Hola BO!
Słowem wstępu - Ów temat siedział we mnie niczym Kova na ławie (piewrsze zdanie - joke zaliczony!), wił się w żołądku jak piskorz i dręczył zmęczony umysł z podobieństwem bliskim katordze całego wczorajszego dnia - top 3 najgorszych dni w moim osobistym życiu - oczywiście zachowując wszelkie proporcje. Niemniej jednak artykuł ten powinien powstać trochę wcześniej, lecz jak zwykle o wszystkim decyduje nieubłagalny i bezlitosny czas, którego jest ciągle zbyt mało.
W końcu jednak, podczas nieprzespanej nocy oraz, przede wszystkim!, przeczytaniu pewnego artykułu - w różnych źródłach oczywiście - (punkt zapalny - komentarze pod owymi artykułami), doszedłem do wniosku, że nastał moment, w którym poświęcę chwilę na kwestię osobiście mnie trapiącą od paru tygodni...
...Wiem, że wstępniak bardziej kojarzy się z blogiem, vlogiem czy innym srogiem jakiejś sfrustrowanej szesnastolatki, ale tak mi po prostu wyszło... Ci którzy mnie znają po prostu wiedzą, że się uzewnętrzniam - mam nadzieję (nie będzie zwierzątek!).
Do rzeczy.
Całkiem niedawno w brytyjskiej części internetów wyczytałem ciekawą wypowiedź Pepa Guardioli. Katalończyk stwierdził, że jest bliski zakończenia kariery trenerskiej! "Moje pożegananie już trwa".
Czytając dalej dowiadujemy się, że Pep nie widzi siebie jako 60/65- letniego trenera i Manchester City jest jednym z jego ostatnich projektów - o ile nie tym ostatnim. Stwierdzenie, lekko mówiąc, bardzo śmiałe i odważne. Chcąc je przeanalizować bardziej dogłębnie, musimy wyodrębnić dwa schematy:
1) "Nasz" - Pep Guardiola od zawsze był jakiś dziwny. Jako piłkarz nie był wybitnym talentem. Oczywiście nie był przeciętniakiem! Wciąż był jednym z najznakomitszych produktów La Masii... Miał za to coś, czego pozazdrościć mu mogło, i nadal może, większość kopaczy - Mózg! Guardiola-piłkarz kojarzy mi się przede wszystkim z inteligencją. Z analizowaniem gry. Z byciem "trenerem na boisku". Z myśleniem kilka zagrań do przodu. Z człowiekiem patrzącym poza schemat, mecz czy boisko. Gościem grającym "wszerz" a nie "wzdłuż". Dla mnie osobiście - Xavi ver. 1.0. (Sam Creus do jego wszystkich przymiotów dodał wzniesienie techniki o poiom wyżej - ale to temat na odrębny artykuł, w którym musi się znaleźć również Iniesta... może kiedyś.) Dlatego, moim zdaniem, był on tak wzorowym adeptem jakże dla niego ciekawej, nowatorskiej, prostej a zarazem efektownej i efektywnej, koncepcji Johana. Młody Pep kochał grać w gałę ale szukał do tego wyższej idei, którą dali mu trener Cruyff do współki z wyjątkowym klubem o nazwie FC Barcelona. Zagłebił się w niej, uwierzył w nią i oddał się niej w całości... Do czasu.
Odejście z Edenu/Barcelony w jego stylu jest dla mnie wciąż wyjątkowe. Nie opuszczał nas dla pieniędzy, trofeów czy sławy. Odszedł bo chciał się uczyć. Chciał poznawać. Kochał piłkę nożną na swój indywidualny sposób, jednocześnie zdając sobie doskonale sprawę, że na niej nie kończy się świat. Filozof.
Guardiola - Mister w pełni odzwierciedla swoje przekonania. W swoim macierzystym i ukochanym Klubie dokonuje rzeczy wręcz epickich. Wychowankowie, trofea, styl gry, itp, itd - sami zresztą wiecie... Wznosi swój Klub na wyższy, nieosiągalny dla innych, poziom nie jako innowator, lecz kontynuator. Czerpie z ideologii, którą chłonął od najmłodszych lat, nie dlatego że jest to dla niego najłatwiejsza droga. Nie dlatego, że innej nie zna.
