W meczu dwóch drużyn najmocniej na świecie nastawionych na posiadanie piłki Barcelona Luisa Enrique gładko ograła Bayern Josepa Guardioli. W boksie zawodowym istnieje bardzo trafne powiedzenie „styl robi walkę”. Gdyby przekuć je na grunt czysto piłkarski, należałoby stwierdzić, że futbol prezentowany przez środowy Bayern idealnie „leżał” Dumie Katalonii. Co konkretnie złożyło się na taki obraz gry? Czy przebieg meczu był rzeczywiście tak jednostronny jak sugeruje wynik? Czy doskonale znający się szkoleniowcy zaskoczyli się wzajemnie decyzjami taktycznymi bądź personalnymi? O tym – i nie tylko – w dalszej części tekstu.
Różne źródła podają rozmaite ustawienie wyjściowe gości. Obserwując dokładnie początek spotkania można zauważyć, że – szczególnie w fazie obrony i wysokiego pressingu – drużyna z Monachium stosowała 3-4-1-2 z trójką Benatia, Boateng i Rafinha najbliżej lewej strony w obronie, z Thiago (najbliżej prawej flanki), Lahmem, Alonso i Bernatem w drugiej linii oraz Schweinsteigerem za dwójką napastników Lewandowski – Mueller.
Oczywiście ustawienie wyjściowe ulegało w trakcie pojedynku płynnym modyfikacjom wymuszanym przez konkretne sytuacje meczowe. Stąd obserwowaliśmy m.in. cofającego się głębiej Alonso, schodzącego do prawej strony Muellera, Bernata w roli niemalże lewego napastnika czy szukających nieustannie gry Thiago i Schweinsteigera. Do rozmieszczenia zawodników Bayernu na murawie wrócimy niebawem.
Teraz skupimy uwagę na Neymarze. Sposobu na skuteczne „wyłączenie” go szukał już w pierwszych ligowych Gran Derbi Carlo Ancelotti, przydzielając mu „plastra” w osobie Daniego Carvajala. Sam pomysł przydzielenia do opieki na Brazylijczykiem zawodnika, który będzie podążał za nim krok w krok, atakował go w każdym sektorze boiska był – podobnie jak wykonawca – całkiem dobry. Co prawda dwa razy prawy obrońca Realu zgubił krycie, z czego w jednym przypadku padła bramka, niemniej jednak sam wynik (zwycięstwo Blancos 3:1) oraz zniwelowanie wpływu Neymara na grę drużyny i odcięcie go od gry wzajemnej z Leo Messim każą sądzić, że w końcowym rozrachunku manewr ten się opłacił. Założenia Guardioli poszły o krok dalej. Indywidualne krycie Neymara przydzielił Benatii.
Jeśli do załączonych obrazków dodamy poniższe, na których widać jak na dłoni bardzo wysokie ustawienie bloku defensywnego Bayernu:
to dostaniemy odpowiedź, jak szalenie ryzykowny był to plan. Przy wyskakującym do Neya Marokańczyku z trójosobowego bloku obronnego zostawała raptem dwójka Boateng – Rafinha, asekurowana przez ustawionego przed nimi Alonso, a za nimi mnóstwo wolej przestrzeni. Owszem, z podobnej metody korzystał Aneclotti w rewanżu na Camp Nou, ale trzeba wziąć poprawkę na to, że miał czteroosobowy blok obronny wspierany przez dwójkę Modric – Kroos, a przynajmniej jednego z nich. Wówczas wyjścia Ramosa czy Pepe za Suarezem bądź ofensywne wypady Marcelo wiązały się z natychmiastowym przesunięciem albo Niemca na środek defensywy, którego miejsce zajmował Modric i przesunięciem stopera (częściej Ramosa) na lewą stronę, co zachowywało system z czwórką obrońców i pivotem, albo przesunięciem Carvajala bliżej środka i tym samym przejście na trójkę w defensywie, przed którą operowali Toni i Luka. Bayern podejmował większe ryzyko, zostając z dwójką bądź w najlepszym przypadku z trójką zawodników na własnej połowie bez odpowiedniej asekuracji. Uwidaczniało się to przede wszystkim przy szybkim przeniesieniu gry w okolice środka boiska (głównie przy pomocy długiej piłki), gdzie dochodziło do sytuacji 2 na 2 czy 3 na 3. M.in. trzy sytuacje podbramkowe Suareza (płaski strzał sprzed szesnastki w Neuera, spalony i sam na sam) wynikały właśnie z nieodpowiedniego ustawienia linii defensywnej. Zastanawiający jest również fakt niewykorzystania Lahma w destrukcji, który był niewidoczny w asekuracji prawej flanki oraz z niewiadomych przyczyn nie asekurował z Alonso defensywy i luk po Benatii.
