Dla Deco to drugi sezon na stanowisku dyrektora sportowego FC Barcelony. Spokojny po zamknięciu zimowego okienka z trzema odnowieniami uowy, po przezwyciężeniu sprawy Olmo-Pau Víctora i zadowolony z występów zespołu Hansiego Flicka, rozmawiał ze Sportem w swoim biurze w Ciutat Esportiva Joan Gamper.
Jak postrzega Pan drużynę? Zły koniec 2024 roku wydaje się być zapomniany. 11 meczów w tym 2025 roku z dziewięcioma zwycięstwami i dwoma remisami oraz już jednym zdobytym tytułem.
Prawda jest taka, że radzimy sobie bardzo dobrze. Udało nam się zdobyć pierwszy tytuł w sezonie, grając bardzo dobrze. Odczucia są bardzo dobre, a zespół jest w najlepszym momencie. Odzyskaliśmy większość naszych zawodników, a to bardzo pomaga w zarządzaniu obciążeniem.
Jesteście w 1/8 finału Ligi Mistrzów, w półfinale Pucharu i dwa punkty za liderami ligi. Jakie są cele?
Już znasz odpowiedź. Barça zawsze musi walczyć o wszystkie tytuły. Mówienie, że Barça nie będzie walczyć o zwycięstwo, jest kłamstwem. Czasami jesteś w stanie walczyć, a czasami nie, ale Barça to klub, który zawsze musi dążyć do zdobycia tytułów, o które gra.
Zespół bawi i ekscytuje. Ile w tym wszystkim winy Hansiego Flicka?
Trenerzy są zawsze ważni i kluczowi przez cały czas. Wiedzieliśmy, czego szukamy u Flicka i to właśnie się dzieje. To trener, który bardzo dobrze zarządza zawodnikami i szatnią. Mamy skład z bardzo młodymi zawodnikami, innymi weteranami, są też gracze w średnim wieku. Nie ma równowagi, to trudne zarządzanie, a on robi to bardzo dobrze.
Dlaczego wybrał Pan Flicka?
Myślę, że po odejściu Xaviego i ciężkim sezonie potrzebowaliśmy doświadczonego, sprawdzonego trenera, który zaprowadziłby porządek w szatni. Drużyna jest wielką rodziną, ale trudno nią zarządzać ze względu na brak równowagi, o którym wspomniałem wcześniej, z 35-letnimi zawodnikami i Lamine w wieku 17 lat. Trener musi to wszystko połączyć i sprawić, by byli na tej samej stronie, a Flick właśnie to zrobił.
Ma kontrakt do 2026 roku i na konferencji prasowej został już zapytany o jego przedłużenie. Czy wkrótce się z nim skontaktujecie?
Tutaj wszystko dzieje się zbyt szybko. W ciągu minuty przechodzimy od euforii do rozpaczy. Sprawy idą dobrze i inni trenerzy przez to przechodzili, to naturalna sekwencja projektu, który działa. Zdobyliśmy tytuł, odczucia są dobre. Najważniejsze jest to, że Socios tego chcą. Jesteśmy również bardzo zadowoleni z pracy, która jest wykonywana i jeśli dalej tak będzie, będziemy pracować, aby utrzymać to przez wiele lat. Przyjdzie na to czas, ale nie jest to teraz priorytetem ani dla nas, ani dla niego.
Zimowe okienko transferowe niedawno się zakończyło, czy chciałby Pan wzmocnić skład na jakiejkolwiek pozycji, dużo mówiło się o Rashfordzie?
Rynek zimowy jest zawsze trudny, to prawda, że w przeszłości były ważne momenty dla Barçy, takie jak przybycie Davidsa, ale obecnie na rynku nie ma Davidsa. To trudne, ponieważ dobrzy gracze, którzy mogą wnieść swój wkład, nie są dostępni. To prawda, że mówiło się o Rashfordzie, który mógł przyjść, ale my też nie szukaliśmy desperacko zawodnika. Wiedzieliśmy, że odzyskujemy graczy, że inni będą w najlepszej formie. Gdyby mógł przyjść, byłoby dobrze, ale nie był priorytetem.
Źle Pan przeżył sprawę Olmo-Pau Víctora?
