Holandia - Chile 2:0 (0:0)
Arena de São Paulo gościła ekipy Holandii i Chile w meczu, który decydował o tym, która z drużyn wygra grupę B i z pierwszego miejsca awansuje do 1/8 finału. Pierwsza połowa nie przyniosła wielu ciekawych sytuacji, brakowało strzałów, Chile próbowało wymusić rzut karny, jednak sędzia nie dał się na ich próby nabrać.
Po przerwie lepiej radzili sobie Holendrzy. Robben coraz odważniej sobie poczynał. Drużynie z Ameryki Południowej brakowało pomysłu na grę. W 77 minucie strzałem głową prowadzenie Oranje zapewnił Leroy Fer. Chile rzuciło się do odrabiania strat, jednak ich ataki były strasznie nieskładne. W drugiej minucie doliczonego czasu gry Holendrzy wyprowadzili kontrę, podanie Robbena wykorzystał Memphis Depay i Holendrzy wygrali 2-0. Oranje awansowali do drugiej rundy z pierwszego miejsca i zagrają w 1/8 z drugą drużyną grupy A, za to Chile spotka się ze zwycięzcą tej grupy, czyli najprawdopodobniej Brazylią.
Holandia: Cillessen, Blind, Vlaar, de Vrij, Kuyt (89’ Kongolo), de Jong, Wijnaldum, Janmaat, Sneijder (75’ Fer), Lens (69’ Depay), Robben
Chile: Bravo, Silva (70’ Valdivia), Medel, Jara, Isla, Aránguiz, Díaz, Mena, Gutiérrez (46’ Beausejour), Vargas (81’ Pinilla), Sánchez
Bramki: Fer 77’, Depay 92’ (Holandia)
Żółte kartki: Blind (Holandia), Silva (Chile)
Sędziował: Bakary Gassama (Gambia)
Australia - Hiszpania 0:3 (0:1)
W drugim spotkaniu grupy B reprezentacje Australii i Hiszpanii zmierzyły się na stadionie w Kurytybie w meczu o honor. O ile dla Australijczyków taki scenariusz przed rozpoczęciem mundialu był więcej niż prawdopodobny, to Hiszpanie musieli czuć się bardzo nieswojo. Del Bosque dał dziś pograć zawodnikom, którzy pełnili rolę rezerwowych w poprzednich spotkaniach. Drugi garnitur spisał się jednak lepiej niż gracze, których mieli być zmiennikami na turnieju w Brazylii.
Przez pierwsze kilkanaście minut aktualni jeszcze Mistrzowie Świata grali niemrawo, do czego już zdążyli przyzwyczaić we wcześniejszych spotkaniach w kraju kawy. Około dwudziestej minuty akcje Hiszpanów nabrały odpowiedniego tempa i przed szansą stanął Villa ale jego próba nie przyniosła zamierzonego efektu. W 36 minucie prawą stroną wbiegł Juanfran, któremu idealne podanie posłał Iniesta. Obrońca Atletico zagrał do Villi, który "krzyżakiem" trafił do siatki Australijczyków! Druga połowa meczu przyniosła jeszcze dwie bramki dla La Roja. Najpierw na 0:2 podwyższył Fernando Torres po asyście Iniesty, a w 82 minucie wynik ustalił gracz Manchesteru United Juan Mata.
Hiszpanie wracają do domu i na pewno nie mogą być zadowoleni ze swojej postawy w najważniejszym reprezentacyjnym turnieju, miejmy nadzieję, że gracze Barcelony skorzystają z tej okazji i wypoczną przed nadchodzącym sezonem, żeby móc znów wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i powetować sobie niepowodzenie na mundialu jak największą ilością trofeów w klubowych barwach.
Australia: Mathew Ryan - Jason Davidson, Matthew Špiranović, Tommy Oar, Oliver Bozanić, Mile Jedinak, Matt McKay, Ryan McGowan, Alex Wilkinson, Mathew Leckie, Adam Taggart.
Hiszpania: Pepe Reina - Raúl Albiol, Juanfran, Sergio Ramos, Koke, Jordi Alba, Santi Cazorla, Andrés Iniesta, Xabi Alonso, David Villa, Fernando Torres.
Bramki: Villa 36', Torres 69', Mata 82'
Kartki: Sergio Ramos, Špiranovic, Jedinak (żółte)
Sędziował: Nawaf Shukralla (Bahrain)
Brazylia - Kamerun 4:1 (2:1)
Na Estadio Nacional w Brasilii Canarinhos mieli zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie A. Ich rywalem byli skłóceni Kameruńczycy, którzy w dwóch poprzednich spotkaniach nie zdołali nawet zdobyć bramki. Faworyt zatem mógł być tylko jeden.