Guardiola doskonale widział, że ten system nie daje efektów, więc momentalnie – bo już po około kwadransie – zmodyfikował go:
Rafinha przeniósł się na prawą stronę defensywy, na lewej pojawił się Bernat, Lahm przesunął się bliżej Alonso, a Mueller częściej uciekał do prawego skrzydła. Ustawienie to najbardziej zbliżone było do 4-1-2-1-2 z bardzo małym rombem w środku pola, pół-prawym napastnikiem Muellerem i klasyczną 9-tką w osobie Lewandowskiego. Defensywa od tego momentu prezentowała się solidniej, choć wciąż miała problemy z komunikacją i zakładaniem pułapek ofsajdowych (o tym za chwilę). Natomiast z przodu nie nastąpiła poprawa w konstruowaniu akcji, ale paradoksalnie w nowym ustawieniu goście jeden jedyny raz na poważnie zagrozili bramce ter Stegena:
Kilka podobnych akcji ze zbiegnięciem środkowego napastnika (Benzemy) do boku i wyciągnięciem stoperów zaprezentował Real na Camp Nou (tak też zresztą zdobył bramkę). W środę ponownie rywal zaskoczył Barcelonę tego typu zagraniem. Lewandowski zagrał do boku w kierunku zbiegającego tam ze środka ataku Muellera, który automatycznie „zabrał” ze sobą Pique. Tutaj zwracam uwagę na zachowanie Mascherano i Busquetsa zaznaczonych okręgiem. Zabrakło między nimi komunikacji i przekazania krycia. Masche wyszedł do Lewego, ale po jego podaniu zupełnie go odpuścił myśląc najwidoczniej, że będący obok i przodem do Polaka Busi zaopiekuje się nim i nie pozwoli wyjść na czystą pozycję w polu karnym. Koniec końców żaden z nich nie podążył za byłym snajperem Borussii, co o mały włos nie skończyło się golem.
Jednak jak wspomniałem, podobne, a nawet większe kłopoty w destrukcji miał zespół z Monachium. Bardzo słabe zawody rozgrywał duet stoperów Benatia – Boateng. Obaj mieli trudności z ustawianiem się, trzymaniem linii czy przesuwaniem bloku defensywnego. Do tego dochodziły kłopoty i nieporozumienia przy zakładaniu pułapek ofsajdowych czy przekazywania krycia:
Pierwszy screen to owoc najcięższych grzechów Bayernu w pierwszym kwadransie – brak pomocy defensywie ze strony Alonso i przede wszystkim Lahma, brak przesunięcia się do przodu linii defensywnej w celu skrócenia pola gry i zniwelowania przestrzeni między formacjami oraz nieporozumienie między piłkarzami – tutaj między Benatią a Boatengiem. Marokańczyk cofa się w kierunku własnej bramki mimo, że widział jak jego partner z obrony (z którym jest w zasadzie w linii) robi kilka kroków naprzód dając znak do założenia pułapki ofsajdowej. Dzięki byłemu stoperowi Romy Suarez wyszedł sam na sam z Neuerem. Na drugim zdjęciu Benatia znów znajduje się o krok za głęboko, przez co Pistolero ponownie dochodzi do niezłej okazji strzeleckiej. W trzeciej sytuacji nie popisał się Boateng, nie kryjąc ani Messiego, ani Suareza, a jednocześnie dając Neymarowi możliwość zagrania otwierającej piłki. Ostatecznie Brazylijczyk zamiast zagrać na prawo do wolnego Urugwajczyka wybiera krótkie podanie do Messiego. Czwarty, potrójny screen, przedstawia ewidentny błąd w komunikacji między Lahmem a Benatią. Alba podaje do Neymara, a następnie rusza do przodu między dwójkę zawodników gości. Wracający Lahm ruchem ręki pokazuje Marokańczykowi, by ten zaopiekował się uciekającym obrońcą Barcelony, na co Benatia nie reaguje. Na domiar złego jest ustawiony za daleko i od Neymara, i od Lahma, dzięki czemu były piłkarz Santosu znajduje korytarz do zagrania futbolówki partnerowi.