Cierpiałem z powodu odpowiedzialności mojej pracy, kiedy decydujesz się na zawodnika, to nie jest tak, że idziesz do supermarketu i kupujesz cokolwiek. Aby Dani mógł przyjść, musiałem porozmawiać z nim, z jego rodziną, z jego agentem, musieliśmy wygenerować fair-play, podjąć ryzyko. Z Pau Víctorem było tak samo. Walczył o to, by przyjść do Barçy. Postawiłem się na jego miejscu, a brak gry jest trudny. Sytuacja nie była łatwa i dlatego cierpiałem.
Powiedział Pan, że priorytetem w zimowym okienku były przedłużenia kontraktów. Podpisaliście umowy z Pedrim i Gavim, którzy są strukturalnymi graczami.
Priorytetem bardziej niż odnowienie jest stworzenie zespołu, który może rywalizować na najwyższym poziomie i o wszystkie tytuły. Zaczęło się to kilka lat temu i konsoliduje się. Nie oznacza to, że wygramy wszystko, ale oznacza to, że mamy poczucie, że jesteśmy w stanie rywalizować o wszystko. Oznacza to myślenie o teraźniejszości i przyszłości oraz odnowienie umów takich zawodników jak Pedri, Gavi i Araujo. Zajęło nam trochę czasu, aby powrócić do posiadania konkurencyjnej drużyny, to są cykle. Niektórym klubom przychodzi to trudniej niż innym, tutaj jest to trudne, ponieważ wiąże się z tym wiele emocji, ale udało nam się to zrobić. Są to młodzi zawodnicy, z brutalną wartością rynkową i nie możemy sobie pozwolić na ich utratę.
Ta trójka to młodzi zawodnicy, ale jest ich więcej. Lamine, Cubarsi, Fermín, Balde... Jest jeszcze dużo miejsca na rozwój.
Myślę, że tak. Cubarsí i Lamine to różne przypadki. Są dziwakami. Podobnie jak Bernal. Są rzadkością, ponieważ są zbyt młodzi, aby mieć taką osobowość, jaką mają i wytrzymać presję związaną z grą dla Barçy. Mają też jakość. I grają u boku zawodników, którzy stają się uznani. Koundé ma fundamentalne znaczenie dla klubu, Araujo ma 25 lat i jest w kwiecie wieku, Balde rośnie, ponieważ jego wiek jest normalny, Pedri wygląda na 30-latka, ale ma 22 lata, Gavi ma 20 lat, Raphinha jest w kwiecie wieku. Wszyscy dojrzewają i to jest kluczowe dla drużyny, która chce zdobywać tytuły.
Jak przekonał Pan Ronalda Araujo?
Nie przekonałem go. Czasami piłkarz przechodzi przez momenty w swojej karierze, czasami masz wątpliwości, czy jesteś we właściwym projekcie. Ronald chciał poczuć, czy może wygrywać, czy może walczyć o ważne rzeczy. Nie tylko on. Postawiłem się po stronie piłkarza i nie widzę siebie w Barcelonie bez zdobywania tytułów. Chciałem być w zwycięskiej drużynie. Powiedziałem mu, że mylił się odchodząc w styczniu, ponieważ ta drużyna od teraz do końca sezonu pokaże, że może walczyć o ważne rzeczy. Nigdy nie chcieliśmy go sprzedawać, a decyzja ostatecznie należała do zawodnika. Chcemy zawodników, którzy chcą odnieść sukces w Barcelonie
Czy widzi go Pan tutaj w przyszłym sezonie?
Myślę, że tak. Mamy wrażenie, że ta drużyna będzie walczyć o ważne rzeczy w ciągu najbliższych kilku lat, a zawodnik chce być tego częścią.
Wcześniej mówił Pan o znaczeniu Julesa Koundé, czy Francuz powinien przedłużyć umowę?
Ma ten sezon i dwa kolejne, kończy kontrakt w 2027 roku. Wszystko ma swój moment. Nie przedłużamy kontraktów, ponieważ zawodnikowi kończy się umowa i desperacko staramy się ją odnowić. Jest pewien proces, konsolidacja spraw. Nie chcę mówić o jednym czy drugim, każdy ma swój moment, swoją specyficzną sytuację kontraktową. W przypadku Koundé jesteśmy bardzo spokojni i z pewnością będziemy chcieli, aby z nami został, ponieważ ma tylko 26 lat i porozmawiamy o tym, gdy nadejdzie czas. Jeśli budujemy drużynę na lata, chcemy, aby Koundé został z nami.
