Ma 23 lata, w tym roku zarobił 43 miliony dolarów. Wciąż jednak posiada opadającą na twarz grzywkę, chłopięcą budowę i chłopięcy przydomek - Pchła. Nawet piłka podczas jego dryblingów przypomina małego chłopca kurczowo trzymającego się nogi swojego taty.
To jego chłopięcy polot, entuzjazm a również pokora tłumaczą nam dlaczego Messi już teraz jest uważany za jednego z najlepszych piłkarzy w historii. W przedziale zaledwie 18 dni, na przełomie kwietnia i maja, Barcelona rozegrała aż cztery klasyki z arcyrywalem z Madrytu. Taktyka obrana przez Królewskich polegała głównie na zduszeniu piękna, użyciu mięśni przeciwko Messiemu tak aby go przewrócić uderzeniem łokcia, czy trafić w nogi ostrym wślizgiem.
Sam Messi kilka razy próbował dociekać sprawiedliwości nieśmiałymi gestami w stronę sędziów, lecz ostatecznie pozostał cichy, niewzruszony, nie reagował przesadnie na zaczepki rywali. Nie krzyczał po sędziach, nie groził uduszeniem przeciwnika ani nie symulował faulu upadając teatralnie na ziemię. Był jakby obok tych wszystkich docinek i wybuchów agresji, które towarzyszyły nam podczas meczów. Zamiast tego zadeptał cały cynizm swoim geniuszem.
Dzięki swojej chłopięcej gorliwości, Messi wprowadził Blaugranę do finału Ligi Mistrzów - najbardziej prestiżowych, klubowych rozgrywek na świecie - gdzie czeka na niego Manchester United. Strzelił oba gole w pierwszym półfinale, wygranym z Królewskimi 2-0. W tamtym momencie Leo miał na swoim koncie 52 gole w 50 meczach sezonu. Trzeba dodać, że prowadził również w klasyfikacji asystentów La Liga. Pierwszy gol w półfinale był doskonały pod względem sprytu i wyczucia momentu. Drugi był majstersztykiem pod względem przyspieszenia, siły, balansu, zwinności i zwykłej boiskowej pewności siebie.
"Myślę, że jego geniuszu nie da się opisać"mówił trener Barcy, Pep Guardiola.
"To dlatego można go nazwać geniuszem. On ma instynkt. Uwielbia grać pod presją. Jest jednym z najlepszych piłkarzy, którzy kiedykolwiek biegali po boiskach."
Opisywany półfinał Ligi Mistrzów miał miejsce 27 kwietnia na Estadio Santiago Bernabeu w Madrycie. Dziewięć miesięcy wcześniej gwiazdy Barcelony i Realu wspólnie świętowały zdobycie pierwszego dla Hiszpanii Mistrzostwa Świata. Razem podnosili Puchar Świata w RPA. Sentymenty jednak się skończyły. Teraz nie grali dla kraju, lecz dla klubów. Braterstwo musiało zostać zerwane. Mordercza rywalizacja powróciła. Stolica Madryt była kiedyś siedzibą dyktatury Franco a obecnie miastem Hiszpańskiej monarchii konstytucyjnej. Barcelona leży w sercu autonomicznej Katalonii, posiadającej swój język i swoją kulturalną (i piłkarską) tożsamość.
Argentyńczyk Messi nie urodził się wśród tych napięć. Przybył do Barcelony w wieku 13 lat, gdy klub zgodził się pokryć całkowite koszty jego kuracji hormonami wzrostu. Jak mówią legendy, jego pierwszy kontrakt został sporządzony na serwetce. W tamtym okresie miał około 140 cm wzrostu, obecnie jest to ok 170 cm. Jeśli nawet jego niski wzrost sprawił, że Leo był nieśmiały i niepewny siebie jako chłopiec, to jego nisko położony środek ciężkości uczynił go niemal nieuchwytnym piłkarzem.
"Myśleliśmy, że jest niemową"wspomina Gerard Pique, tyczkowaty środkowy obrońca Barcelony, który grał z Messim w drużynach młodzieżowych.
