FC Barcelona wreszcie musiała zejść z boiska pokonana. Niepokonana ekipa od 30 kwietnia 2011, na Coliseum Alfonso Pérez musiała uznać wyższość Getafe i poległa 1-0. Wszyscy Culés spodziewaliśmy się łatwego meczu z pewnymi trzema punktami, jednak rzeczywistość była dla nas brutalna. Ekipa zagrała bez życia, rozczarowując wszystkich fanów
Blaugrany. Poprzez niepotrzebną porażkę z ekipą z dolnej części tabeli, strata Barcelony do wicemistrza Hiszpanii z ubiegłego sezonu, Realu Madryt wynosi już sześć punktów. Reakcje po meczu nie są zbyt różowe, a nawet pesymistyczne - liga już się zakończyła, mimo iż jest dopiero listopad. Jednak my, Culés nie możemy dać się ponieść emocjom i musimy wierzyć w siłę wielkiej Barcelony. Més que (Więcej niż) oznacza, że potrzebna będzie więcej niż tylko jedna porażka by losy mistrzostwa były przesądzone.
Guardiola wystawił całkiem inną jedenastkę, niż w środowym meczu z AC Milan. Cesc nie znalazł się nawet w kadrze meczowej, bowiem odczuwa pewien dyskomfort w lewym udzie, zaś Puyol został odesłany na trybuny decyzją trenera. Wyjściowa jedenastka Barcelony w spotkaniu z Getafe wyglądała następująco: Valdés, Alves, Piqué, Abidal, Maxwell, Busquets, Xavi, Thiago, Alexis, Villa, i Messi.
Pierwsza połowa rozpoczęła się bardzo dobrze dla
Dumy Katalonii, która nie odpuszczała i stwarzała sobie niezłe akcje. Barcelona oczywiście miała większe posiadanie piłki i większą ilość strzałów (standardowo). Po obiecującym początku, wydawało się, że Barcelona przełamie swój kompleks na wyjeździe i rozstrzela Getafe. W 7 minucie po szarży Villi, który został sfaulowany tuż przed polem karnym, Messi oddał strzał, który jednak minął bramkę Moyi.
W 19 minucie, Maxwell udowodnił, że to nie będzie jego mecz, brutalnie faulując jednego z graczy Getafe, zresztą Brazylijczyk za ten atak został ukarany żółtą kartką. W 24 minucie po faulu Lacena na Busquetsie, gracza Getafe czekał taki sam los jak Maxwella, żółta kartka. W 29 minucie długą piłką, jednak troszkę za mocną do Messiego popisał się Villa, a Moyá z trudem wyłapał piłkę tuż przed goniącym ją Messim. Siedem minut później Alexis oddał ładny strzał po kolektywnej akcji z Villą i Alvesem w roli głównej, jednak w świetny sposób piłkę na rzut rożny sparował Moyá.
Tuż przed przerwą po faulu na Diego Castro, Piqué został ukarany żółtą kartką (jest to jego czwarta w sezonie). Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0-0, co wzbudziło pewne obawy w szeregach Barcelony, bowiem wiedzieli co ich czeka, jeżeli nie zdobędą trzech punktów. W meczu brakowało tej iskry, czy też mentalności zwycięzcy, przez co i gra była niesamowicie nudna.
Niespodziewanie, Guardiola nie dokonał żadnych zmian w przerwie. W 47 minucie żółtą kartkę po faulu na Thiago otrzymał Casquero. Kilka minut później, Mané z niewiadomych przyczyn padł na murawę, trzymając się za prawą nogę i poprosił o zmianę. W jego miejsce na placu gry pojawił się Lopo.
W dalszej części gry, Barça miała kilka, ładnych dogodnych sytuacji do strzelenia bramki. W 55 minucie strzał z dystansu oddał Messi, ale portero ekipy z przedmieść Madrytu wyłapał piłkę. Jak już było powiedziane, Barçy brakowało regularności w tym sezonie, a już przede wszystkim w tym meczu. Ekipa Pepa Guardioli z każdą kolejną minutą bez strzelonego gola była coraz bardziej zdekoncentrowana. W 65 minucie pierwszą zmianę w zespole Katalończyków przeprowadził Pep, Keita zmienił Thiago.
Zaledwie dwie minuty po zmianie Keity, Getafe strzeliło bramkę. Valdés pozwolił piłce opuścić boisko, twierdząc, że ta zdecydowanie będzie dla jego zespołu. Sędzia zdecydował jednak inaczej i grę od rzutu rożnego wznowiło Getafe.
