Belgia - Rosja 1:0 (0:0)
Na słynnym stadionie Maracana w Rio de Janeiro w inaugurującym jedenasty dzień Mundialu spotkaniu, zmierzyły się jedenastki Belgii oraz Rosji. 'Czerwone Diabły' w pierwszym meczu na Mistrzostwach, z kłopotami, ale ograli Algierię 2:1 i to oni podchodzili do tej rywalizacji jako lider grupy H. Rosjanie zaś, jedynie zremisowali z Koreańczykami 1:1 i mieli świadomość, że w pozostałych dwóch meczach muszą koniecznie szukać punktów, by zachować szanse na awans do dalszej fazy rozgrywek.
Mecz, który w przedmundialowych zapowiedziach miał być spotkaniem decydującym o pierwszym miejscu w tej grupie, rozpoczął się interesująco. Już na początku meczu dobrą kontrą po rzucie rożnym Belgów mieli Rosjanie, wychodząc trzech na dwóch wybrali jednak złe rozwiązanie i defensorzy ‘Czerwonych Diabłów’ zdążyli wrócić na pozycje. Dwie minuty później dalekie, ładne, prostopadłe podanie Alderweirelda przyjął Mertens i natychmiast spróbował strzału, ale został zablokowany. Na kolejną okazję czekaliśmy do 12 minuty, a mieli ją Rosjanie, gdy zza pola karnego strzelał Faizulin. Na odpowiedź podopiecznych Marka Wilmotsa nie trzeba było długo czekać, środkiem boiska pociągnął akcję de Bruyne, zagrał do wychodzącego Mertensa, ale jego odegranie na środek pola karnego do bardzo apatycznego dziś Romelu Lukaku zablokował dobrze obrońca ‘Sbornej’. Belgowie od początku spotkania próbowali przejąć inicjatywę i szybko odbierać piłkę, tymczasem Rosjanie szukali szansy w kontrach. W 20 minucie kolejna dobra akcja Belgów, indywidualnie przeprowadził ją aktywny Dries Mertens i mocno uderzył z 20-25 m, ale bardzo niecelnie. Dobrze dysponowany piłkarz Napoli w kolejnej akcji znów znakomicie poradził sobie z rywalem, lecz jego kolejny strzał nie zmusił nawet do interwencji Courtoisa. Olbrzymie problemy mieli Rosjanie z powstrzymaniem Mertensa po prawej stronie boiska. Równie duże kłopoty z Kanunnikovem miał Alderweireld, czego przykładem jest akcja z 30 minuty, gdy lewy pomocnik ‘Sbornej’ minął w polu karnym obrońcę Atletico i mocno strzelił, jednak Courtois nie dał się zaskoczyć. Trzeba wspomnieć również, że chwilę wcześniej Kanunnikov został kopnięty w stopę przez Alderweirelda i była to swego rodzaju kontrowersja w tym meczu, jednak sędzia nie dopatrzył się w tej sytuacji faulu. Wydawać by się mogło, że wszystko co dobre dla Belgów w ofensywie w trakcie pierwszych 45 minut kojarzy się z nazwiskiem Mertensa i chyba faktycznie tak było. W 35 minucie po dalekim podaniu od de Bruyne, skrzydłowy Napoli świetnie poradził sobie na prawej stronie, ale jego mocne zgranie piłki wzdłuż bramki odbił Akinfejev. Pod koniec połowy najlepszą sytuację do zdobycia bramki mieli podopieczni Fabio Capello, jednak po świetnym dośrodkowaniu Glushakova, Kokorin spudłował strzelając z główki. Pierwsze 45 minut nie zaspokoiło z pewnością przedmeczowych apetytów, obie drużyny nieco rozczarowały i po średniej, lecz wyrównanej połowie Belgia remisowała z Rosją 0:0.