"Na ławce w szatni tylko sobie siedział. Nic do nas nie mówił przez cały pierwszy miesiąc. Podróżowaliśmy do Szwajcarii na turniej i wtedy zaczął z nami rozmawiać i się wygłupiać. Myśleliśmy, że to ktoś inny pojechał. Był bardzo dobry ale również bardzo niski i wątły. Jego nóżki wyglądały jak palce. Jeden z naszych trenerów powiedział kiedyś: "Nie atakujcie go zbyt ostro, bo możecie go połamać", na co my odpowiedzieliśmy: "Ok, ale nie masz się czym martwić, bo nie potrafimy go złapać."
Dekadę później, Messi zdawał się potwierdzać te słowa. W półfinale Ligi Mistrzów do 76 minuty na tablicy widniał wynik bezbramkowy. Madryt zabarykadował się na własnej połowie i czekał. Barcelona dominowała, posiadała piłkę, cierpliwie konstruowała ataki, starając się zdobyć bardzo ważnego gola na wyjeździe. Gol ten był bardzo wymagany do tego, żeby w rewanżu zachęcić przeciwnika aby wyszedł z okopów i podjął walkę.
Otwarcie wyniku przyszło późno, kiedy Madryt był już bezbronny. Od 61 minuty musieli grać w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Pepe, który ostro faulował prawego obrońcę Barcelony, Daniego Alvesa. Ustawiony w pomocy Pepe był najefektywniej kryjącym Messiego graczem Realu w dwóch poprzednich meczach. Pierwszy, ligowy, zakończył się remisem, drugi, w finale Pucharu Króla, wygrał Real (podczas celebracji tego zwycięstwa sam Puchar wylądował bezceremonialnie pod kołami autobusu). Ten mecz był jednak najważniejszy, bo dawał szansę na zdobycie dominacji w Europie. Wyrzucenie z boiska Pepe było ciosem dla Realu, który zmienił wszystko.
Impulsywny trener Realu, Jose Mourinho, bardzo szybko dołączył do swojego zawodnika. Ironicznie przyklasnął sędziemu za decyzję dotyczącą wyrzucenia Pepe i głośno zarzucał Alvesowi symulację.
W 2005 roku, gdy jeszcze trenował Chelsea, władze ligi zawiesiły krnąbrnego Portugalczyka, lecz ten przechytrzył wszystkich i, mimo zakazu, dostał się do szatni swoich podopiecznych w... koszu na pranie! Teraz, przeciwko Barcelonie, został zmuszony do używania przekrętów rodem ze szkolnej klasy, aby przekazywać informacje swojemu asystentowi z trybun.
14 minut do końca, a wynik wciąż pozostaje bezbramkowy. Messi otrzymuje wyglądające niegroźnie podanie około 35 metrów od bramki. Adresującym podanie nie mógł być nikt inny niż Xavi, doskonały kreator gry Barcelony, którego przegląd pola i wizja gry są na poziomie nieosiągalnym dla nikogo. Xavi w swoich zagraniach jest iście chirurgiczny i diabelnie spokojny.
Messi ruszył z piłką, podczas gdy pomocnik Realu, Xabi Alonso, starał się zrobić skuteczny wślizg. Argentyńczyk się zachwiał, lecz utrzymał na nogach i minął interweniującego przeciwnika. Wciąż jednak pozostawał kryty. Obrona Realu osaczyła go, niczym białe krwinki starające się zwalczyć infekcję. Jego strzał odbija się od muru obrońców stojących na skraju pola karnego, ale Messi był na posterunku, przejął ją i oddał Generałowi.
Zgranie Messiego i Xaviego nie jest niespodzianką. Trio Barcelony, które w znacznej mierze odpowiada za poczynania ofensywne - Messi, Xavi i ciężko pracujący Andres Iniesta - zbierało swoje piłkarskie szlify w akademii Barcelony. Mimo różnicy wiekowej, są ze sobą już od dekady.