Czy możemy uznać kontrakt Iñigo Martíneza za przedłużony?
Iñigo ma w swoim kontrakcie klauzulę, którą mógłby aktywować, ale mamy co do niego jasność już od kilku miesięcy. To zawodnik, który wiele wnosi do zespołu i szatni. Jest liderem i zawodnikiem, którego chcemy w przyszłym sezonie.
Czy to samo możemy powiedzieć o Lewandowskim?
To inny przypadek. Mają różne klauzule. Robert ma kontrakt, ale klub może go rozwiązać, jeśli nie spełni szeregu warunków. Jesteśmy pewni, że chcemy kontynuować z nim współpracę, ale Robert nie jest tylko graczem Barçy, jest graczem światowym, jest liderem, jednym z najlepszych napastników w historii piłki nożnej. Myślę, że będzie chciał kontynuować, ponieważ oprócz tego, że ma kontrakt, jesteśmy z niego bardzo zadowoleni, ale jeśli zawodnik nie chce zostać, zawsze trudno jest go zatrzymać. To będzie pytanie do Roberta, kiedy nadejdzie czas, ale myślę, że tak, zostanie. Kiedy z nim rozmawiasz, zawsze mówi o przyszłości, o następnym sezonie. Jest bardzo zaangażowanym zawodnikiem i wielkim profesjonalistą.
Dobrze by było, aby zawodnicy, którym kończą się kontrakty w 2026 roku, przedłużyli je przed końcem tego sezonu. Pedri, Gavi i Araujo już podpisali nowe umowy. Eric García bardzo się rozwija, czy otrzyma propozycję przedłużenia kontraktu?
Powtarzam jeszcze raz. Każdy ma swoją historię i swój kontrakt. Eric jest zawodnikiem, który bardzo rozwinął się w ostatnim sezonie w Gironie. Eric, którego chciały kluby w tym sezonie, nie jest Erikiem, który odszedł stąd rok wcześniej. Jest dużo bardziej rozwiniętym zawodnikiem, dużo bardziej dojrzałym. Z dużą pewnością siebie, został mistrzem olimpijskim. Ma 23 lata i wkracza w dorosłość. Ma z nami jeszcze rok kontraktu, relacje z jego agentem są bardzo dobre. Myślę, że musimy iść krok po kroku. W sezonie są momenty, czasem zawodnik czuje się doceniany, a czasem nie. Teraz jest w dobrym momencie, ale nie wiemy, czy będzie tak dalej. Myślę, że tak, ponieważ uważam, że ma zdolność do osiągnięcia świetnego poziomu, a następnie musi chcieć zostać w Barcelonie. Gdy tak się stanie, z pewnością będzie zawodnikiem, na którego będziemy chcieli liczyć, ale nie sądzę, że teraz jest na to czas.
Czy w przypadku Frenkiego de Jonga, którego kontrakt również kończy się w 2026 roku, jest Pan bardziej optymistyczny niż kilka miesięcy temu?
Nie zmieniam opinii na temat zawodników. Dla mnie Frenkie jest świetnym zawodnikiem. On sam powiedział, że jest sfrustrowany tym, że nie zdobył tylu tytułów w Barcelonie, ile myślał, że zdobędzie, kiedy przybył. Tego właśnie chcemy, aby ta frustracja pozostała z nim, ponieważ oznacza to, że chce nadal wygrywać z Barçą. Jest zawodnikiem na najwyższym poziomie. Tutaj chcemy graczy, którzy chcą wygrywać tytuły, a nie tylko graczy, którzy chcą być w Barclonie. Będziemy szukać takich profili. Obecnie 100% zawodników, których mamy, marzy o tym. Sprawa Frenkiego zostanie omówiona w odpowiednim czasie.
Raphinha rozgrywa spektakularny sezon. Był Pan jego agentem i zna go Pan doskonale, spodziewał się Pan takiej eksplozji?
