3 kolejka La Liga i trzecie kolejne zwycięstwo Barcelony. Tym razem ofiarą Dumy Katalonii zostało Atletico Madryt. Mecz był już rozstrzygnięty po 45 minutach – przewaga trzech bramek oznaczała, ze nic już Barcelonie w tym meczu grozić nie może. Pep Guardiola trochę przemeblował skład w porównaniu z ostatnim meczem. Najwięcej zmian było w defensywie: w miejsce Abidala zagrał Maxwell, zaś Puyola zastąpił Chygrynskiy. Trzecią i ostatnią zmianą w składzie był występ Busquetsa zamiast Toure. Mecz do złudzenia przypominał większość spotkań z zeszłego sezonu. Rywale zbierali solidne lanie do przerwy, a druga część meczu upływała w sennej raczej atmosferze. Jedyną różnicą jaką można było zauważyć to styl gry. Nie gramy jeszcze, aż tak fantastycznie jak w zeszłym sezonie, ale nasza skuteczność była dzisiaj piorunująca. Do przerwy Blaugrana zaaplikowała Atletico cztery gole, a po przerwie dorzuciła jeszcze jeden. Jako, że nasza defensywa była dzisiaj nieco rozkojarzona, gościom udało się strzelić dwa gole i mecz zakończył się wynikiem rodem z hokeja.
Otwarcie było bardzo mocne. Kibice, którzy dzisiaj pofatygowali się na Camp Nou nie zdążyli jeszcze dobrze się usadowić na swoich miejscach, a już musieli łapać się za głowy. Spowodował to Thierry Henry, który sprawdził wytrzymałość poprzeczki. Zaś kilkanaście sekund później fani musieli poderwać się ze swoich miejsc.
Okazja ku temu była przednia, bo właśnie Zlatan Ibrahimovic umieścił piłkę w siatce. Szwed otrzymał doskonałe podanie od Sergio Busquetsa i lekko trącił piłkę obok wybiegającego z bramki Roberto. Miało to miejsce w drugiej minucie spotkania. Lepszego początku wymarzyć sobie nie można.
Strata bramki spowodowała, że goście musieli spróbować swoich sił w ofensywie. I już pięć minut później mogli mieć doskonałą okazję, gdyby nie przytomne wyjście z bramki Victora Valdesa. Znakomite podanie Jurado w kierunku Aguero, a temu w ostatniej chwili piłkę wybija nasz portero. W odpowiedzi atakuje Barcelona. Dośrodkowanie Henry’ego z lewej strony, Ibrahimovic przepuszcza piłkę, a zamykającego akcję Messiego desperackim wślizgiem uprzedza Antonio Lopez, tym samym ratując swój zespół od straty gola.
Dwie minuty później już nikt nie przeszkadzał Argentyńczykowi w pokonaniu Roberto. Znakomite podanie Xaviego (nie było spalonego; „zaspał” jeden zawodnik Atletico) i Messi wpada z piłką w pole karne. Balansem ciała kładzie bramkarza na ziemi i pakuje piłkę do pustej bramki.
Argentyńczyk trafił do siatki w 16. minucie, zaś dwie minuty później Victor Valdes ustanowił nowy rekord minut bez straty gola. Poprzedni rekord został poprawiony o około 30 minut, ale nie uprzedzajmy wydarzeń. Mając już dwie bramki straty Atletico nie miało wielkiego wyboru i musiało zaatakować. I trzeba przyznać, że w ciągu kilku minut stworzyło sobie dwie niezłe sytuacje zmarnowane przez Maxiego i Jurado. W zasadzie można powiedzieć, że kiedy goście zaczynali się rozpędzać dostali kolejny cios.
Po faulu na Leo Messim piłkę ustawił sobie Dani Alves. Brazylijczyk huknał potężnie obok muru, piłka odbiła się od słupka i wylądowała w siatce.
Kolejna warta odnotowania sytuacja miała miejsce w 37. minucie. Swoją szansę miał Diego Forlan, jednak mimo, że już minął Valdesa nie miał większych szans na skierowanie piłki do siatki. Nie dość, że został wyrzucony za blisko linii bocznej boiska, to jeszcze bramki strzegł w zastępstwie Victora Gerard Pique. Pięć minut później Barcelona strzela czwartą bramkę.
Ibrahimovic do spółki z Messim fantastycznie rozegrali piłkę. Argentyńczyk zakręcił obrońcami i dograł piłkę do Seydou Keity. Temu zaś nie pozostało nic innego jak z metra wpakować piłkę do pustej bramki. Wydawało się, że to już koniec atrakcji w tej części meczu, a tymczasem jeszcze sporo się wydarzyło przez te trzy minuty. Najpierw Mejuto Gonzalez nie przyznaje rzutu karnego za ewidentny faul na Zlatanie.