Serce obrony Barcelony - Pique i Carles Puyol, również jest tworem tej samej akademii, której symbolem jest 18-to wieczna, kamienna farma znana pod nazwą La Masia, i która została przeniesiona do internatu tuż obok Camp Nou. Ogólnym terminem określającym to miejsce jest La Cantera. Kopalnia. Została ona wzorem dla całego świata pod względem "wykopywania" i szlifowania młodych talentów.
Messi tęsknił za domem, gdy wraz ze swoim ojcem opuścił Argentynę. Tęsknił za mamą i czasami płakał przed snem. Szybko jednak wpasował się w styl Barcelony, który wymagał sprytu i kreatywności. Grywał w grę zwaną El Rondo (nasz polski dziad), gdzie jeden zawodnik staje w środku okręgu i stara się przejąć krótko wykonywane podania. Opanował w stopniu mistrzowskim system znany jako tiki-taka, oparty na szybkich, rytmicznych podaniach, poruszaniu się po boisku określanym przez Iniestę
"przyjęcie, podanie, wyjście na pozycję,"a wszystko to w obrębie trójkątów, stwarzanych na boisku przez zawodników.
Gdy Barcelona eliminowała Arsenal w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w 2010 roku, skrzydłowy Kanonierów, Theo Walcott, mówił:
"To wyglądało jakby ktoś trzymał kontroler PlayStation i poruszał tymi zawodnikami."
W pierwszym tegorocznym półfinale gracze Realu Madryt musieli również czuć podobną bezsilność, zwłaszcza po stracie jednego zawodnika. Barcelona wykonała miażdżące 713 celnych podań z 788 prób. Sam Xavi miał ich 107 na 112. W 76 minucie po otrzymaniu podania od Messiego, Xavi obrócił się plecami od bramki, czym odciągnął trzech obrońców. Po tym zagrał bardzo sprytną piłkę na prawe skrzydło do Ibrahima Afellaya. Messi wykonał kilka nerwowych kroków na skraju pola karnego, ale to była tylko gra mająca na celu zmylenie obrony.
Alonso oparł swoje ramię na klatce Messiego, aby go zablokować. Po tym cofnął się i odwrócił głowę, aby zobaczyć gdzie jest piłka. Zatrzymał się na dziesiątym metrze, zostawiając Messiego samego tuż przed linią obrony. W tym króciutkim momencie zawahania otworzyła się przestrzeń. Messi potrzebował tylko tyle...
"Wiedziałem, ża Afellay będzie czekał do ostatniej sekundy z dośrodkowaniem, więc biegłem z całych sił,"powiedział.
Złamał kierunek swojego biegu i obrał kurs na bliższy słupek, mijając po drodze Sergio Ramosa. Biegł sprintem, chłopięcym sprintem z jego krótkimi wzburzonymi nóżkami i wysoko uniesionymi, rozszalałymi rękoma. Dośrodkowanie Afellaya było niskie i precyzyjne. Zanim bramkarz gospodarzy, Iker Cassilas mógł zareagować, Leo dopadł piłki i leciutkim muśnięciem posłał ją między jego nogami. Barcelona strzeliła kluczowego, wyjazdowego gola. Messi skoczył w ramiona swoich kolegów i zacisnął pięści. Podniósł do góry herb Barcelony na jego koszulce i poklepał go ręką.
Real Madryt - Leo Messi 0-1
"Nikt na świecie nie gra tak radośnie jak Messi,"mówi Eduardo Galeano, Urugwajski pisarz, autor książki pt. "Piłka nożna w słońcu i w cieniu", dodaje również:
"On gra jak dziecko, cieszące się grą na pastwisku, gra dla samej przyjemności gry a nie dla obowiązku wygrywania."
Messi na boisku gra jak dziecko, poza nim wciąż zachowuje dziecinny dystans. Messi rzadko kiedy jest dostępny dla mediów. Nawet podczas celebracji Mistrzostwa Hiszpanii wydaje się być odległy, obok drużyny. Podczas gdy w powietrzu widzieliśmy konfetti, tańczących i śpiewających kolegów z drużyny, Argentyńczyk przeważnie przechadzał się samotnie z rękami schowanymi w kieszeniach swojego dresu.
