30 minuta meczu Valencia - Barcelona. Na murawie Mestalla całkowita dominacja Katalończyków, którzy szukają gola na 1:0, aby potwierdzić swoją przewagę. Na bramkę gospodarzy z niespełna dwudziestu metrów uderza Leo Messi. Piłka wymyka się z rąk Neto i o jakichś 30-50 centymetrów przekracza linię bramkową, a później zostaje wygarnięta przez bramkarza Nietoperzy. Zawodnicy Ernesto Valverde rozpoczynają radość, ale sędzia Ignacio Iglesias Vilanueva nie wskazuje na środek boiska. W szeregach gości szok, a gospodarze w kontrataku byli o włos od zdobycia bramki na 1:0. Szaleństwo. Pojawia się jednak pytanie: jak sędzia mógł nie widzieć tak ewidentnego gola? Był to oczywiście dowód na to, że VAR w Hiszpanii jest potrzebny bardziej niż w jakiejkolwiek innej lidze.
- Winę za tę sytuację ponosi LaLiga. Władze ligi nie chciały wydawać pieniędzy na goal-line technology i oglądają takie obrazki, a później mówią, że to najlepsza liga na świecie... - uważa emerytowany arbiter Eduardo Iturralde Gonzalez, dziś ekspert AS-a i Cadena SER, który jednak broni Iglesiasa Vilanuevy. - Widok na sytuację arbitrowi zasłonił interweniujący Neto, a jego asystent, słusznie, był na linii pola karnego, przypatrując się linii spalonego - tłumaczył Iturralde Gonzalez.
Sytuacja z meczu z Valencią przypomniała tę z poprzedniego starcia z Realem Betis na Benito Villamarin (1:1). Wówczas po strzale Luisa Suareza piłka również znacznie przekroczyła linię bramkową, ale sędzia, tylko ze sobie znanych przyczyn, nie zdecydował się uznać bramki. Co ciekawe, warto także dodać, że to nie pierwszy przypadek, gdy Iglesias Vilanueva popełnia tak duży błąd na niekorzysć Blaugrany. W ubiegłym sezonie nie podyktował on jedenastki dla Katalończyków za ewidentne zagranie ręką Bruno Soriano w meczu z Villarrealem (1:1).