Messi odzyskuje piłkę na własnej połowie boiska i wtedy pojawia się uśmiech na twarzy każdego kibica Barcy. - Widziałeś to? Doszedł do setki w dwie sekundy. Nagle każdy zrobił się szcześliwy - On znowu jest tutaj!
Byliśmy tak bardzo osieroceni bez najlepszej wersji Leo, że rzeczy, które kiedyś oglądaliśmy tylko z satysfakcją tak teraz celebrowaliśmy z wielką radością. Wstajemy z naszech krzesełek żeby oklaskiwać mistrza - to teraz normalne, bo zeszły rok był ciężki, kiedy nie mogliśmy rozpoznać w nim zawodnika, który wygrał 4 Złote Piłki. Wtedy myśleliśmy: “Może dzisiaj. Tak, dzisiaj on będzie zmotywowany i strzeli hat tricka.” W każdy razie koniec był zawsze taki sam: “Ok. Chłopak rezerwuje siły na Mistrzostwa Świata”.
Messi zawsze przemawiał na boisku doprowadzając nas do ekscytacji, niekiedy rozczarowując. Nie wiem czy słowo “oszczędzanie” jest odpowiednie, ale Leo jedyne co rok temu miał w głowie to Mundial w Brazylii. To fakt. Prawie wszyscy uważali, nie tylko w Argentynie, że mając 27 lat to musi być jego turniej, nikt nie dopuszczał myśli o innym scenariuszu. Przecież za 4 lata, kiedy odbędą się Mistrzostwa w Rosji może być już zupełnie innym piłkarzem. Także Messi czuł wielką presję, miał poczucie, że musi spłacić dług wobec kraju, który nie kocha go tak jak powinien. On jest kapitanem i nie ma prawa rozczarować.
Mistrzostwa Świata były jak matura, czy sesja. Przez ten cały czas myśli się o egzaminach i o tym jak zwerfikują one Twoje umiejętności. Messi był przygotowany, zdał test dochodząc do finału, ale ostatecznie bez wyniku jakiego pragnął. W każdym razie to był nareszcie finisz. Czy pamiętacie uczucie ulgi kiedy kończyliście pisać swój ostatni egzamin? Może Messi czuje się obecnie tak samo bez tej wielkiej presji, która ciążyła na nim cały poprzedni sezon. Wrócił do domu jak student po sesji, który w ciągu dwóch miesięcy myślał tylko o swoich egzaminach. Niepokój, stres z nimi związany wyładowywał na tych, którzy kochają go najbardziej, na tych, którzy są dla niego najbliżsi. Tym jego domem jest Camp Nou. Być może świetne występy naszego lidera w pucharze Gampera i przeciwko Elche oraz Villareal są sposobem powiedzenia kibicom: “Przepraszam za nieobecność”. Jeśli tak to wygląda - przeprosiny zostały przyjęte Leo.
W głebi duszy wiesz, że jesteś jedynym od którego my zostaliśmy zależni. Bronisz na własnej połowie, robisz spektakularne dryblingi i asystujesz do Sandro, którego gol daje nam trzy punkty, znów kochamy Cię jak gdyby nigdy nic się nie stało. Myślę, że teraz jedynymi, którzy będą tesknić to Argentyńczycy.