"Leo chce tylko grać,"mówi Thierry Henry, jego były kolega z drużyny, obecnie grający w MLS.
Okazjonalnie Messi przełamuje swoją małomówność. W zeszły czwartek powiedział, że gra z takim samym zapałem jak w Argentynie, kiedy piłkę zastępowały mu kamienie, damskie rajstopy czy puszki po Coli.
"Wciąż bawię się tak samo jak za młodu na ulicy. Kiedy nadejdzie dzień w którym nie będę tego czuł, rzucę piłkę nożną."
Przeważnie jednak wciąż jest tak samo cichy, pozostawiając komentowanie jego poczynań innym ludziom. Widzowie kanału sportowego GolTV, cotygodniowo są świadkami szalonego entuzjazmu Brytyjskiego komentatora Raya Hudsona. Blog o nazwie "Hudsonia" został zainspirowany jego umiejętnością "używania fraz definiujących zarówno logikę jak i wiarę," oraz jego nieustanną krucjatą, aby "wynaleźć nowy język angielski"
Według Hudsona Messi ma "oczy kameleona" i jest "tak śliski jak węgorz wysmarowany wazeliną". Jego głód goli jest porównywany do "łowcy zombie poszukującego Twinkie (słynny amerykański baton - przyp.red)." Jakimś sposobem z tego szaleństwa wyłania się prawdziwy obraz. Nawet poezja.
Drugi gol Messiego, strzelony w 87 minucie, można porównać do slalomisty mijającego kolejne tyczki z ramionami gotowymi do asekuracji upadku. Cała akcja zaczęła się niewinnie, nieśmiałym podaniem Sergio Busquetsa blisko środkowego okręgu do Messiego. Czterech Śnieżnobiałych pomocników oraz czterech obrońców stało pomiędzy nim a Casillasem tworząc iluzoryczną obronę nie do przejścia.
To co stało się później tłumaczy zachowanie piłkarzy Kostaryki, którzy miesiąc wcześniej po meczu towarzyskim z Argentyną ustawili się w kolejce po autograf Messiego.
Wysoki i szczupły Busquets powoli biegł spod środkowego okręgu do miejsca pomiędzy środkowymi pomocnikami a obrońcami Realu Madryt. Messi oddał mu piłkę mocno i dokładnie. Sergio przyjął piłkę, obrócił się i leciutko podał. To co kilka sekund wcześniej wydawało się niegroźnym, nagle stało się śmiertelnym "przyjęciem, podaniem, wyjściem na pozycję."
"Widziałem kilka rozwiązań"mówi Messi.
"Zawsze staram się stwarzać zagrożenie."
W czasach, gdy po boiskach biegały największe gwiazdy, do których Messi jest porównywany - Brazylijczyk Pele i Argentyńczyk Diego Maradona - gra była wolniejsza, spokojniejsza. Było więcej wolnej przestrzeni, która umożliwiała wykonywanie tym najlepszym imponujące, kilkudziesięciometrowe rajdy, znane pod nazwą "gambeta".
W dzisiejszych czasach piłka nożna w dużym stopniu opiera się o fizyczność, mięśnie i szybkość. Najlepsi gracze muszą operować w klaustrofobicznych warunkach. To właśnie ta hipnotyzująca umiejętność Messiego, prześlizgującego się przez te pozbawione powietrza luki na pełnej szybkości, zmieniającego kierunek, trącającego piłkę z każdej strony lewą nogą zamazanymi i niemal niewidocznymi dotykami, robi różnicę. W takich momentach piłka pełni rolę przedłużenia jego nogi.
"Myślisz wtedy o Gretzkym grającym w hokej"mówi Bob Bradley - trener reprezentacji USA, który tamtego wieczora oglądał to spotkanie z wysokości trybun Santiago Bernabeu.
"Piłka jest "przyklejona" do jego nogi. Każdy, kto ogląda Messiego wie, że jest świadkiem historycznych momentów w sporcie."