Czas napisać, jak ten pojedynek wyglądał ze strony Barcelony. Dość charakterystyczny element, który paradoksalnie w tym sezonie był z rzadka widziany, to wąskie ustawienie drugiej linii.
Trójka Rakitic – Busquets – Iniesta starała się operować jak najbliżej siebie i strefy środkowej: albo blisko linii defensywnej, albo tuż przed zawodnikiem Bayernu z piłką przy nodze. Pomysł ten opierał się przede wszystkim na uniknięciu przeszywających podań z głębi pola bezpośrednio do Muellera czy (szczególnie Lewandowskiego), którzy dzięki swojej sile fizycznej mogliby ją przetrzymać i przenieść ciężar gry bliżej braki ter Stegena. Stąd blokowanie przez RBI (Rakitic, Busquets, Iniesta) korytarzy w środku pola do bezpośrednich zagrań w kierunku Polaka i Niemca. Przyniosło to efekt, gdyż Lewy otrzymał jedynie 27 podań – najmniej w drużynie, o jedno mniej niż… Neuer.
Na ostatnim zdjęciu widać, że najwyżej ustawionym spośród trójki pomocników jest ten ustawiony zawsze najbliżej stoperów, czyli Busquets. W tym meczu jego wyjść do przodu w kierunku zawodnika z piłką było znacznie więcej:
Pierwszy i ostatni screen (choć w gruncie rzeczy pozostałe również) dobitnie pokazują, na jak wiele mógł sobie pozwolić pivot Barcelony – nawet wyjścia pod stoperów Bayernu nie wiązały się z ryzykiem, gdyż wiedział, że umiejętnie skracająca pole oraz ustawiająca się defensywa do spółki z Iniestą i Rakiticem nie pozostawią wolnej przestrzeni na jego pozycji, którą goście mogliby wyjść z akcją. Oprócz tego jego wysoki pressing zmuszał podopiecznych Guardioli do wycofywania piłki, wybijania jej (np. przedostatni screen) bądź gry po obwodzie do linii bocznej, skąd wobec braku klasycznych skrzydłowych zagrożenie było nikłe.
Z ostatniego zdjęcia można również wyczytać perfekcyjną współpracę między formacjami, przemieszczanie się ich po boisku, ale także poszczególnych piłkarzy między nimi. Nieobecność Busiego w strefie środkowej momentalnie „łata” Suarez, przesuwając się na prawą pomoc, co skutkuje przemieszczeniem się Rakitica bliżej środka, a Neymara na lewą pomoc, gdzie Bayern ma więcej zawodników. W ogóle cofanie się Brazylijczyka bliżej Alby w fazie obronnej było w tym meczu bardzo widoczne:
Obecność Neymara w czteroosobowym składzie drugiej linii przydawała się szczególnie w drugiej części spotkania, kiedy Bayern większość swoich ataków starał się przeprowadzić swoją prawą stroną. Brazylijczyk nie tylko pomagał w odbiorze futbolówki, ale też jego obecność z tyłu pozwalała po przechwycie szybko wyjść z akcją, rozpocząć kontrę.