Robi to, ponieważ przekonał się do niej, jest jej wierny i sam w sobie czuje, że jest to najdoskonalsza metoda grania w prostą dyscyplinę sportu zwaną piłka nożna. Sportu prostego, aczkolwiek granego na tak wiele różnych sposobów. Robi to jednak na swoim podwórku, mając wokół siebie ludzi o tej samej mentalności i postrzeganiu futbolu. Czas na trudniejszy test.
Znów opuszcza swój Klub, w swoim stylu. Nie dla pieniędzy, trofeów czy sławy. Oczywiście można mu zarzucić, że nie są to kluby zaściankowe, lecz pomyślcie o jego motywacji. Chciał zmienić kraj, poznać jego kulturę i wdrożyć dobrze znaną mu filozofię. Poza tym, nie jest jakimś przeciętnym treneiro, zatem o jego względy zabijają się ci najwięksi. Chyba nie ma lepszego pola do popisu? Przejmując czołową, bądź później jedną z czołowych ekip w kraju, można uruchomić swoje labolatorium praktycznie od dnia pierwszego. Kto z Was nie grał w CMa (czy FMa)?
Gdzie się nie pojawia, stara się wdrożyć filozofię, którą sam - dawno temu - uznał za słuszną. Oczywiście jako człowiek inteligentny wciąż wprowadza modyfikacje, lecz główne założenia pozostają te same. Jak to wyszło/wychodzi pozostaje już w naszej - kibiców - ocenie, lecz możecie mi wierzyć - jego to zbytnio nie interesuje.
Po tym telegraficznym skrócie, dochodzimy zatem do momentu, w którym trzeba przytoczyć wyżej wspomnianą wypowiedź: "Moje pożegnanie już trwa"
45 lat, jeden z najbardziej rozchwytywanych trenerów na świecie w jednym z najmocniejszych (na pewno najbogatszych) klubów na świecie. Trener, który w obecnych warunkach, nawet przy spektakularnej wpadce, wciąż może liczyć na topowy angaż. W końcu - czy się to komuś podoba, czy nie (Pozdro Sobi) - trener wciąż wyznaczający standardy i trener na którego bacznie spoglądają, kopiują, analizują i modyfikują swoje założenia praktycznie wszyscy pozostali szkoleniowcy - zarówno ci z absolutnego topu, jak i ci z niższych szczebli. Mimo, że od czasów legendarnego Pepteamu minęło już (dłuuuuuugie) 5 lat, to wciąż Guardiola pozostaje w ścisłej czołówcwe najlepszych trenerów na świecie - nie wg mnie, Ciebie, czy innych "Pepofobów" - lecz wg innych trenerów, zawodników czy szeroko pojętych ekspertów...
Przeczytaliście wszystko powyżej? Spoko. Pomimo to, pomimo że jest to sprzecznie z logiką, Pep zrobi swoje i - jeśli tak będzie czuł, to zrezygnuje z trenerki. Finito. Dla mnie będzie to w pierwszej chwili szok, lecz w żadnym momencie nie będzie to zaskoczeniem. On już taki dziwny jest. Po prostu. "Nasz" Mister. Nam pozostanie tylko czekać co nowego wymyśli - a na pewno będzie to związane z futbolem.
Super, ale co z drugim schematem??
2) "Ich"
Samograj z Barcelony. Wuefista. Messi mu wszystko wygrał. Mając takie gwiazdy, to trzeba wygrywać z automatu. Tiki taka sraka. Poszedł do Bayernu na gotowe i dał dupy. Miał nie kraść zawodników Barcelonie a robi inaczej, wafel. Nawet Franek Smuda by wygrał Bundensligę z tym Bayernem. City? Proszę cię. Łatwizna. Mourinho lepszy bo z Porto wygrał Ligę Mistrzów... Itp, Itd.
Powyżej mamy losowo przeze mnie wybrane cytaty, oklepane frazesy czy wręcz internetowe hejty w kierunku Pepa Guardioli, które przerabiałem w najróżniejszych zakątkach internetów (jest ich dużo więcej, wiem). Punkt drugi pozostawiam zatem otwartym polem do dysputy. Jeśli tylko będę miał sposobność, to włączę się do dyskusji. Jeśli nie, to zapewne ktoś inny zrobi to za mnie...
