21 listopada oczy całego piłkarskiego świata skierowane będą ku Estadio Santiago Bernabeu. To właśnie tam Real Madryt i FC Barcelona zmierzą się po raz kolejny w spotkaniu, którego otoczka wykracza daleko poza piłkę nożną. Jednak do tego czasu nie możemy narzekać na brak emocji. W 11. kolejce, która jest bezpośrednio poprzedzającą Klasyk zarówno Barcelonę, jak i Real Madryt czekają ciężkie przeprawy. Królewscy zmierzą się na Sanchez Pizjuan z Sevillą, a Blaugrana podejmie na własnym obiekcie Villarreal. Początek spotkania na Camp Nou w niedzielę o godzinie 16.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę niedaleką przeszłość to śmiało możemy powiedzieć, że Barcelona radzi sobie wyśmienicie z Villarrealem. Może nie bez problemów, ale Duma Katalonii ogrywa regularnie przedstawicieli Żółtej Łodzi Podwodnej. W ostatnich 10 spotkaniach między tymi drużynami aż dziewieciokrotnie triumfowała Barça, a raz mecz zakończył się bezbramkowym remisem. W tym czasie Katalończycy zaaplikowali rywalom 23 bramki.
Kiedy Villarreal ostatni raz przyjechał na Camp Nou w ramach rozgrywek ligowych kibice zgromadzeni na trybunach mieli okazję obejrzeć prawdziwe partidazo. Po niezwykle emocjonującym spotkaniu 3:2 triumfowała Barca. Co ciekawe aż czterech z pięciu strzelców bramek w tamtym meczu z pewnością nie ujrzymy w niedzielę. Leo Messi i Rafinha nie zagrają z powodu kontuzji, a Denis Czeryszew i Luciano Vietto latem zmienili barwy klubowe i opuścili szeregi Żółtej Łodzi Podwodnej. Jedynym zawodnikiem, który będzie miał szanse ponownie wpisać się na listę strzelców jest Neymar.
Prawdopodobnie to właśnie na barkach Neymara spocznie odpowiedzialność za zwycięstwo Blaugrany w meczu przeciwko Villarrealowi. Brazylijczyk pod nieobecność Leo Messiego udowadnia, że już teraz zasługuje na miano 'tego drugiego' na świecie, ustępując tylko genialnemu Argentyńczykowi. 23 - latek jest prawdziwym człowiekiem orkiestrą na murawie: strzela, asystuje, drybluje, notuje kluczowe podania - robi wszystko to co powinien robić lider drużyny. Nie widać po nim, aby odczuwał jakąkolwiek presję jaką bez wątpienia jest 'wejście' w buty Leo.
Na przedmeczowej konferencji prasowej Luis Enrique powiedział, że chciałby dać swoim zawodnikom więcej odpoczynku, ale niestety przez problemy z kontuzjami nie jest w stanie tego zrobić. Przypomnę, że Asturyjczyk nadal nie może desygnować na murawę: wyżej wymienionych Messiego i Rafinhi, a także Rakiticia, Douglasa, Ardy Turana, Aleixa Vidala, oraz zawieszonego Javiera Mascherano. Wszystko wskazuje na to, że między słupkami, tradycyjnie w La Liga, stanie Chilijczyk Claudio Bravo. Na prawej obronie hasał będzie Dani Alves. Środek obrony utworzą Pique i Mathieu. Na lewej stronie powinien wystąpić Jordi Alba, który odpoczywał w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Bate Borisov. Centralna część boiska to oczywiście Sergio Busquets, Andres Iniesta i Sergi Roberto. Nawet jeśli Lucho chciałby oszczędzić, któregoś z tej trójki, to najzwyczajniej w świecie nie ma kogo wystawić w ich miejsce. W formacji ofensywnej na tafli trawy - swoją drogą strasznie spodobało mi się to określenie - zameldują się błyskotliwy Neymar, krwiożerczy Luis Suarez, a także kompletnie odstający poziomem od tej dwójki Sandro albo Munir. Jakimś dziwnym trafem obaj zostali nominowali do nagrody Golden Boy.
W związku z tym, że jest to ostatni przystanek przed Gran Derbi, mimo ogromnych braków kadrowych, Barcelona nie może szukać żadnych usprawiedliwień i po prostu wygrać batalię z Villarrealem, żeby zapewnić sobie komfort przed wojną na Bernabeu. Kto wie, może Real potknie się w starciu z Sevillą i jeżeli Neymar z Suarezem ograją podopiecznych Marcelino to Barça pojedzie do Madrytu jako lider Primera Divison?
11. kolejka La Liga
FC Barcelona - Villarreal
8 listopada 2015, 16:00.