Niemniej istotny w tym meczu dla Barcelony, a nawet istotniejszy, okazał się Ivan Rakitic. Chorwat z pewnością był najruchliwszym i najbardziej wszędobylskim zawodnikiem gospodarzy. Brał udział w pressingu, konstruowaniu ataku pozycyjnego i bronieniu się przed nim ze strony rywala, asekuracji kolegów, jak również podłączał się do akcji z głębi pola:
Do tego dołożył mnóstwo walki i zaangażowania, nie odstawiał nogi, kilka razy przeciął groźne podania, powalczył bark w bark, dodał też ważne przechwyty i odbiory, co w ostatecznym rozrachunku złożyło się na bardzo dobry mecz Chorwata i w dużej mierze dzięki niemu także samej Barcelony.
Obie drużyny dążyły do jak najwyższego procentu posiadania piłki, stąd powszechny obustronny pressing. Niejednokrotnie pressing jednej ze stron powodował oddalenie gry i kontrpressing, co doprowadziło do niecodziennej sytuacji – mianowicie dwie drużyny, które preferują grę po ziemi krótkimi podaniami zmuszały się wzajemnie do prowadzenia gry długą górną piłką wybijaną spod pola karnego. Dzięki większej dyscyplinie taktycznej i lepszym graczom w przedniej formacji więcej zyskała na tym Barcelona. Oglądając to spotkanie kilkukrotnie pokusiłem się o sporządzenie tabelki przedstawiającej wszystkie długie piłki wybijane przez obie drużyny od szesnastki i jej okolic do mniej więcej 25-30 metra od bramki z pominięciem ewidentnych przerzutów wszerz boiska do konkretnego adresata (i dokładne, i niedokładne). Oto ona:
Liczba takich nietypowych dla tych drużyn zagrań, szczególnie w pierwszej połowie, jest zaskakująco wysoka. Co ciekawe, gdyby przyjrzeć się dokładnie minutom można zauważyć, że niekiedy wybicie piłki z jednej strony poprzedza wybicie z drugiej o zaledwie kilkanaście sekund. To z kolei budzi skojarzenia jeśli nie z typowo brytyjskim futbolem, to z lekkim chaosem na boisku, który (co mało kto dostrzega) fragmentami panował na murawie, w dużej mierze dzięki aktywnemu i skutecznemu pressingowi. Gdyby przyjrzeć się dokładnie i na chłodno temu spotkaniu, to z łatwością znajdziemy poza piłkami granymi na oślep sporo niedokładnych, krótkich i/lub prostych podań (nie będę rzucał przykładami i screenami, bo na to trzeba poświęcić sporo czasu, a zdjęcia – tym bardziej w kiepskiej jakości – nie pokażą tych momentów dostatecznie dobrze), problemy z przyjęciem piłki, jej prowadzeniem, tzw. „bilard”, gdzie piłka bez kontroli odbija się od zawodnika do zawodnika, złe decyzje lub podejmowane zbyt wolno etc. Druga połowa wyglądała pod tym względem nieco lepiej, co ma związek z mniejszą ilością rozpoczynania gry długimi wybiciami (patrz: tabelka). Więcej było gry dołem, od nogi do nogi, ale głównie w sektorach, skąd ciężko było o zagrożenie. Częściej przy piłce utrzymywał się Bayern, co nie przekładało się na sytuacje dla Bawarczyków, ale dzięki temu nie miała ich również Barcelona. Statystyki z oficjalnej strony UEFA także potwierdzają różny przebieg meczu przed przerwą i po niej: po 45 minutach Barcelona prowadziła w posiadaniu piłki, mając ją przez 51% wobec 49% Bayernu. W drugiej połowie, gdy gra „zeszła” na dół, goście, mając więcej zawodników w środku pola, zaczęli ją szanować, co do 77. minuty skutkowało brakiem klarownych sytuacji dla Barcelony (w porównaniu do pierwszej części) i posiadaniem piłki na poziomie 58% wobec jedynie 42% Dumy Katalonii, co na koniec dało Bayernowi 53%, a gospodarzom pozostałe 47%.