Na początku drugiej połowy można było odnieść wrażenie, wraz ze stronami drużyny zamieniły się …rolami w tym spotkaniu. Rosjanie próbowali przejąć inicjatywę i utrzymywać się przy piłce, lecz brakowało klarownych akcji. W końcu coś ciekawszego zdarzyło się w 58 minucie spotkania, gdy po dośrodkowaniu z prawej strony Kokorin próbował strzału przewrotką, ale nie trafił w piłkę, a szybką kontrę przeprowadzili Belgowie. Nie najlepiej rozwiązał ją jednak de Bruyne do spółki z Hazardem i nic z tego nie wyszło. Rosjanie próbowali kombinacyjnych akcji, często włączali się boczni obrońcy z lewej jak i z prawej strony, jednak brakowało dokładności w dośrodkowaniach, czy w próbach posłania prostopadłego podania. Dopiero w 80 minucie wydarzyła się kolejna warta odnotowania akcja, gdy po niezłej, w szybszym tempie rozegranej akcji, zagraniu z środka boiska strzał oddał Yeschenko, lecz po raz kolejny brakło celności w poczynaniach Rosjan. Po chwili akcją odpowiedzieli Belgowie, która skończyła się rzutem wolnym po zagraniu piłki ręką przez Kanunnikova. Rzut wolny z okolicy 20 metra świetnie wykonał Hazard, piłka przelatując przez dziurę w rosyjskim murze trafiła w słupek bramki Akinfejeva. Ta akcja przebudziła wyraźnie Belgów, a przede wszystkim niewidocznego do tej pory Edena Hazarda, który po chwili poradził sobie bez problemów z obrońcą na plecach w polu karnym, ale uderzył niecelnie. Nie spudłował jednak Divock Origi, po znakomitej akcji Hazarda z lewej strony, który poradził sobie z obrońcą i wyłożył piłkę napastnikowi Lille, który strzelił jak się okazało, zwycięską bramkę. Rosjanie oczywiście rzucili się do ataku w samej końcówce, trener Capello szybko wprowadził na boisko drugiego napastnika, jednak Belgowie wydawali się kontrolować wydarzenia, a w doliczonym czasie gry wyprowadzili nawet fantastyczną kontrę wychodząc 4v2, ale po podaniu Hazarda, Mirallas mając przed sobą tylko bramkarza, trafił prosto w niego. Z pewnością nie był to mecz który będziemy wspominać jako jeden z lepszych na tym Mundialu, Belgowie i Rosjanie nieco rozczarowali, tworząc szczególnie małą ilość sytuacji podbramkowych. Natomiast co najważniejsze, podopieczni Marka Wilmotsa po dwóch spotkaniach mają na koncie 6 punktów i tym samym zapewnili już sobie awans do dalszej fazy rozgrywek.
Belgia - Rosja 1:0 (0:0)
Bramka: Origi 88'
Belgia: Courtois - Alderweireld, van Buyten, Kompany, Vermaelen (31' Verthongen) - Fellaini, Witsel - Hazard, de Bruyne, Mertens (71' Mirallas) - Lukaku (57' Origi)
Rosja: Akinfejev – Kozlov(62’ Yeschenko), Berezutski, Ignashevich, Kombarov – Faizulin, Glushakov – Samedov(90’Kerzakhov), Shadov(83’ Dzagoev), Kanunnikov - Kokorin
Sędziował: Felix Brych (Niemcy)
Korea Południowa - Algieria 2:4 (0:3)
O godzinie 21 rozpoczęło się najmniej ciekawe (a przynajmniej na papierze) spotkanie dzisiejszego dnia mundialu. Koreańczycy, którzy w pierwszym spotkaniu podzielili się punktami z Rosją dziś mieli powalczyć o komplet punktów z Algierczykami, którzy przegrali 1:2 z Belgią, mimo, że to oni objęli prowadzenie w tamtym spotkaniu.
W 4 minucie faulowany w polu karnym był Sofiane Faghouli jednak z Ekwadoru e użył gwizdka, co pozbawiło Algierczyków ogromnej szansy jaką zapewne byłby rzut karny. Cztery minuty później dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego trafiło na głowę Slimaniego jednak jego strzał minął słupek o kilka centymetrów, jednak nie z tej strony o której marzyli sympatycy Algierii. W 26 minucie Medjani doskonale z własnej połowy podał długą piłkę w kierunku Slimaniego, a ten wyprzedził obrońców i spokojnym strzałem pokonał Junga. Algierczycy szybko poszli za ciosem, dwie minuty później po rzucie rożnym Halliche trafił na 0:2, fatalnie zachował się golkiper drużyny z Azji, który wyszedł z bramki i został uprzedzony przez obrońcę z Afryki. 8 minut przed końcem regulaminowego czasu gry pierwszej połowy po raz trzeci ukąsili gracze z Afryki. Długa piłka trafiła do Slimaniego po złym wybiciu przez obrońców, ten będąc w polu karnym doskonale wyłożył piłkę Djabou, a temu nie pozostało nic innego jak umieścić futbolówkę w siatce rywali. Po niespałna 40 minutach 0:3! Korea na kolanach.
