
Po rozpoczęciu drugiej połowy Valverde zdecydował się na zmianę. Najprawdopodobniej chciał dodać trochę energii w linii środkowej i wymienił Busquetsa na Vidala. Wreszcie w 57. minucie Barcelona złapała oddech. Okazało się, że trener podjął dobrą decyzję z wpuszczeniem Chilijczyka na boisko, bowiem to on podał piłkę do Suareza, a ten przepięknym strzałem, nie do obrony, pokonał Handanovica. Blaugrana ewidentnie poczuła wiatr w żaglach i chwilę później świetną okazję miał Griezmann, ale trafił jedynie w boczną siatkę. W 65. minucie na boisku zameldował się Dembele, zmieniając Griezmanna i pozostało tylko mieć nadzieję, że zapewni on tak silną odmianę gry jak Vidal. I nie da się ukryć - zmiany były w punkt, bowiem po wejściu tych dwóch zawodników na boisko, gra Barcelony diametralnie się zmieniła. Starała się prowadzić grę, konstruowała ataki, można pokusić się o stwierdzenie, że wyłączyła Inter z gry. Chwilę przed zakończeniem drugiej połowy pięknym sprintem w asyście kilku obrońców popisał się Messi, posłał piłkę do Suareza, a ten ponownie się nie pomylił i zanotował dublet w tym spotkaniu. Ostatecznie rezultat się nie zmienił i Blaugrana mogła cieszyć się z pokonania doskonałej, jak dotąd, defensywy Nerazzurri.
Barcelona podczas tego meczu zaprezentowała nam dwie twarze. Wersja z pierwszej połowy była momentami wręcz żałosna, totalnie bezradna wobec wspaniale zorganizowanego na boisku Interu. W przerwie jednak chyba wpadli do jej szatni bohaterowie "Kosmicznego Meczu" z symboliczną piłką, przepełnioną ich mocą piłkarską, bo w drugiej połowie widzieliśmy totalnie inną odmianę Blaugrany. Waleczną, naciskającą pressingiem, wściekle atakującą, potrafiącą grać zespołowo. Proszę, dajcie nam oglądać tę twarz Barcy w każdym spotkaniu...
FC Barcelona - Inter Mediolan 2:1 (0:1)
0:1 Martinez 2'
1:1 Suarez 58'
2:1 Suarez 85'