Piłka nożna jest bardzo niesprawiedliwa. Jest pełen pasji. Gdyby tak nie było, nie pracowałbym w Barcelonie, a ty nie przeprowadzałbyś tego wywiadu. Piłka nożna ma to szaleństwo, że w jednej chwili możesz być zakochany w zawodniku, a następnie go krytykować. Dla mnie Raphinha miał świetny sezon w swoim pierwszym roku w Barcelonie. Wygrano ligę i nie sądzę, aby tytuł i zawodnicy, którzy to umożliwili, zostali docenieni. To był błąd, ponieważ ta liga była fundamentalna. Ponieważ liga nie była doceniana, zawodnicy nie byli doceniani. To prawda, że ostatni sezon był trudny i wielu zawodników nie odnalazło swojej najlepszej wersji. Raphinha nie miała sezonu, którego ludzie oczekiwali i wtedy zaczęły się różnego rodzaju spekulacje na temat nowych zawodników. Wewnętrznie, w planie drużyny, moją ideą zawsze było niepogarszanie zespołu, zawsze ulepszanie, a jeśli tracisz gracza takiego jak Raphinha, pogarszasz się. On ma moc i wiek, aby wnieść wiele rzeczy. Następnie trzeba wnieść dojrzałość, zaufanie trenera, pozycję na boisku.
Lamine Yamal to klejnot w koronie, czy kibice Barçy mogą być spokojni, że będzie tu przez wiele lat?
To piłkarz stąd. Podobnie jak Gavi, Cubarsí, Lamine i inni, którzy tu dorastali, nie widzę dla nich lepszego miejsca niż Barça. Myślę, że Lamine to czuje, cieszy się tym i jest szczęśliwy w klubie, w mieście, ma swoich przyjaciół, rodzinę. Stąd musimy odrobić naszą pracę domową. Musimy upewnić się, że zawsze będzie szczęśliwy i zawrzeć kontrakty. Jesteśmy odpowiedzialni za Lamine na wszystkich poziomach i musi być szczęśliwy. Jest kluczowym zawodnikiem i nie ma ceny, nie będziemy słuchać ofert.
Wiele mówiło się o Jonathanie Tahu. Jeśli Araujo zostanie, czy kadra będzie zabezpieczona na środku obrony?
To, co musimy teraz zrobić, to uspokoić się nieco po rynku. Musimy twardo stąpać po ziemi, przeanalizować to, co nam się przytrafiło, trudności, jakie mieliśmy, czy będziemy je mieć w przyszłości i co możemy zrobić. Znamy drużynę, którą mamy dzisiaj, jest wiele rzeczy, które mogą się zmienić, na przykład przypadek Erica Garcíi. Jest wiele zmiennych, których nie kontrolujemy, ale pomysł jest i wiemy, czego chcemy. Jeśli pytanie dotyczy tego, czy mamy czterech środkowych obrońców, trudno będzie kogoś sprowadzić, to prawda.
Mówiąc o transferach, co za transfer Julio Tousa i zespołu trenerów fizycznych! Zespół fruwa po boisku.
Kiedy przybyłem do Barçy jako zawodnik w 2004 roku, najbardziej zaimponowało mi to, że trenowaliśmy na poziomie, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Z Mourinho trenowaliśmy na bardzo wysokim poziomie, ale w Barcelonie widziałem rzeczy, których nawet Mou nie miał. I nie mówię tu o trenerze, ale o ludziach na wysokich szczeblach. Kiedy przybyłem tutaj jako dyrektor sportowy, znalazłem Barçę bez tych różnic, bez tych postaci, które zawsze były częścią historii klubu.
Naszą ideą była próba przywrócenia tej jakości pracy na co dzień, aby zawodnik był lepszy i szczęśliwszy. Zarówno na poziomie fizjoterapeutów, jak i trenerów fizycznych, treningów na siłowni... To coś, czego nie opanowałem, ale mam wrażenie, że się poprawiamy. Jest ważny zespół roboczy, który trener zaakceptował od pierwszej minuty i jest zadowolony. Najważniejsza jest codzienna praca, prawdziwa praca, robienie rzeczy dobrze, z kryteriami i z jasnym pomysłem na to, czego szukasz. Jeśli pracujesz dobrze, twoje szanse na sukces znacznie wzrastają.
Barça obserwuje rynek wolnych zawodników, a także obiecujących młodych graczy, takich jak Ibrahim Diarra. Jak ważny jest skauting w walce z pieniędzmi z Premier League?