Potem zaś Sergio Busquets sprezentował gościom pierwszego gola. Niedokładne zagranie głową wychowanka Barcelony powoduje, że do piłki dopada Aguero. Chygrynskiy próbuje jeszcze ratować sytuacje, jednak nie jest w stanie już dogonić szybkiego Argentyńczyka. Ten zaś wpada w pole karne i podcina piłkę nad bezradnym Valdesem.
Ten gol nie mógł jednak wiele zmienić w ostatecznym rozrachunku. Trzy bramki przewagi to był wystarczający zapas na drugie 45 minut, które przebiegło według znanego z ubiegłego sezonu schematu. Druga połowa była znacznie słabsza i niewiele się działo. Z kronikarskiego obowiązku krótko odnotujmy najważniejsze wydarzenia:
56’ – Messi ogrywa bramkarza Atletico, a ten ewidentnie zahacza jego nogę. Argentyńczyk utrzymuje pozycję pionową, niestety piłka po odbiciu się od jego nogi pada łupem portero gości. Brawo dla Messiego za walkę do końca, jednak wydaje się, że upadek dałby nam jedenastkę.
66’ – Iniesta zmienia Xaviego, Chygrynskiy dostaje żółtą kartkę.
75’ – Na murawie po długiej przerwie pojawia się Rafael Marquez. Boisko opuścił Gerard Pique.
78’ – Sinama-Pongolle w łatwy sposób ogrywa Dymytro i dochodzi do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Osamotniony Rafa Marquez ma przeciwko sobie dwóch rywali. Sinama-Pongolle zagrywa do Forlana, a ten marnuje świetną okazję.
85’ – Tym razem Forlan już się nie pomylił. Dziwne zachowanie naszych stoperów, którzy zbyt szybko przesunęli się na boki, brak asekuracji Busquetsa i stojący przed polem karnym Urugwajczyk otrzymuje nieoczekiwany prezent, z którego skwapliwie korzysta.
90’ – Messi wychodzi z kontrą. Pędzącego na spotkanie z Roberto wycina równo z trawą Pablo. Hiszpan dostaje żółtą kartkę, co jest moim zdaniem błędem. Pomijając fakt, że rzekomo „asekurujący” Ujfalusi nie miałby żadnych szans na dogonienie Messiego, faul zasługiwał na czerwoną kartkę ze względu na swoją brutalność.
93’ –
Piąta bramka dla Barcelony ! Koronkowa akcja tria Iniesta-Alves-Messi i ten ostatni pakuje piłkę do bramki płaskim strzałem z kilkunastu metrów. Trudno opisać, warto zobaczyć
Bohater meczu: Leo Messi – 2 gole, asysta plus wywalczony rzut wolny, po którym Dani Alves strzela kolejną bramkę. Można narzekać na egoizm w pewnych sytuacjach, ale w tym wypadku z liczbami dyskutować się po prostu nie da.
In plus: Zlatan Ibrahimovic – Trzeci mecz, trzeci gol. Póki co niesamowita regularność.
In minus: Mejuto Gonzalez – jeden oczywisty karny za faul na Zlatanie (z drugiego się pewnie wybroni), brak czerwonej kartki dla Pablo, brak żółtej kartki za faul taktyczny dla Assuncao, kilka kontrowersyjnych spalonych – rozjemca w szczytowej formie nie był. Dzisiaj to pół biedy, ale z takim sędzią to mecz łatwo przegrać. Dobrze by było wytłumaczyć mu kiedy należy stosować przywilej korzyści, bo kiedy drużyna atakująca po kilku kolejnych faulach traci piłkę to chyba jednak nie…
FC Barcelona – Atletico Madryt – 5 – 2
Bramki: Ibrahimovic 2’, Messi 16’, 90+3’, Dani Alves 30’ Keita 42’ – Agüero 45’, Forlán 85’
Żółte kartki: Chygrynskiy – Simao, Ujfalusi, Pablo
FC Barcelona: Valdes – Alves, Pique (Marquez 75’), Chygrynskiy, Maxwell – Busquets, Keita, Xavi (Iniesta 66’) – Messi, Ibrahimovic (Pedro 86’), Henry.
Atletico Madryt: Roberto – Perea, Pablo, Ujfalusi, Antonio Lopez – Maxi, Assuncao (Cabrera 70’), Jurado, Simao (C. Santana 57’) - Forlan, Aguero (Sinama-Pongolle 74’).
Sędziował: Mejuto Gonzalez
Widzów: 75.928