Sarabia mocno dośrodkował w pole karne, gdzie odnalazł się Valera, ku szale radości kibiców strzelając bramkę na 1-0. Przy stracie bramki błąd w kryciu popełnił Malijczyk, który stał plecami do Valery. Przynajmniej był to sygnał do ataku Barcelony.
W 72 minucie żółtą kartkę otrzymał Diego Castro za celowe zagranie piłki ręką. W tej samej minucie podwójną zmianę przeprowadził Guardiola, za Alexisa wszedł Pedro, a za fatalnego Maxwella Cuenca. Te dwie zmiany miały na celu oczywiście zwiększyć siłę rażenia Barcelony w ataku.
W 78 minucie to Lopo ratował swój zespół ręką, otrzymując żółty kartonik. W ostatnich 10 minutach, Barça robiła wszystko by strzelić chociaż tego jednego gola, który dałby remis. Niestety, niecodzienna panika i zamęt panujący w drużynie były widoczne gołym okiem. By być szczerym, Getafe przez właściwie cały mecz broniło się całą ekipą, i sporadycznie kontratakowała. Poprzez tak głębokie bronienie się, Barcelona coraz bardziej się niecierpliwiła. Corner za cornerem (13) nie dały ani jednego celnego strzału na bramkę gospodarzy. Xavi oddał strzał z rzutu wolnego, jednak w mur.
W 84 minucie, asystent przy bramce na 1-0, Sarabia został zmieniony przez Pedro Ríosa. Z czasem Barça była coraz bardziej zdesperowana i popełniała dziecinne błędy. W 87 minucie po jednym z nich, trzech graczy Getafe wyszło na trzech graczy Barcelony. Miku zrobił zwód na Abidalu, który został "wkręcony" w ziemię, pozwalając Miku oddać strzał, który minimalnie minął bramkę Valdésa. Minutę później niepotrzebnie w dogodnej sytuacji w polu karnym Getafe wywrócił się Busquets, mając nadzieję na rzut karny. Nic z tego, Busi nie tylko stracił piłkę, ale jeszcze został ukarany żółtą kartką.
W ostatnich trzech minutach Barcelona zrozumiała czym będzie porażka z Getafe i podkręciła tempo. Messi chciał odkupić swoje winy za słaby mecz po podaniu Keity, strzelając gola, którego jednak arbiter nie uznał, argumentując, że był spalony (wątpliwy). Barcelona nacierała, a kolejnych kilkanaście sekund skradło Getafe zmieniając Diego Castro, w którego miejsce pojawił się Juan Rodríguez. W ostatniej, dramatycznej akcji meczu, Messi po podaniu od Villi zgasił piłkę, oddając soczysty strzał w długi róg, ale trafił w słupek. Zamęt w polu karnym Getafe trwał dalej, Pedro dopadł do piłki i z całej siły huknął na bramkę Moyi, który fenomenalnie obronił ten strzał, ratując swój zespół przed stratą bramki. Pierwsza porażka Barcelony od kwietnia 2011 i pierwszy, wyjazdowy mecz od kwietnia 2010, w którym Barcelona nie strzeliła co najmniej jednej bramki stały się faktem.
FC Barcelona przegrała. Można argumentować, że ostatni mecz przegrany przez Barçę również sędziował Fernando Teixeira. Można argumentować, że ekipa źle zagrała przez środowy mecz Ligi Mistrzów z AC Milan. Można argumentować, że ekipa miała po prostu pecha. Ważne argumenty, jednak nie można się tłumaczyć, drużyna zagrała po prostu źle. Zawodnicy spoczęli na laurach i zaczęli prezentować chociaż namiastkę swoich umiejętności dopiero po stracie bramki. Być może Getafe również nie zasłużyło na trzy "oczka", jednak różnica była jedna - oni chcieli wygrać od samego początku.
Ważniejsi od fatalnej dyspozycji ekipy byli fani. Ci, którzy sądzą, iż losy mistrzostwa są już przesądzone, że sześć punktów to ogromna strata, że Real Madryt może już świętować; jesteście w błędzie. Jest dopiero listopad, a podobne straty były już odrabiane, i to nawet z nawiązką. Czy jest to krok wstecz? Tak. Czy to jest sygnał, aby zespół lepiej się prezentował? Oczywiście. Jednak dla Culés najważniejszym jest kibicowanie ekipie na dobre i na złe. Możemy czuć frustrację, zniesmaczenie, jednak dalej musimy kibicować ekipie w barwach
Blau y Grana.
Współdziałamy razem. Świętujemy razem. Przeżywamy razem. Jesteśmy més que un club. Nie zapomnijmy tego!
