Nie powinno zaboleć zatrzymanie się i poświęcenie chwili na zadumę. Może nie tylko drużyna potrzebuje zmian, może my, fani, również ich potrzebujemy?
Jest kilka rzeczy, o których chciałbym napisać. Jestem przekonany, że niektórzy z Was się z tym nie zgodzą, nie będzie to jednak nic złego.
Czasami Culés potrafią być „Culés”
Dla tych, którzy nie znają znaczenia słowa, sprawdźcie sobie. Spodziewam się jednak, że większość fanów je zna. Jednak serio, kiedy bycie Culé przestało oznaczać czerpanie przyjemności z oglądania naszej drużyny w grze? Drużyna daje z siebie wszystko, aby grać piękny futbol, jakiego my, fani, oczekujemy. Gdzieś w środku chyba każdy to rozumie. Od kiedy bycie Culé oznacza kibicowanie tylko i wyłącznie perfekcyjnej maszynie? Od kiedy nie chodzi tutaj o zabawę? Doskonałość jest nudna. Dlaczego? Bo osiągając doskonałość, nie masz już nic więcej do osiągnięcia. Ostatnio chciałem zachować swoje przemyślenia dla siebie, zwyczajnie po to, aby uniknąć wchodzenia w kłótnie. Nazwijcie mnie szalonym, ale tęsknię za dniami, kiedy nie oczekiwano od nas zwycięstwa w każdym meczu. Nadszedł czas, moi koledzy ‘osły’, na zmianę przyzwyczajeń. Pora wrócić do tych świetnych czasów, kiedy Barça nie była najlepszą, a jedynie ‘drugą drużyną w Hiszpanii’. Czasu, który może być postrzegany na jeden z dwóch sposobów.
1. Drużyna, która jest dobra, ale nie zmierza do nikąd. (Ja wolę drugą opcję)
2. Drużyna, która może się tylko poprawiać. Kiedy wszystko było możliwe. Czas na optymizm. Przyszłość może być tylko lepsza, kiedy sięgasz dna.
Nie, nie mówię, że nadszedł ten czas. Mówię tylko, że czasami, jako fani, moglibyśmy popatrzeć na to z innej perspektywy. Panie i panowie, mamy świetną drużynę. Nie zmarnujmy okazji na prawdziwe radowanie się z niej, kiedy jeszcze możemy. Zapewniam, że taki okres w historii Klubu nie powróci szybko.
Nie twierdzę, że nie można krytykować. Moim zdaniem robimy to po prostu zbyt często. Ostatnimi czasy zbyt wielu Culés brzmi jak Madridstas. „Dlaczego nie kupiliśmy Thiago Silvy, dlaczego nie kupiliśmy Aguero, dlaczego nie Gundogana? Albo Lewandowskiego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?” (tak, kusiło mnie aby na końcu napsać ‘por que?’) Z całym szacunkiem, ale moglibyśmy jak kibice naszych rywali zastanawiać się co sezon, jaką nową wspaniałą gwiazdę sprowadzi Perez w najbliższym okienku. Tak ich to ekscytuje, że zapomnieli ile trofeów zdobyli pod wodzą tego prezydenta. Nie, puchary nie są najważniejsze, ale kiedyś takimi były dla Realu Madryt. Obecnie puchary nie są ich najważniejszym celem, skupiają się na małych rzeczach. Ale kto może powiedzieć, że tak samo nie będzie z nami?
Proszę tylko o nie zrozumienie mnie błędnie. Po prostu głośno myślę.
Sandro Rosell, nie będziemy za tobą tęsknić, ale nie wszystko zrobiłeś źle. Czy był on złym prezydentem? Z pewnością, tak. Rosell, moim skromnym zdaniem, nie był po prostu materiałem na prezydenta. Szybko zdobywał wrogów. Był fatalny podczas konferencji prasowych. Nie potrafił postawić się i bronić Klubu, kiedy tego potrzebował. Zapomniał, że Klub jest zawsze ważniejszy niż jakakolwiek pojedyncza osoba (zwłaszcza Rosell). Był on jednak prezydentem, którego potrzebowaliśmy w danym czasie. Finansowo z całą pewnością jesteśmy bardziej stabilni, niż było to za Laporty. W czasach, gdy Allianz płaci 110 milionów Euro za 9 procent praw Bayernu Monachium, zwyczajnie nie możemy obejść się bez sponsorów. Czy to się wyrównuje? Do diabła, nie! Krzyż na drogę, ale przestańmy w końcu być takimi pesymistami. Rosell to lekcja, której zdobyła Barcelona. Teraz Josep Maria Bartomeu wygląda na osobę, której ta lekcja również się przydała (chociaż wydaje się, że pół świata łączy go z pozwem w sprawie Neymara, miejmy jednak nadzieję, że spali się to na panewce).
To tyle ode mnie, koledzy. Postanowiłem wierzyć, że przyszłość naszego Klubu rysuje się w jasnych barwach, a Tata Martino to właściwa osoba na właściwym miejscu. Nie bądźmy tacy krytyczni dla naszego zespołu. Jeśli my nie będziemy ich wspierać w ciężkich czasach, to kto będzie?
Inder Methil, Barca Blaugranes