Sergi Samper trenował pod okiem Pepa Guardioli, Luisa Enrique i Tito Vilanovy. Grał z najlepszymi piłkarzami na świecie. Defensywny pomocnik w stylu Sergio Busquetsa, który rokował na zawodnika pierwszego składu w niedalekiej przyszłości.
Piłka nożna bywa jednak brutalna. Mimo całej glorii, futbol na ogół przynosi też cierpienie i rozczarowanie. O tym najlepiej przekonał się Sergi Samper, który przez ostatnie dwa lata miał ogromnego pecha i był prześladowany przez kontuzje.
Więc dobrze jest spotkać go uśmiechającego się, gdy wchodzi do jednej z barcelońskich restauracji.
„To mój pierwszy dzień bez kul” – wyjaśnia, siadając do naszej rozmowy. „Jestem na rehabilitacji prawie codziennie”.
Samper rozpoczął okres przygotowawczy razem z pierwszą drużyną. Zagrał przeciwko Juventusowi w Nowym Jorku i Realowi Madryt w Miami.
„Byłem w dobrej formie przed sezonem i czułem się szczęśliwy”, mówi. „Barça jest tak znana w USA, że nawet nie możesz opuścić hotelu”.
„Nowy trener, Ernesto Valverde zmienił nieco styl i uczynił zespół bardziej kompaktowym. Być może nie jest to tak efektowna drużyna jak wcześniej, ale ta Barça dobrze broni i nie traci wielu goli. Valverde dobrze wykonał swoją robotę”.
Samper pierwszy raz udał się na Camp Nou mając pięć lat. „Było tam ogłoszenie szkoły piłkarskiej Barcelony wraz z numerem telefonu. Mój dziadek zadzwonił pod ten numer w następnym tygodniu. Poszedłem tam. To była jedna z tych szkół, za którą musiałeś płacić. O ósmej miałem testy przed dołączeniem do właściwej drużyny młodzieżowej. Byłem zachwycony. Byłem wielkim fanem Barcelony, a moim idolem był Xavi”.
Treningi miały miejsce cztery razy w tygodniu po szkole, od 19:00 do 21:00. Jego dziadek zabierał go na zajęcia przez większość czasu. Samper zawsze grał jako środkowy pomocnik. Jego kolegami z drużyny byli między innymi Héctor Bellerin i Jon Toral.
„W wieku 16 lat wszyscy trzej otrzymaliśmy ofertę dołączenia do Arsenalu. Wygraliśmy Nike Premier Cup na Old Trafford, a później pojawiły się propozycje. Hector i Jon zaakceptowali je i przeprowadzili się do Anglii. Ja miałem także ofertę z Chelsea. Pieniądze były znacznie większe niż te, które oferowała mi wtedy Barça. Moim marzeniem jednak było grać tutaj, w Barcelonie”.
Postęp Sampera był kontynuowany. Młody pomocnik przechodził przez kolejne drużyny młodzieżowe klubu i spędził trzy sezony w rezerwach. W międzyczasie studiował dziennikarstwo, ale jego prawdziwym powołaniem było zostanie piłkarzem.
„W wieku 16 lat trenowałem z pierwszą drużyną pod okiem Pepa Guardioli. To było coś niesamowitego, piłka poruszała się tak szybko… Pep wyjaśniał wszystko, każdy detal. Nawet to dlaczego jedno działanie prowadziło do następnego. Trening z nim był krótki i intensywny”.
„Byłem przekonany, że Xavi ma oczy z tyłu głowy. On widzi wszystko i zabierze Ci piłkę, jeśli nie będziesz wystarczająco szybki. Mówią, że nie spotyka się swoich bohaterów. Cieszę się, że spotkałem moich. Byli dla mnie wielką pomocą”.
„Xavi, jestem prawie pewien, był człowiekiem. Messi nim nie jest. Pochodzi z innej planety. Jego chęć wygrywania jest widoczna na treningu. Nienawidzi przegrywać i to jest klucz do jego sukcesu. Jego przyjaciel Luis Suárez jest równie konkurencyjny. Ich rywalizacja na treningu jest wyjątkowa, obaj muszą wygrywać”.
„Andrés Iniesta był tak dobry, jak można było się tego spodziewać. Najbardziej zaskoczył mnie jednak Sergio Busquets. Jest poważny, profesjonalny i taktycznie bezbłędny. Używa swoich nóg w taki sposób, abyś nie mógł się do niego zbliżyć i zamknąć mu przestrzeni”.
Trening z pierwszym zespołem był prawdziwym bodźcem. W wieku 18 lat Samper rozegrał 40 meczów dla Barçy B, która zajęła trzecie miejsce w Segunda División w sezonie 2013/2014.
