Messi zapewnia ważne trzy punkty
Strach pomyśleć, jak wyglądałaby dzisiaj gra Barcelony bez Leo Messiego i jaki wynik przywiozłaby z Estadio Municipal de Ipurua. Dzięki dwóm trafieniom genialnego Argentyńczyka Duma Katalonii powiększyła - przynajmniej do jutra - przewagę nad Realem Madryt do czterech oczek. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że pozbawiona kilku podstawowych zawodników drużyna Luisa Enrique nie zachwycała, myślami będąc już chyba na środowym pojedynku w Lidze Mistrzów z Manchesterem City.
Mecz zaczął się dla Barcy bardzo obiecująco, bo już w 1. minucie po miękkiej wrzutce na długi słupek szczupakiem uderzał Rakitic. Jego główka zatrzymała się jednak na znajdującym się na linii strzału obrońcy Eibar. Później przez ponad dwadzieścia minut przyszło nam oglądać dość niemrawe i nużące spotkanie. W międzyczasie jedynie szczęścia z wolnego szukał Neymar, ale trafił prosto w mur. W końcu sprawy w swojej ręce postanowił wziąć Leo Messi i nieco rozruszać towarzystwo. W 22. minucie jeszcze na swojej połowie zbiegając do linii bocznej ograł dwóch rywali (w tym jednego z nich dwukrotnie!), po czym ruszył na bramkę Eibar niczym w pamiętnym spotkaniu z Getafe z 2007 roku. Po drodze minął kolejnych dwóch przeciwników, ostatniego ośmieszając klasyczną "siatką", a następnie rozciągnął grę na lewą stronę do Neymara, który znalazł się w sytuacji 1 na 1 z obrońcą. Niestety Brazylijczyk zamiast wejść w drybling zdecydował się zagrać na środek pola karnego i cała akcja spaliła na panewce.
W 30. minucie pierwsza szybka wymiana piłki w okolicach szesnastki gospodarzy zakończyła się rzutem karnym. Neymar, Rakitic, Suarez, Messi - futbolówka wędrowała jak po sznurku. Ostatecznie po strzale tego ostatniego zatrzymała się na ręce Ekizy, a arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr. W tym momencie całe Barcelonismo wstrzymało oddech, by po chwili odetchnąć z ulgą - najlepszy piłkarz świata uderzył pewnie, mocno, w lewy róg bramkarza. Tym trafieniem La Pulga wysforował się na pozycję samodzielnego lidera w klasyfikacji strzelców.
Gospodarze nie szukali swoich szans na wyrównanie, w dalszym ciągu koncentrując się na ograniczeniu swobody w środku pola podopiecznym Luisa Enrique. Groźniej pod bramką Bravo zrobiło się jedynie w 40. minucie, kiedy z dystansu metr obok słupka uderzał Javi Lara. Barcelona natomiast była bliska "zamknięcia" spotkania jeszcze przed przerwą po koronkowych akcjach. Najpierw w 43. minucie górną piłkę pod bramką Jaime głową "przechwycił" Montoya i zgrał ją bezpośrednio do Messiego, który po klepce z Suarezem zagrywał w pole bramkowe. Podanie nie znalazło jednak adresata. Natomiast już w doliczonym czasie swoją okazję miał Urugwajczyk. Dośrodkowanie Rafinhi z lewej strony gdzieś na 14 metr świetnie klatką piersiową zgrał Luisowi Rakitic, ale były piłkarz Liverpoolu w momencie strzału fatalnie skiksował, posyłając futbolówkę wysoko nad bramką.
Druga odsłona mogła zacząć się świetnie dla Basków. Po stracie Messiego na środku boiska piłka dotarła do najaktywniejszego obok Lory w szeregach gospodarzy Saula Berjona. Ten, pomimo stosunkowo ostrego kąta, nie namyślał się długo i huknął w krótki róg - tyleż mocno, co niecelnie.
Argentyńczyk tamtą stratę chciał szybko zamazać i już po kilki minutach zagrał prostopadłą piłkę w pole karne do Neymara. Brazylijczykowi w zdobyciu gola przeszkodził Jaime, szybko wychodząc z bramki i maksymalnie skracając kąt, co zaowocowało skuteczną interwencją.
Co nie przyniosło skutku "za pomocą" Ney'a, udało się samemu Messiemu w 55. minucie. Rzut rożny wykonywał Rakitic. Dośrodkował w okolicę jedenastego metra, gdzie czekał pozostawiony zupełnie bez opieki... Leo. Ładnie złożył się do szczupaka i mimo interwencji na linii bramkowej ustawionego przy dalszym słupku piłkarza Eibar futbolówka zatrzepotała w siatce.
Gospodarze już po 60 sekundach zatrudnili Bravo. Przed polem karnym zaskakująco dużo miejsca miał Lara. Uderzył mocno, płasko, sprawiając Chilijczykowi sporo problemów.
Po tej sytuacji znów mieliśmy wyraźny przestój w grze, przerywany jedynie zmianami z obu stron. Dopiero w 76. minucie na bramkę Barcelony strzelał Ander Capa, na szczęście wprost w dobrze ustawionego Bravo, który pewnie wyłapał piłkę.
Po pięciu minutach czujność byłego golkipera Realu Sociedad próbował sprawdzić z dystansu stoper Raul Navas. Uderzył jednak bardzo nieczysto i futbolówka poszybowała w trybuny.
Na groźniejszą akcję wyraźnie rozluźnionej i oszczędzającej siły Barcelony przyszło czekać do 89. minuty. Messi z głębi pola wypatrzył po lewej stronie Pedro, Kanaryjczyk wjechał z piłką w szesnastkę kończąc wszystko strzałem z lewej nogi. Jaime był jednak na posterunku, parując uderzenie. Gospodarze po interwencji swojego bramkarza momentalnie wyszli z kontrą i po chwili w świetnej sytuacji znalazł się rezerwowy Piovaccari. Z prawej strony dośrodkowywał Saul. Do centry doszedł zamykający akcję Włoch, zgasił futbolówkę na klatce piersiowej "wjeżdżając" między Montoyę i Pique, i kiedy wydawało się, że napastnik Eibar nie pomyli się w tej sytuacji, ten uderzył jedynie w poprzeczkę.
W doliczonym czasie w polu karnym Jaime Suarez ładnie "nawinął" dwóch rywali i wycofał futbolówkę do Xaviego, ale strzał kapitana Barcelony został zablokowany.
Ostatecznie po kiepskim, mało emocjonującym spotkaniu, Duma Katalonii zapisuje na swoim koncie ważne - jak wszystkie zresztą do konca sezonu - punkty. Tym cenniejsze, że zdobyte bez kluczowych zawodników defensywnych. I o ile paradoksalnie do osłabionej defensywy nie można się przyczepić (od strony bronienia, bo już gra do przodu Montoyi i Adriano, delikatnie mówiąc, pozostawiała wiele do życzenia), o tyle genialne trio z przodu zamknęło się na "soliście" Messim i poza Argentyńczykiem wypadło przeciętnie. Teraz przed Barceloną dwa spotkania z rywalami ze znacznie wyższej półki. W środę na Camp Nou stawi się Manchester City, a w niedzielę czeka nas rewanż za jesienną porażkę z Realem Madryt.