Musisz naprawdę wiedzieć, co masz w porównaniu z tym, co jest na zewnątrz. Celem jest posiadanie zawodników na najwyższym poziomie, to wielkie pragnienie każdego klubu i myślę, że to osiągamy. Do tego dochodzi praca szkoleniowa, coraz trudniej jest zatrzymać zawodników. To nie tylko Arabia Saudyjska, ale już w wieku 16 lat szukają zawodników. Na szczęście Brexit trochę pomógł. Łatwiej jest przekonać młodego zawodnika, jego agentów czy rodzinę w wieku 16 lat... Powstał pośpiech, który wyszedł nam na dobre, ponieważ mamy młodych zawodników w pierwszej drużynie. Skauting jest bardzo ważną częścią piłki nożnej. Nie chodzi tylko o wyszukiwanie zawodników. Dziś prawie wszyscy pracują na tym samym poziomie, dla mnie bardziej chodzi o pracę na poziomie tego, czego potrzebujesz dzisiaj i tego, czego możesz potrzebować za rok lub dwa lata, a także o prognozowanie tego, czego szukasz. Zidentyfikowanie zawodnika nie jest zadaniem, ponieważ jeśli go nie potrzebujesz lub jeśli nie masz kierunku, jest to bezużyteczne. Tutaj pracujemy dobrze i ludzie są zaangażowani.
Czy „sprawa Negreiry” była pretekstem do krzywdzenia Barçy z wielu stron? Czy nie uważa Pan, że w ostatnich miesiącach nagromadziło się zbyt wiele błędów sędziowskich?
Błędy sędziowskie zawsze istniały, ponieważ jest to coś ludzkiego. Jedyną rzeczą, której nie jestem pewien, jest to, w jaki sposób VAR pomaga. Co to poprawiło? Na pewno niektóre rzeczy, ale nadal mamy do czynienia z kontrowersjami... Mam wrażenie, że VAR pogorszył sytuację: jest więcej dyskusji, więcej debat, więcej podejrzeń.... Jest wiele rzeczy, które są bardziej skomplikowane. Należy rozpocząć debatę na ten temat. Teoretycznie musi to być coś, co poprawi sytuację, ale nie widzę, na ile to pomaga. Prawdą jest, że istnieje część do interpretacji i to zawsze będzie trudne. W innych sportach jest to jasne, ale tutaj zależy to od intensywności. Fermín dostał czerwoną kartkę, a dwa dni wcześniej doszło do ostrego starcia z Pedrim. W jakim stopniu VAR interweniuje? Nie mówię tego jako dyrektor sportowy, ale jako widz. Czasami mam wątpliwości co do tego, co poprawił VAR.
Poproszę również o refleksję nad innymi, bardziej osobistymi pytaniami. W kwietniu osiągnie Pan 100 meczów jako dyrektor sportowy Barçy. Czy czuje Pan, że został Pan niesprawiedliwie potraktowany latem?
Staram się nie zwracać uwagi na to, co się pisze lub mówi, ale to trudne, ponieważ zawsze ktoś wysyła ci wiadomość i mówi: „Zobacz, co o tobie mówią!”. Ucieczka z tego świata nie jest możliwa i nie martwię się, że jestem wystawiony. To tak, jakbyś był trenerem, będziesz krytykowany. To, co mnie martwi i na co nie pozwolę, to to, że kłamią lub zmyślają. Albo przechodzą do spraw osobistych. Ale wszystko, co dotyczy mojej pracy, bycie krytykowanym jest normalne. To część futbolu. Jeszcze by brakowało, żebym przyszedł do Barçy i myślał, że ludzie nie mogą krytykować moich decyzji. Problem polega na tym, że wielu nie robi tego bezstronnie i poprawnie.
I jeszcze jedno: czy codzienne życie i ciągły hałas tego transatlantyckiego liniowca, jakim jest Barça, pochłania i wyczerpuje tak bardzo, jak mówią?
(śmiech). Jest intensywnie, ale nie pochłania wszystkiego. Ale właśnie dlatego to jest Barça. Nie można chcieć tylko dobrej części bycia w klubie takim jak Barça. To cały zestaw i witam go z radością.