Już kilka minut po przerwie Koreańczycy zdobyli bramkę, długa piłka trafiła do Sona a ten strzelił lewą nogą między nogami M’Bolhiego. W 60 minucie spotkania potężne uderzenie Ki-Sunga świetnie wybrobił M’Bolhi. Gdy wydawało się, że Koreańczycy mogą złapać kontakt z rywalami doskonałą dwójkową akcję przeprowadzili Brahimi z Feghoulim. Cudowna klepka rozmontowała całą defensywę Azjatów i Yacine Brahimi podwyższył na 1:4! W 72 minucie kibice zasiadający w Porto Alegre zobaczyli kolejną bramkę. W zamieszaniu pod bramką Algierii dobrze odnalazł się Lee, który zagrał wzdłuż pola bramkowego do Koo i ten zmniejszył prowadzenie graczy z Afryki ponownie do dwóch goli.
Mimo dużo lepszej postawy w drugiej części meczu Korea uległa Algierii 2:4, sytuacja w grupie H jest bardzo ciekawa, bo teoretycznie wszystkie zespoły mają jeszcze szansę na awans, choć Koreańczycy nie są już zależni od siebie. Muszą liczyć na remis w spotkaniu Algierii z Rosją, lub zwycięstwo Rosjan, a przy tym sami muszą rozprawić się z Belgami strzelając jak najwięcej bramek. Emocje w tej grupie mamy zatem zapewnione do samego końca tej fazy brazylisjkiego mundialu.
Korea Południowa: Jung Sung-ryong - Yun Suk-young, Kim Young-gwon, Hong Jeong-ho, Lee Yong, Han Kook-young, Ki Sung-yueng, Lee Chung-yong, Koo Ja-cheol, Son Heung-min, Park Chu-yooung.
Algieria: Raïs M'Bolhi - Madjid Bougherra, Rafik Halliche, Aïssa Mandi, Djamel Mesbah, Carl Medjani, Sofiane Feghouli, Abdelmoumene Djabou, Yacine Brahimi, Nabil Bentaleb, Islam Slimani.
Sędziował: Wilmar Roldan (Kolumbia)
Kartki: Lee, Kook, Bougherra (żółte)
USA - Portugalia 2:2 (0:1)
Arena de Amazônia w Manaus gościła ekipy USA i Portugalii w meczu zamykającym drugą kolejkę fazy grupowej MŚ. Portugalia musiała wygrać to spotkanie, aby liczyć się dalej w walce o awans z grupy G. Mecz rozpoczął się fantastycznie dla Portugalczyków. W 5 minucie widowiska Cameron popisał się ogromnym kiksem, piłka spadła pod nogi Naniego, a ten soczystym strzałem zapewnił prowadzenie ekipie Paulo Bento. Amerykanie szybko otrząsnęli się po tym ciosie, następne 20 minut meczu przebiegało pod ich dyktando, nie mogli jednak swojej przewagi udokumentować golem. Po 40 minutach meczu sędzia zarządził pierwszą w tych MŚ przerwę na uzupełnienie płynów. Po przerwie Nani bliski był podwyższenia na 2-0 – jego mocny strzał z dystansu po rękach Tima Howarda trafił w słupek. Wynik nie uległ jednak zmianie i do przerwy Portugalia prowadziła ze Stanami Zjednoczonymi 1-0.
Po zmianie stron Amerykanie dyktowali warunki gry. W 55 minucie stuprocentową okazję zmarnował Michael Bradley celując mając odsłoniętą całą bramkę w Ricardo Costę. W 64 minucie stan meczu wyrównał Jermaine Jones pięknym strzałem zza pola karnego. Następny kwadrans nie przyniósł zmiany wyniku. W 81 minucie spotkania prowadzenie USA zapewnił Clint Dempsey. Portugalia była w szoku, a ekipa Klinsmanna o krok od zapewnienia sobie awansu do kolejnej fazy turnieju. Tak się jednak nie stało. Na 45 sekund przed końcem doliczonego czasu spotkania w bezmyślny sposób piłkę stracił Michael Bradley. Ta trafiła do ustawionego na skrzydle Cristiano Ronaldo, as Realu Madryt dośrodkował piłkę w pole karne, a mocnym strzałem głową gola zdobył Varela. Mecz zakończył się remisem 2-2, Amerykanie mogą bardzo żałować zmarnowanej szansy na zwycięstwo.
USA: Howard, Johnson, Cameron, Besler, Beasley, Bedoya (72’ Yedlin), Bradley, Beckerman, Jones, , Zusi (90’ Gonzalez), Dempsey (87’ Wondolowski)
Portugalia: Beto, Pereira, Alves, Costa, A. Almeida (46’ W. Carvalho), Moutinho, Veloso, Meireles (69’ Varela), Nani, Postiga (16’ Éder), Cristiano Ronaldo
Bramki: Jones 64’, Dempsey 81’ (USA), Nani 5’, Varela 95’ (Portugalia)
Żółta kartka: Jones (USA)
Sędziował: Néstor Pitana (Argentyna)