Emocje zaczęły się już w 2 minucie, gdy świetne zagranie Neymara w pole karne, trafiło do Alvesa, a ten zagrał futbolówkę na 7 metr do Paulinho a ten nie potrafił pokonać bramkarza Kamerunu. W 16 minucie było już 1:0 dla gospodarzy turnieju! Bardzo dobre zagranie Luisa Gustavo do Neymara, a 10’ka Canarinhos zdobywa swoją 3 bramkę na tym turnieju! W 20 minucie z woleja uderzał Neymar, ale strzał wprost w środek bramki nie mógł zaskoczyć Itandje. W 25 minucie Joel Matip wyskoczył do piłki po rzucie rożnym ale w pilkę nie trafił, za to na tyle naciskał na gracza Brazylii, że blisko samobójczego trafienia był jeden z zawodników w żółtej koszulce. Ale jak to mówią co się odwlecze... Nyom ograł Alvesa dograł wzdłuż bramki a tam znalazł się nie kto inny jak Matip i gracze z Afryki zdobyli swoją pierwszą bramkę na tych mistrzostwach. Gdy gra zaczynała się dobrze układać graczom z Afryki, golem odpowiedzieli gospodarze. Parafrazując pewne powiedzenie „jak trwoga to do Neymara”. Marcelo zagrał piłkę do skrzydłowego Barcelony ten zakręcił obrońcami i dobrze uderzył zza pola karnego, czym zupełnie zaskoczył Itandje. Tuż po rozpoczęciu drugiej częsci na 3:1 podwyższył strzałem głową Fred, któremu asystował David Luiz. Gdy zaczynało się już robić nieco sennie, Brazylijczycy chyba dostali informację , że Meksyk prowadzi już 0:3 z Chorwatami i jest blisko wyprzedzenia w tabeli gospodarzy. W 84 minucie dobra klepka Canarinhos zakończyła się bramką wprowadzonego po przerwie na plac gry Fernandinho.
Brazylijczycy wykonali swoje zadanie i grupę zakończyli na pierwszym miejscu. Teraz na ekipę Canarinhos czekać będą reprezentanci z Chile na czele z Alexisem Sanchezem. Która z południowoamerykańskich ekip będzie górą? Odpowiedź na to pytanie już w sobotę – Początek spotkania o godzinie 18!
Kamerun: Charles Itandje - Nicolas N'Koulou, Henri Bedimo, Stéphane Mbia, Eyong Enoh, Joël Matip, Allan Nyom, Landry N'Guémo, Maxim Choupo-Moting, Vincent Aboubakar, Benjamin Moukandjo.
Brazylia: Júlio César - Dani Alves, Thiago Silva, David Luiz, Marcelo, Hulk, Paulinho, Fred, Neymar, Oscar, Luiz Gustavo.
Bramki: Neymar 17’, 34’ Fred 49’, Fernandinho, Matip 26’
Sędziował: Jonas Eriksson
Meksyk - Chorwacja 3:1(0:0)
Spotkanie Meksyku z Chorwacją przypominało namawianie dziewczyny na pójście do łóżka przez jej długoterminowego chłopaka. Długo się miziali, trochę powalczyli, kilka razy było naprawdę blisko, a kiedy wydawało się już, że rozejdą się, zanim do czegokolwiek dojdzie - Rafa Marquez wsadził głowę gdzie trzeba. A potem już poszło z górki i co rusz ktoś strzelał gola.
Czego oczekiwaliśmy:
Emocjonującej walki o wyjście z grupy od pierwszej do ostatniej minuty. Popisów Modricia i Rakiticia w środku pola ze strony Chorwatów, oraz szybkich kontr Meksykanów. Stawka była naprawdę duża, więc mecz też miał być wielki.
Co dostaliśmy:
Strasznie nudną pierwszą połowę i tak samo żmudny początek drugiej. Walka w środku pola, masa strat oraz niecelnych podań z obu stron. Meksykanie mieli lepsze okazje, jednak do 70. minuty nie potrafili ich wykorzystywać. Tradycyjnie też, przekręcił ich sędzia, nie dyktując karnego za ewidentne zagranie ręką Srny. Dopiero koniec spotkania przyniósł prawdziwe emocje. Zaczęło się od gola Rafy Marqueza po rzucie rożnym, a potem otworzył się worek z bramkami. Chorwaci nie mieli nic do stracenia, rzucili się więc do ataku, zupełnie zapominając przy tym o obronie. Opłaciło się? No cóż - niespecjalnie, choć trudno ich winić za podjęcie ryzyka. W końcu chyba każdy zrobiłby to samo.
Czego wolelibyśmy nie oglądać:
Po pierwsze sędziego. Praca arbitrów jest na tym turnieju po prostu skandaliczna i cieszy, że Meksyk awansował, mimo tylu niesprawiedliwych decyzji na ich niekorzyść. Poziom sędziowania nawet już nie szokuje - jest zwyczajnie żenujący.
Drugim wydarzeniem, które zepsuło nieco widowisko, był brutalny faul Rebicia na Penie. Niebezpieczny, niepotrzebny i na szczęście - nie skończył się niczym groźniejszym.
I jeszcze trzecie, choć to już po meczu - studio plaża. To chyba największa kompromitacja w historii polskiego dziennikarstwa sportowego.
Na co patrzyło się fantastycznie:
Na długo zostaną nam w pamięci popisy Modricia, piękny strzał z dystansu Herrery oraz asysta piętką Rakiticia. Także brutalny (dla Chorwatów) zryw Meksyku i trzy bramki w dziesięć minut nie zostaną szybko zapomniane.
Bramki: Rafa Marquez(71’), Guardado(75’), Hernandez(82’), Perisić(87’)
Chorwacja: Pletikosa, Srna, Corluka, Lovren, Vrsaljko, Rakitić, Pranjić, Perisić, Modrić, Olić, Mandżukić
Meksyk: Ochoa, Layun, Moreno, Marquez, Rodriguez, Aguilar, Guardado, Vazquez, Herrera, Peralta, dos Santos