„To był niesamowity rok pod przywództwem Eusebio. Mój pierwszy mecz przeciwko Realowi Madryt. Zagrałem w pierwszej drużynie przeciwko Sportingowi Gijón lub Deportivo La Coruña z doświadczonymi profesjonalistami. Zauważasz wtedy ogromny krok naprzód po tym jak grałeś tylko z piłkarzami z tej samej grupy wiekowej”.
Samper grał regularnie w każdej drużynie reprezentacji Hiszpanii od 15. do 21. roku życia. Został kapitanem rezerw w następnym sezonie, ale nadał trenował z pierwszą drużyną, szczególnie często robił to za kadencji Tito Vilanovy.
„To była dla nas tragedia, gdy Tito zmarł. Wiedzieliśmy, że był chory, ale mógł wyglądać normalnie na porannym treningu. To było tak jakby piłka nożna była dla niego ucieczką od choroby. Pewnego dnia było widać wyraźnie, że jest w kiepskim stanie. Jego pogrzeb był dla mnie bardzo trudny. Znam jego syna [Adrià Vilanova], który grał dla Barcelony i teraz jest w Herkulesie”.
Barça B miała problemy w sezonie 2014/2015 i ostatecznie spadła z ligi. „Graliśmy na takich stadionach jak Cornellà i przegrywaliśmy. Rywale byli zdesperowani, aby nas pokonać, ponieważ byliśmy Barceloną”, wspomina.
Jednak ten sezon dla Sampera był ważny. „Nowym trenerem został wtedy Luis Enrique i przed sezonem zostałem powołany do pierwszej drużyny na okres przygotowawczy. Grałem w sparingach z Niceą i Napoli. Zadebiutowałem w Lidze Mistrzów przeciwko Apoelowi Nikozja. Nie podejrzewałem, że wtedy zagram, nigdy wcześniej nie byłem w składzie meczowym. Myślałem jedynie, że mogę wejść z ławki i dostać dziesięć minut”.
Rodzina Sampera obserwowała go z trybun. „Są na każdym spotkaniu Barcelony, to dla nich normalne. Ale nie spodziewali się, że zobaczą mnie od początku. Dowiedzieli się o tym dopiero, kiedy ogłosili składy. Nie powiedziałem im wcześniej, że zagram”.
„Byłem nieco nerwowy na boisku, ale wygraliśmy 1:0. To nie był najlepszy mecz zespołu, ale wszystko było w porządku. Nigdy wcześniej nie grałem na Camp Nou, bo jak wiesz rezerwy grają na Mini Estadi. Widziałem dokładnie, gdzie siedzi moja rodzina, ale nie chciałem tam patrzeć, bo wolałem skupić się na mojej grze. Grałem z Xavim, Neymarem, Sergi Roberto i Pedro… Luis Enrique złożył mi gratulacje po spotkaniu”.
Po meczu Samper spotkał się z rodziną. „Moja matka i dziadkowie płakali”, wspomina Sergi, który zaczął być wtedy nazywany kolejnym talentem z La Masii.
„Pojawiałem się w gazetach i więcej ludzi rozpoznawało mnie na ulicy, ale nie zmieniło to niczego w moim życiu. Moja rodzina sprawiła, że twardo stąpałem po ziemi. Trenowałem z pierwszą drużyną w tygodniu i grałem dla Barçy B w weekend. Zagrałem w trzech meczach pucharowych w pierwszej drużynie, ale zawsze wiedziałem, że moja sytuacja będzie trudna, ponieważ Sergio Busquets gra na mojej pozycji”.
Samper zagrał w pięciu spotkaniach pierwszego zespołu w sezonie 2015/2016, wciąż występował też w rezerwach grających wtedy w trzeciej lidze. Nadszedł jednak czas, kiedy musiał zacząć grać regularnie na wyższym poziomie.
„Poszedłem do Granady na wypożyczenie w sezonie 2016/2017. Miałem oferty od różnych zespołów z ligi hiszpańskiej. Była oferta od Betisu i Valencii, ale Valencia nie była wtedy w najlepszej sytuacji. Paco Jémez, który właśnie wtedy dostał pracę w Granadzie, a wcześniej dobrze radził sobie w Rayo, zadzownił do mnie pewnego dnia. Powiedział mi, że będę ważną częścią jego drużyny. Podziwiałem styl gry jego drużyn. Przepracowałem okres przygotowawczy z Barceloną i dołączyłem do Granady w trzeciej kolejce sezonu. Po szóstej kolejce Paco stracił pracę”.
„To nie było dla mnie dobre, ponieważ trafiłem tam z jego powodu. Następny trener [Lucas Alcaraz] preferował bardziej fizyczny styl gry. To był zły rok. Zagrałem w meczu z Realem Madryt, w którym przegraliśmy 6:0”.
Granada walczyła w tym sezonie o utrzymanie i na siedem kolejek przed końcem postanowiła zatrudnić Anglika, Tony’ego Adamsa.
