Ivan Rakitić czeka na ruch Barcelony, która może zamknąć możliwość jego transferu do Paris Saint-Germain. W jaki sposób? Oczywiście chodzi o nowy kontrakt, który z pewnością zostałaby zaakceptowany przez Chorwata. Jak czytamy na łamach dziennika ARA, Rakitić miał wykorzystać zainteresowanie Paryżan, aby sprawdzić, czy uda mu się dostać podwyżkę. Byłaby to zatem już druga poprawa kontraktu w krótkim czasie po Sergio Busquetsie. Hiszpanowi obiecana została podwyżka i wkrótce złoży on podpis pod nową umową, która będzie obowiązywała do sezonu 2022/23. Klauzula odstępnego miałaby wynieść w jego przypadku ponad 500 mln euro.
„To ryba, która gryzie swój ogon. Posiadanie dobrych zawodników sprawia, że otrzymuje się za nich dobre oferty. Potrzebujesz tych zawodników, aby wygrywać puchary, ale domagają się oni podwyżki w zamian za odrzucenie innych propozycji”, mówi jedno ze źródeł zbliżonych do klubu. Przyznaje ono jednocześnie, że w trakcie tego skomplikowanego sezonu trzeba będzie pracować nad znalezieniem nowych sposobów na osiągnięcie przychodów. Wszystko dlatego, że rozpoczynają się pracę nad Espai Barça. Klub chce otworzyć stadion im. Johana Cruyffa, wyburzyć Miniestadi w ciągu najbliższych miesięcy i zająć się infrastrukturą nowego Camp Nou. Prawa do nazwy nowego stadionu wciąż nie zostały sprzedane, choć kalendarz przewiduje nadzwyczajne zgromadzenie, w celu wybrania odpowiedniej marki, która zwiążę się z klubem na 20 lat. Negocjacje pozostają otwarte. Przez lata z obszaru ekonomicznego dochodziły głosy, że Barça musi zmierzyć się z sprzedażą zawodników pierwszego składu. „Zawsze jeśli pojawia się oferta z lepszym wynagrodzeniem, piłkarz wie, kto rozdaje karty i podejmuje działanie”, mówi jeden z byłych pracowników klubu. Przyznaje on także, że jedną rzeczą jest rozmawianie na chłodno, a drugą odpowiedzialność za pozbycie się podstawowego zawodnika. „Nikt nie chce przejść do historii jako ktoś, kto pozwolił na odejście kluczowego piłkarza”, mówią w klubie.
Zapobieganie utracie podstawowych zawodników sprawiło, że klub stał się więźniem własnych pensji. W poprzednim sezonie (2017/18) doszło do pewnych działań w celu zrównoważania budżetu. Ludzie będący ekspertami gospodarczymi, a tym samym FIFA, zalecają, aby nie przeznaczać więcej niż 70% dochodów w sezonie na wynagrodzenia profesjonalnych zawodników, także tych z innych sekcji sportowych. W minionym sezonie, Barça przeznaczała na te pensje aż 84% wszystkich dochodów. Warto jednak zaznaczyć, że był to sezon, w którym ustalono nowy rekord przychodów – 897 mln euro, co stanowi wzrost o 26% w porównaniu do poprzednich sezonów. Głównym tego powodem, była sprzedaż Neymara za 222 mln euro do Paris Saint-Germain. W tym sezonie nastąpił jednak kolejny wzrost wynagrodzeń, spowodowany przybyciem nowych zawodników. Może to spowodować opuszczenie zespołu przez takich piłkarzy jak Rafinha (mówi się o jego wypożyczeniu do Betisu) czy Rakitić. Barça w tym sezonie może wydać więcej niż 600 mln euro na wynagrodzenia, z czego aż 85% to pensje dla piłkarzy pierwszego zespołu. W ubiegłym sezonie ta liczba wyniosła około 588 mln euro. Nadal będzie ona jednak rosła, pomimo odejścia takich zawodników jak Javier Mascherano czy Andrés Iniesta.
Rafinha czeka na rozwiązanie swojej przyszłości
Praca Erika Abidala i Ramona Planesa, a także zmiana polityki sportowej, sprawiła, że w klubie zapanował większy spokój. Udało się dobrze sprzedać zawodników, na których nie liczył Ernesto Valverde, a także wzmocnić zespół. El Txingurri z pewnością nie chciałby teraz stracić Rakiticia, ani Rafinhii. Możliwość przejścia do Betisu tego drugiego stała się jednak mniej realna. Katalończycy rozważyliby jego sprzedaż, tylko gdyby pojawiła się za niego dobra oferta.
Poza tym, wciąż trwają prace nad sprzedażą Paco Alcácera, aby zyskać kolejne pieniądze. W klubie zastanawiają się także, jak poprawić kontrakt Rakiticia, aby nie ucierpiał na tym zbyt mocno budżet. Z każdym kolejnym sezonem wydaje się jednak, że klub jest coraz większym więźniem pensji swoich zawodników.