Na wcześniejszym etapie swojej kariery, Leo wolał ścinać rajdami z prawego skrzydła do środka, ustawiając sobie piłkę na swojej lepszej, lewej, nodze. Teraz, na papierze, jest środkowym napastnikiem w taktyce 4-3-3 stosowanej przez Barcę. Jest to jednak złudne, ponieważ pozycja, którą realnie zajmuje na boisku jest często opisywana jako "fałszywa dziewiątka", w odniesieniu do tradycyjnego numeru na koszulce, dzierżonego przez środkowego napastnika. Messi gra z numerem 10, klasycznym numerem lidera drużyny. Ma swobodę aby poruszać się tam gdzie chce, holować piłkę, grać kombinacyjnie z Xavim i Iniestą, czy wreszcie aby szukać okazji do uruchomienia podaniem partnera lub samemu wdać się w drybling. W podjęciu decyzji bardzo pomagają mu jego "oczy kameleona".
To wywiera ogromną presję na środkowych obrońcach. Zostać na pozycji? Czy może ścigać Messiego i zostawić ogromną lukę w linii? Tamtego wieczora, gdy Madrytowi brakowało jednego zawodnika, każda taka decyzja była niepewna.
"Syrena alarmowa nie włączyła się dostatecznie szybko"mówi Bradley.
"Wszyscy myśleli, że spokojnie zdążą się ustawić."
Messi otrzymał piłkę od Busquetsa jakieś 40 metrów od bramki. Czterech graczy Realu go otoczyło, ale ten im zręcznie umknął. Najpierw pomocnik, Lass Diarra, został zablokowany przez Busquetsa. Próbował złapać Leo za prawe ramię i sięgnąć piłki, ale Argentyńczyk przewidział jego zamiary i pomknął w lewo. Aby nie faulować Diarra odskoczył. Alonso poddał się po paru krokach.
Messi rozpędzał się. Sergio Ramos zaatakował, ale Leo osłonił piłkę swoją lewą stopą, bezpiecznie przesuwając ją w prawo. Zabranie mu piłki zaczynało się zmieniać w zabawę polegającą na złapaniu stuzłotówki przyczepionej do żyłki.
"Takich zawodników jak Messi, starasz się zmusić do ruchu w konkretną stronę, sprawić żeby stali się przewidywalni, tak żeby wykorzystać ich najmniejszy błąd, wyprzedzić i zabrać piłkę,"twierdzi London Donovan, gwiazda amerykańskiego soccera, który dwukrotnie mierzył się z Messim i reprezentacją Argentyny.
"Problemem jest to, że piłka jest przytwierdzona do jego nogi. Przy każdym kroku dotyka jej. To wygląda prawie jak magnes przyciągający futbolówkę z powrotem do stopy. Czekasz, aż mu odskoczy, ale ona tego nie robi. Jeżeli starasz się go sfaulować, on dzięki swojemu balansowi ciała wciąż utrzymuje się na nogach. Rozpędza się a ty nie możesz go już dogonić. Czasami ci się wydaje, że już go masz a on wykonuje błyskawiczne podanie. Odwracasz się za piłką, ona wraca do Messiego, który przebiega obok ciebie a ty masz już dość. To jest ta ciągła gra psychologiczna, w której on bryluje."
Raul Albiol stanął teraz przed szansą, lecz dużą przeszkodą stał się jego wzrost - 187 cm i wysoko postawiony środek ciężkości. Wycofał się i przysiadł na nogach, ale jego balans był zły a Messi pędził za szybko. Obrońca Realu nadaremnie naparł na nogę. Leo popędził obok niego a Albiol przekręcił się i skrzywił obarczając całym ciężarem prawą nogę. Przez moment wydawało się, że uprawia on całkiem inny sport, wyglądając nie jak piłkarz, a jak zawodnik, który właśnie oddał rzut oszczepem.
Kolejnym dotknięciem, Messi posłał piłkę 3 metry dalej w kierunku wolnej przestrzeni i pognał w obręb szesnastki. Spóźniony Marcelo desperacko ruszył od tyłu, jednak ewentualny faul musiałby skończyć się rzutem karnym, dlatego wycofał się z rękami wyrzuconymi w górę i kolanami ugiętymi, jakby właśnie wyskoczył z samolotu na spadochronie.
