2000 rok. Rozpoczyna się wielki upadek Barcelony Gasparta i drugi z pięciu sezonów bez żadnego trofeum. Jeden z kapitanów, luis figo, pomimo wcześniejszych zapewnień odchodzi do Realu Madryt, a rekordowe pieniądze uzyskane z jego sprzedaży zostaną zmarnowane na dużo słabszych piłkarzy. Mało kto wiedział wówczas, że w trakcie tej degrengolady do Katalonii wprost z Rosario przyleciał niezwykle utalentowany piłkarsko 13-latek, który jednak zmagał się z poważnym problemem hormonalnym i groziła mu karłowatość. W swoim pierwszym meczu olśnił wszystkich trenerów w La Masii, ale były wątpliwości czy warto opłacać jego niezwykle kosztowną terapię. Ojciec nastolatka nalegał na pisemne potwierdzenie i Carles Rexach podpisał słynny kontrakt na serwetce. Reszta jest historią.
"Najlepszy jaki kiedykolwiek był. Najlepszy jaki kiedykolwiek będzie" - głosi napis pod pomnikiem Michaela Jordana przed halą United Center w Chicago i zapewne podobna laudacja w języku katalońskim znajdzie się za kilkanaście lat pod pomnikiem Leo Messiego, który niechybnie powstanie przed odnowionym Camp Nou. Messi przerósł jakiekolwiek wyobrażenia, które mieliśmy po jego przebojowym wejściu do pierwszej drużyny w 2005 roku i przede wszystkim eksplozji formy w 2007 roku gdy w ciągu miesiąca strzelił hat-tricka Realowi i zdobył legendarnego gola przeciwko Getafe, a przecież do końca jego kariery pozostało jeszcze kilka dobrych lat. W dniu 31 urodzin jego licznik pokazuje 552 gole w 637 oficjalnych meczach dla pierwszej drużyny Blaugrany, a także 64 bramki w 126 meczach dla dorosłej reprezentacji Argentyny. 9 mistrzostw Hiszpanii, 6 Pucharów Króla, 7 Superpucharów Hiszpanii, 4 Ligi Mistrzów, 3 Superpuchary Europy i 3 Klubowe Mistrzostwa Świata. Do tego Mistrzostwo Świata U-20 i Złoty Medal Olimpijski z reprezentacją. 5 Złotych Piłek i 5 Złotych Butów. Niezliczona ilość rekordów. Kolejnych kilka wkrótce zostanie pobitych. Historia dzieje się na naszych oczach.
To niestety jedne ze smutniejszych urodzin w życiu Leo. Reprezentacja Argentyny pogrążona jest w kryzysie i grozi jej nawet pożegnanie się z mundialem już po fazie grupowej. Leo zawodzi kibiców na całym świecie i nie jest w stanie w pojedynkę pomóc reprezentacji tak jak w eliminacjach strefy południowoamerykańskiej. Oprócz tego trzy sezony z rzędu odpadał w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i w ciągu ostatnich 7 sezonów wygrał ją tylko raz. Oddalają się marzenia o szóstej Złotej Piłce, a po powrocie do domu zamiast Griezmanna mogą na niego czekać Pjanić lub Mata.
Życzymy jednak Leo kolejnego worka pucharów z Barceloną i tego by został najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii na poziomie klubowym (goni w tej klasyfikacji swojego amigo, Dani Alvesa). Życzymy też dalszego czerpania przyjemności z kopania piłki i ciągłego głodu tytułów. A gdy gasną flesze i światła stadionu, spokoju i odpoczynku w Castelldefels z żoną i trójką synów. Sto lat Leo! Niech Twoje boiskowe cuda nigdy się nie kończą.