Jedyne co trzeba w tej materii podkreślić, to fakt że ten wyśmiewany wuefista zdobył monstrualną ilość trofeów i stworzył jedną z najlepszych (o ile nie najlepszą) drużyn w historii piłki nożnej. Chociażby za to należy się mu szacunek. Nawet wśród kibiców, którzy nie są jego zwolennikami (pozdro...). Oczywiście jestem tego świadom, że internetowe wymiany poglądów w przeraźliwej większości zeszły do poziomu mułu, lecz wciąż mam nadzieję na konfrontację z rzeczowym hejterem Pepa - czy to na żywo, czy w WWW.
Luis Enrique
Meritum całej sprawy.
Lucho nie jest i nigdy nie będzie typem trenera jakim był Pep. Odkryłem Amerykę?... Chyba nie.
LE w momencie objęcia posady nie był nawet idealnym wyborem na trenera pierwszej drużyny. Fajnie się prezentował - charakterny, zadziorny, DNA Barcy, grał z Pepem, nienawidzi Madrytu!!!. Wszystko pięknie, fajnie, ale ta Roma...
Mimo wszystko wejście miał piękne. Kontry.......... hmmmm..... tyle. Cała reszta to trzymanie się schematów już wcześniej nakreślonych. Wciąż jednak zdobył tryplet. Zmienił/zmienia charakterystykę linii pomocy (nie do końca wiem, czy była to jego własna koncepcja, czy może bierne dostosowanie się do bieżącącej sytuacji). Zrobił różnicę na konferencjach - to fakt.
Ogólnie to w żadnym wypadku nie hejtuje LE, po prostu jest to dla mnie idelany człowiek do wprowadzenia niuansów, lecz koniec końców trzyma się tego co w zespole było od jakiegoś czasu nakreślone - no i ma w pełni uzbrojone i gotowe do boju MSN! Oręż, który z całą pewnością jest głównym tematem mokrych snów każdego trenera piłkarskiego na świecie.
Lucho nie jest wizjonerem, jest rzemieślnikiem. Tak samo było na boisku w moim mniemaniu. Nie był pierwszoplanową gwiazdą. Doskonale się sprawdzał w swojej roli i poza tym dodawał ogromną dozę energii i motywacji - coś co powinien w troszkę większym stopniu wprowadzić do szatni jako trener. Tego właśnie nam od jakiegoś czasu brakuje - charakteru zza linii bocznej. Mamy ogromny talent w zespole, połączenie młodości z doświadczeniem. Mamy zawodników nasyconych trofeami - lecz wciąż ambitnych i dążących do utrwalenia swojego miejsca na piłkarskim Olimpie - oraz tych młodych głodnych sukcesów piłkarzy, którzy doskonale wiedzą gdzie się zdnajdują, z kim mają okazję grać i jakie możliwości się z tym wiążą.
Zatem biorąc to wszystko pod uwagę - ten Luis Enrique, w teorii, był świtnym wyborem!
Czy to się jednak gdzieś zatraciło? Czy możliwym jest scenariusz, że LE jako piłkarz był tak wyrazistą i mocną postacią tylko dlatego, że był otoczony gwiazdami? Czy, idąc dalej, już jako trener jego wyrazistość i moc blaknie w momencie gdy musi nad tymi gwiazdami zapanować? Może jest to kwestia charakteru? A może jest on po prostu kiepskim trenerem, który ma to szczęście że posiada tak wybitne trio w składzie? Sam nie wiem. Niby bronią go wyniki, lecz tęsknota za Guardiolą we mnie osobiście rośnie...
Uwialbiałem go jako zawodnika. Całą jego historię. Lecz opisując go jako trenera przychodzi mi na myśl tylko jedno słowo - miałki (może poza konferencjami, lecz to powinna być tylko wisienka na torcie...)
... Tu się teraz rodzi najważniejsze pytanie drogie BO. Kto? Dla mnie obecnie - znając historię klubu, jego tradycję oraz charakterystykę czy hierarchię zawodników pierwszego zespołu, jak i oczekiwania kibiców - nie ma obecnie trenera, który w pełni pasuje do schematu... A jeżeli takowy brylant i geniusz się znajdzie to, widząc w składzie Messiego, Neymara, Suareza czy Iniestę, i mimo wszystko chcąc wprowadzić swoje rewolucyjne zmiany - chyba jednak zastanowi się podwójnie...
Zatem żelazna ręka? Kontynuator? Kumpel-były piłkarz? Czy może jednak LE?
PS Ogromna prośba. Następny trunek jaki wypijesz, droga userko/drogi userze, wypij za zdrowie Agatki.