„Adams był przyjazny i przekazał nam swój entuzjazm. Miał jednak niewielkie doświadczenie jako trener i nie mówił po hiszpańsku. W zespole było 16. zawodników różnej narodowości, w tym tylko trzech Hiszpanów. Trudno było mu cokolwiek zmienić. Powiedział, że da nam kopniaka, jeśli nie będziemy biegać. Mówił też, że potrzebujemy lidera”.
Samper wrócił do Barcelony i kolejny raz spędził sezon przygotowawczy z pierwsza drużyną. Tym razem jednak trenerem był Ernesto Valverde. „Tylko 25. zawodników mogło być w składzie, a trener uznał, że najlepiej, gdybym został wypożyczony, bo wtedy będę grał częściej”.
Zawodnik przyjął to z pokorą, a wkrótce zgłosiło się po niego Las Palmas, które było prowadzone wtedy przez Manolo Márqueza. Kataloński trener był wielbicielem gry Sampera.
„Las Palmas było szanowane za grę w poprzednim sezonie i cieszę się, że będę mógł tutaj zdobywać minuty w lidze”, mówił krótko po transferze Hiszpan.
Sergi kolejny raz nie miał jednak szczęścia. „Tak samo jak w poprzednim sezonie, tak samo i teraz, trener, który chciał mnie w zespole stracił pracę po kilku meczach. Nie zagrałem wtedy ani jednego spotkania, ponieważ odniosłem kontuzję łydki w treningu na plaży. Nie mogłem w to uwierzyć”.
Samper wrócił do gry w październiku. Wtedy trenerem drużyny był już Pako Ayestarán, który i tak szybko został zwolniony. „W grudniu nowym trenerem został Paco Jémez. Pomyślałem – w końcu! Los się do mnie uśmiechnął. Grałem przeciwko Valencii w pucharze w styczniu i zremisowaliśmy 1:1. Później grałem przeciwko Eibar. Prowadziliśmy… W 70. minucie próbowałem odebrać piłkę i wtedy doznałem kontuzji. Wiedziałem od razu, że doszło do złamania. Słyszałem to. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało”.
Hiszpan wrócił do Barcelony w celu leczenia złamanej kostki. Od tej pory czas spędzał w szpitalu, w klubie i u prywatnego fizjoterapeuty.
„Każdego dnia było ciężko. Po prostu chciałem dostać uczciwą szansę. Dołączyłem do dwóch klubów, a trenerzy zostali zwolnieni w ciągu miesiąca. A do tego jeszcze doznałem poważnych kontuzji”.
Sergi wrócił do domu ze swoją mamą, tatą i bratem Jordim, który na co dzień jest zawodowym tenisistą.
„Mamy takie same sypialnie jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi. Bardzo lubię tenis. Byliśmy bardzo dumni widząc Jordiego biorącego udział w turnieju Rolanda Garrosa (French Open). Rozmawiałem z nim o mojej sytuacji i on uważa, że tenis jest znacznie trudniejszy niż piłka nożna. Chociażby dlatego, że podróżujesz sam, bez tego ducha zespołu. Mówi też, że nawet jeśli masz zły dzień, to w piłce możesz wciąż wygrać”.
„Powiedziałem mu, że w tenisie wszystko zależy od niego samego. W piłce nożnej, jeśli zagrasz złe spotkanie, możesz nie zagrać już przez miesiąc. W tenisie możesz podnieść się po porażce i wygrać kolejny mecz”.
Samper ma nadzieje wrócić do treningów jeszcze przed końcem sezonu. Dobrze wie, jakie trudności napotkają go, gdy już wróci do zdrowia.
„Barcelona jest dla mnie najlepszym klubem na świecie. Spełniłem swoje marzenie o grze tutaj. Zawsze kibicowałem temu klubowi, ale na mojej pozycji nie jest łatwo. Jeśli będę musiał odejść i szukać innych możliwości, to nie pozostanie mi nic innego jak to zrobić”.
„Widziałem też zawodników tutaj, którzy cierpieli. Mój bliski przyjaciel, Sergi Roberto nie grał przez długi czas i miał możliwość odejścia. Nie zaczął grać regularnie, dopóki nie skończył 23 czy 24 lat. Luis Enrique polubił go i miał większe szanse na grę po odejściu Daniego Alvesa. Wydaje się, że wszystko jest jeszcze możliwe”.
Sergi Samper ma aktualnie kontrakt z Barceloną do 30 czerwca 2019 roku. Klauzula jego wykupu wynosi aktualnie 50 mln euro i raczej nie wydaje się, aby ktokolwiek wyłożył taką kwotę za tego zawodnika. Wszystko czego potrzebuje aktualnie Samper to po prostu więcej szczęścia.