Jedną z najważniejszych kwestii dla nowej komisji technicznej jest kontrakt Daniego Alvesa. Nie jest to temat łatwy, ponieważ ewentualne przedłużenie umowy wiązałoby się z ogromnymi wydatkami. Barça sama zawiązała sobie pętlę na szyi, źle planując przyszłość na tej pozycji i teraz musi wybierać mniejsze zło. Klub chciał sprzedać Brazylijczyka już latem ubiegłego roku, jednak nie znalazł się żaden klub gotowy spełnić wymagania Blaugrany.
W roli ewentualnej alternatywy dla odchodzącego Daniego Alvesa Zubizarreta ściągnął Douglasa, jednak okazało się, iż Brazylijczyk Brazylijczykowi nierówny. W tym momencie najmocniejsze karty w swojej ręce ma sam zawodnik, który zdaje sobie sprawę z problemów Blaugrany i faktu, że zostałaby ona wyłącznie z Martínem Montoyą i właśnie Douglasem. Hiszpan wielokrotnie zapewniał o chęci opuszczenia drużyny, jednak raczej nie zawodził w przypadku otrzymania szansy. Nieustannie kontuzjowany Douglas nawet nie zdołał otrzymać prawdziwej szansy od Luisa Enrique.
Obie strony rozpoczęły wstępne rozmowy, jednak od porozumienia jest daleko. Pomimo tego, że Luis Enrique chciałby pozostania Alvesa w klubie, klub nie ma zamiaru zatrzymywać go za wszelką cenę. Jak informuje Marca, Brazylijczyk pragnie od Barçy aż trzyletniego kontraktu i ogromnej, dziesięciomilionowej pensji. Prawy obrońca pragnie podpisać ostatni duży kontrakt w karierze i nie chce zarabiać dużo mniej niż otrzymywane obecnie 12 milionów euro. Barcelona ma jeszcze chwilę czasu na zastanowienie się, co zrobić z Danim, jednak musi pamiętać, iż nie może dokonywać transferów aż do stycznia 2016 roku.
Poza ww. Montoyą i Douglasem na pozycji Daniego Alvesa mogą grać także Adriano czy Marc Bartra. Wydaje się, iż ci zawodnicy dali by radę z podtrzymaniem defensywy Barçy na względnie odpowiednim poziomie przynajmniej do zimowego okienka w 2016 roku, gdy Barcelona będzie mogła kupować innych piłkarzy, a numerem jeden na jej liście życzeń jest podobno Danilo z FC Porto.