Kameruński bramkarz zdradza kulisy swojego przejścia z Juvenilu A do Ajaksu. Mimo że ma tylko 18 lat, mówi prosto z mostu i nie kryje swojego rozczarowania.
Dlaczego zdecydowałeś się odejść?
(Myśli). Odchodzę, ponieważ Ajax zaprezentował mi projekt sportowy, który pozwoli mi się rozwijać. Sądzę, że w Ajaksie będę mógł się naprawdę dużo nauczyć, a tutaj nie ma już dla mnie przyszłości.
Skąd taki wniosek?
Byłem tutaj przez wiele lat. Widziałem rzeczy, których w teorii nie powinienem był zobaczyć. Przede mną było wielu naprawdę dobrych bramkarzy, a jak się okazało, żaden z nich nie zaszedł daleko.
Wielu ekspertów uważa, że jesteś bramkarzem z największym potencjałem. Czy klub zrobił wszystko, żeby Cię nie stracić?
Specjaliści zawsze mnie wspierali. Ludzie tacy jak Sergi Uclés (trener bramkarzy - przyp. red.) byli mi niczym bracia podczas wspólnej pracy. W wielu aspektach się poprawiłem, m. in. nauczyłem się zachowywać spokój w sytuacjach jeden na jednego. Wiele się spodziewałem po Barcelonie, ale oni nie zrobili nic, by mnie zatrzymać. Życie toczy się dalej.
Kiedy pojawiła się oferta z Ajaksu?
Trzy miesiące temu się pojawili. Rozmawialiśmy z nimi i mieliśmy nadzieję także na dialog z Barceloną, ale oni milczeli.
Kto Cię przekonał do wyjazdu do Holandii?
Moi przedstawiciele mieli spotkanie z Markiem Overmarsem, na którym powiedziano im, że klub przewiduje mnie w swoim projekcie. Agent zadzwonił do mnie i przedstawił tę wizję. Byłem oszołomiony i nie wiedziałem, co o tym myśleć.
Jak to wygląda pod względem finansowym?
Dla mnie nie jest to ważne. Najbardziej chciałem tego, aby klub postawił na mnie.Teraz liczy się tylko rozwój sportowy. Pieniądze nie były decydujące, ponieważ odmówiłem angielskim klubom. Jeżeli wszystko zależałoby od finansów, tam bym się znalazł.
Czego spodziewałeś się po Barcelonie?
Oczekiwałem o wiele więcej, ponieważ wierzyłem w ten klub, zawsze byłem tutaj doceniany, ale jak się okazało były to wyłącznie słowa. Zawsze mówili „liczymy na Ciebie”, a później nic.
Nic,…w jakim sensie?
Od strony sportowej. Myślałem, że postawią na mnie w drużynie rezerw, ale tak się nie stało. Może nie byłem już tutaj potrzebny i to był sposób, żeby się mnie pozbyć.
Czy czujesz się gotowy, aby być bramkarzem pierwszego zespołu?
Myślę, że osiągnąłem odpowiedni poziom, żeby być pierwszym bramkarzem zespołu seniorskiego.
Nie jesteś jednym z tych, którzy tłumią wszystko w sobie, jeżeli coś ich niepokoi. Myślisz, że to mogło Ci zaszkodzić?
(Myśli). To prawda, że nie mam łatwego charakteru. Jestem dość radykalny (śmiech). Czasami nie powinien pewnych rzeczy mówić, ale chyba jestem „paplą”. Zawsze powtarzam, że mój kuzyn – z drużyny rezerw – Ondoa ma profil, który jest bardziej ceniony. On jest dla Barçy perfekcyjny.
Z powodu problemów biurokratycznych nie mogłeś przez wiele miesięcy grać. Jak wspominasz pobyt w Cornelli i w Vistalegre?
W tym momencie uważam to za świństwo, ale pewnie kiedy będę kilka lat starszy, uznam, iż był to prezent od Boga. W ciągu tych dwóch lat jako człowiek nauczyłem się wiele. Grałem z ludźmi, którzy pracują cały dzień sprzedając ser, a później przychodzą na trening. W Barçy jest jak w świecie idealnym - niczym bańka. W La Masii życie czasami jest lepsze niż w domu. To jedna, wielka rodzina. Jednakże póki nie ma soli, brak jest realnej oceny rzeczywistości.
Mogłeś także trenować z pierwszym zespołem. Coś Cię zaskoczyło?
Trenowanie obok Neymara, Messiego, ter Stegena, Bravo…jest czymś wyjątkowym. Nauczyłem się bardzo wiele od nich, zwłaszcza od Marca-André, który wg mnie jest najlepszym transferem, jaki dokonał klub.
Dlaczego akurat na niego zwróciłeś największą uwagę?
Widziałem go, jak trenuje, ale jest też inna rzecz. On jest Niemcem, przybył z kompletnie innego futbolowego świata, z innej kultury, z miejsca, które w niczym nie jest podobne do tego, co mamy tutaj. Jest inny w swoim zachowaniu, charakterze, prezencji, zdolności do znoszenia porażek. Nigdy się nie przejmuje, kiedy popełni jakiś błąd, zawsze chodzi z głową uniesioną wysoko w górze.