Co do pressingu, obie drużyny szafowały swoimi siłami i nie stosowały go przez pełne 90 minut, niejednokrotnie cofając się głębiej i przyjmując rywala na swojej połowie. Kiedy jednak czy to jedni, czy drudzy wyjść z pressingiem, na ogół kończył się on wybiciem, a rywal nie próbował go sforsować krótkimi podaniami:
Próby wysokiego odbioru futbolówki jak wspomniałem na ogół kończyły się wybiciami lub jak na drugim oraz ostatnim screenie próbami ryzykownych podań, przeważnie kończących się stratą (jak te dwa zagrania Rafinhi powyżej). Z nieudanego przerzutu Rafinhi skorzystał Messi, z czego w późniejszej fazie zrodziła się bramka na 2:0.
Bayern odpowiadał dokładnie tą samą bronią od początku spotkania:
Ostatnie ze zdjęć uznałbym za symboliczne. Gdyby w miejscu Rakitica znalazł się Xavi, a na ławce w miejsce Luisa Enrique Pep Guardiola, zapewne ter Stegen zamiast szukać długiego zagrania podałby krótko do Generała ze świadomością, że on tej piłki nie straci. Z Rakiticem takiej pewności nie ma, stąd obecny futbol Barcelony jest nieco bardziej bezpośredni, choć również efektowny i przyjemny dla oka.
Druga część meczu przyniosła pewne zmiany w sposobie konstruowania akcji przez Bayern, ale nie w defensywie, która wciąż popełniała szkoleniowe błędy:
Cała trójka z linii obrony, która zaczęła ten pojedynek, miała gigantyczne problemy ze zrozumieniem się i wyjściem w tempo przy zastawianiu pułapki ofsajdowej. Na każdym z powyższych zdjęć przynajmniej jeden piłkarz z bloku obronnego łamał linię, dając możliwość zagrania na wolne pole. Screen oznaczony numerem 3. przedstawia oczywiście ostatnią bramkę zdobytą przez Neymara, choć akurat wówczas Benatia miał mniej czasu na reakcję ze względu na tempo akcji i niepewność, czy arbiter przerwie grę. Błąd oczywiście popełnił, aczkolwiek zdarzały mu się większe wpadki, jak np. na pierwszym screenie.
Jak zostało wspomniane, Bayern w drugiej połowie nieco zmienił styl gry. Thiago mniej czasu spędzał z lewej strony przy linii bocznej, a więcej w środku, gdzie do spółki z Xabim Alonso wziął się za rozgrywanie i rozdzielanie piłek. Lahm powędrował znacznie bliżej prawej strony, momentami pełniąc niemalże rolę prawoskrzydłowego. W stronę kapitana gości przesuwał się także Mueller, zostawiając na szpicy osamotnionego Lewandowskiego. W ten sposób drużyna z Allianz Arena chciała stworzyć przewagę w tym sektorze boiska i za pomocą „małej gry” otworzyć tam korytarz do dośrodkowania bądź wejścia w szesnastkę:
Jednak mniej ofensywna gra Alby, powroty Neymara oraz pomoc od Iniesty niwelowały przewagę liczebną na prawej flance, a jakiekolwiek próby szybkiej i kombinacyjnej wymiany podań na małej przestrzeni nie przynosiły żadnego efektu. Inna sprawa, że Bawarczycy nie potrafili tak szybko jak Barcelona przenieść ciężaru gry pod pole karne przeciwnika, a jeśli już udało się im wyprowadzić kontrę, to za mało piłkarzy angażowało się w atak, przez co Blaugrana nie miała kłopotu z rozbijaniem tych akcji:
W fazie obronnej po przesunięciu Thiago bliżej środkowej strefy, swoją prawą stronę często wspomagał Thomas Mueller podobnie jak robił to Neymar w szeregach gospodarzy. Wtedy nieco wyżej przed trójkę Lahm – Alonso – Thiago przesuwał się Schweinsteiger, pełniąc rolę fałszywego napastnika:
W przypadku odzyskanie piłki z prawej strony przez kogoś z dwójki Rafinha – Mueller ustawienie Schweinsteigera dawało Bawarczykom możliwość przesunięcia gry bezpośrednio do playmakera bez konieczności przegrywania futbolówki przez Lahma (który na pewno nie daje takiej kreatywności i szybkości w podejmowaniu ofensywnych decyzji jak Schweini). Takich okazji Bayern jednak nie miał, choć należy powiedzieć, że Rafinha przy linii bocznej wygrywał większość pojedynków 1 na 1 z Neymarem.