Messi dotykał piłki zewnętrzną częścią stopy, jeden raz, drugi. Sergio Ramos wykonał ostatnią szarżę, lecz był spóźniony. Wślizg w murawę, Messi zabiera piłkę wewnętrzną częścią prawej stopy. "Ostatnia kropla miodu" - jak to zwykł mawiać Ray Hudson.
Wydawało się, że piłka przeszła pod stopą, lub między nogami Sergio Ramosa. Znów upokorzony obrońca został związany przez Messiego i przekroczywszy limit irytacji upadł na murawę. Casillas (jeszcze kilka chwil temu bezpiecznie chowający się za zasiekami obronnymi) przesunął się w swoją lewą stronę, ale strzał poszedł stroną prawą wlatując do bramki tuż obok słupka. Real Madryt był skończony w tej edycji Ligi Mistrzów. Casillas upadł plecami na ziemię i podniósł ubrane w rękawice dłonie w geście oznaczającym niedowierzanie, złość i rezygnację. Może także podziw...
W telewizji i radio, hiszpańskojęzyczni komentatorzy rozpoczęli swoje przedłużające się, szalone krzyki, "Gooooooooooooool" wydobywając dźwięk aż do utraty tchu. To jednak nie był gol, to był coś więcej, super gol, zatem wrzask został ponowiony: "Goooooooooooooooooolazo", w momencie kiedy Messi po raz kolejny wskoczył w ramiona kolegów.
"To był czysty instynkt,"mówił po meczu.
"Dopiero jak zobaczyłem powtórkę później w telewizji, zrozumiałem co tak naprawdę się zdarzyło."
Real Madryt - Leo Messi 0-2
Wraz z tym golem, powróciło pytanie. Czy Messi jest najlepszym zawodnikiem w historii? Pisarz Eduardo Sacheri oglądał spotkanie w Buenos Aires i dobrze wiedział, że Argentyna na to pytanie odpowiada...nie. Pisze często na temat piłki nożnej, ponieważ odzwierciedla ona codzienną radość i ból. Kocha Messiego. Bronił go nawet wtedy, gdy jego 14to letni syn, Francisco, pytał:
"Dlaczego Messi nigdy nie gra tak dobrze dla Argentyny, jak robi to dla Barcelony?"
Fakt pozostaje jednak faktem: Messi nigdy nie zdobył Mistrzostwa Świata, tak jak zrobił to w 1986 roku Maradona. Pomimo, że był znaczącą postacią na Mundialu 2010, nie zdobył nawet gola a Argentyna odpadła z Niemcami już w ćwierćfinale.
"Dopóki Messi nie wygra mundialu, dopóty nie będzie miał szans w porównaniach z Maradoną,"tłumaczy Sacheri.
Wciąż jednak ma mnóstwo czasu. W przyszłym miesiącu skończy 24 lata, jednak jego stosunki z Argentyną są skomplikowane. Opuścił ojczyznę gdy był jeszcze dzieckiem. Dla wielu rodaków jest postacią odległą.
"Maradona urodził się w slumsach, miał chaotyczne, anarchiczne życie,"kontynuuje Sacheri.
"Wzloty i upadki, potępiony i uwielbiany. To są rzeczy, z którymi utożsamiają się Argentyńczycy. Jeśli Messi wygra Puchar Świata, zostanie idolem. Wywoływanie takich emocji w sercach narodu, jak Diego, może być dla niego o wiele trudniejszym zadaniem."
Debata nigdy nie będzie miała końca. Takie jest piękno piłki nożnej. Żąda argumentów, brzydzi się niedomówieniami. Goli jest zbyt mało i są one zbyt cenne, aby powstrzymać się od ich analizy. Całe narody przełykają razem ślinę i wstrzymują oddech na widok piłki zmierzającej do siatki. Następne Mistrzostwa są jednak dopiero za trzy lata. Co robić przez ten czas?
"Jeśli chodzi o Leo to najlepszą rzeczą nie jest mówienie o nim,"mówi Thierry Henry,
"Najlepiej jest go podziwiać."