Przesunięcie ciężaru gry w stronę prawej flanki kosztowało podopiecznych Guardioli mniejszą kontrolę nad prawą stroną Barcelony. Tym sposobem więcej swobody zostawiono Leo Messiemu już w pobliżu pola karnego Neuera, co nie powinno mieć miejsca. Ale miało:
Zostawianie wolnej przestrzeni Argentyńczykowi w tych sektorach połączone z brakiem zagęszczenia przedpola to – mówiąc wprost – czyste samobójstwo, o czym dobitnie przekonał się Bayern w 77. minucie, czyli na ostatnim z powyższych screenów. Oczywiście kolosalną robotę wykonał przy tym goli rozgrywający świetne zawody Dani Alves, zabierając piłkę Bernatowi, efektownie ogrywając Alonso i znajdując przed polem karnym wolnego Leo, który zrobił swoje.
Powiedzmy jeszcze krótko o drugim trafieniu Argentyńczyka:
Tutaj, co nie łatwo było dostrzec w pierwszej chwili, świetnie zachował się Busquets, podając idealnie w tempo do Rakitica. Timingiem zagrania zgubił i Thiago, i Schweinsteigera, a wracający Goetze nie zdołał przeszkodzić Chorwatowi w uruchomieniu Messiego. Na domiar złego Bernat znalazł się za plecami Argentyńczyka i tym samym znalazł się on w sytuacji 1 na 1 z Boatengiem w polu karnym – coś absolutnie niedopuszczalnego na tym poziomie. Później Leo od początku sugerował „pójście” na lewą nogę do środka, po czym błyskawicznym ruchem przełożył piłkę na prawą, a co działo się dalej wszyscy wiemy.
Po tym golu Barcelona zwolniła z pressingiem i cofnęła się całą drużyną głębiej nastawiając głównie na kontry, w efekcie czego Bayern miał piłkę dłużej, ale nic z tego nie wynikało, a gospodarze doczekali się dwóch kontr, z których jedna zakończyła się trafieniem Neymara najprawdopodobniej zamykającym ten dwumecz:
Czy w takim meczu, przy takim jego przebiegu można mówić o kontrolowaniu gry przez jedną z drużyn? Kwestia sporna. Z całą pewnością jednak Barcelona kontrolowała swoje poczynania defensywne, czego nie można powiedzieć o gościach z Monachium. Pewność Dumy Katalonii w obronie jako formacji, ale również rozumiana jako sposób organizowania gry w destrukcji przez cały zespół, począwszy od bramkarza, na napastnikach kończąc, jest imponująca. Moim zdaniem, to co zaprezentował zespół na tle takiego rywala z tyłu, jak również w przekroju całego sezonu, zasługuje na nie mniejsze brawa niż Messi, Suarez i Neymar. Atak wygrywa mecze, a obrona mistrzostwa – oby ta teza (biorąc pod uwagę naszą znakomitą grę obronną) znalazła potwierdzenie w najbliższym czasie.
A Bayern? Przede wszystkim widoczny był brak skrzydłowych, którzy potrafią zrobić różnicę, wygrać pojedynek na skrzydle. A w tych sektorach właśnie Bayern był bezproduktywny, głównie ze względu na fakt, że… żaden klasyczny skrzydłowy nie pojawił się na boisku (no chyba, że policzymy Juana Bernata). Stąd gra Bayernu momentalnie stała się czytelniejsza i zarazem wolniejsza, gdyż nie było komu zagrać szybkiej klepki w pobliżu pola karnego czy wejść dynamicznie w szesnastkę. Nijak nie umniejsza to roli (powtarzam się) znakomitej postawy bloku defensywnego Blaugrany.