Kariera piłkarska Xaviego Hernandeza dobiega końca, ale jego myśli nadal intensywnie krążą wokół futbolu i sposobów na grę w piłkę. Były kapitan Barcy, który za 4 tygodnie skończy 39 lat, gra obecnie w katarskim Al-Sadd i właśnie w Dausze udzielił Juanowi Castro wywiadu, który tydzień temu ukazał się na łamach Marki. Zapraszamy do lektury...
Myślisz, że wyrównanie poziomu w La Liga jest pozorne?
- Nie, ciężko jest wygrywać. Od odejścia Pepa, poziom trenerów w Hiszpanii bardzo wzrósł. Ostatnio oglądałem mecz Espanyol vs Betis i było to wyśmienite spotkanie, bo obaj trenerzy [Rubi i Quique Setien - przyp. Marca] chcieli wygrać. To było fantastyczne, ale dostrzegam to wszędzie, nawet w meczach, w których żadna z drużyn nie chce grać piłką i trwa wyczekiwanie na potknięcie przeciwnika. Futbol zawsze jest piękny.
Coraz trudniej jest w nim stwarzać okazje. Widzieliśmy to podczas Mistrzostw Świata.
- Na Mistrzostwach Świata trenerzy są bardziej wyrachowani, bo boją się odpadnięcia. Jeden błąd i "papa". Rozumiem ich. Ja jestem z innej szkoły, takiej, w której chodzi o posiadanie piłki i podejmowanie ryzyka, ale 70-80% ludzi nie podejmuje ryzyka na Mundialu i czeka na okazję. To wstyd. Wyniki bronią cię przed ludźmi, ale nie przede mną. Francja pokazał mi jedynie, że została mistrzem. Byli zorganizowanym zespołem, niezbyt widowiskowym, ale z dużą dozą jakości. Ciężko pracują, bronią się przed kontrami, widać, że Griezmann i Mbappe wracają do obrony, ale mnie to nie ekscytuje. Jakkolwiek jednak, należy uczyć się od wszystkich.
Podążając tym tropem, kto Twoim zdaniem gra obecnie najlepszy futbol?
- Nie mam monopolu na mówienie prawdy, bronię wyłącznie jednego stylu. Dobra gra to dla mnie posiadanie piłki. Kiedy wychodzę na boisko, nie chcę, by rywal dawał mi nauczkę, cierpię, kiedy nie mam piłki. Dobra gra to wymienienie 20-30 podań, by znaleźć lukę lub wolnego zawodnika. Dla innego trenera, to będzie utrzymywanie małych odległości, zawężenie pola gry i kontrataki. W piłce każde podejście trzeba szanować.
Kto dobrze gra?
- Chelsea Sarriego gra dobrze, nawet jeśli nie zawsze. Lubię ich oglądać ze względu na asertywność przy piłce. Również Betis, Arsenal Emery'ego, Barcelona, Hiszpania Luisa Enrique i Tottenham Pochettino. To wszystko nie wspominając Guardioli, który jest w tym numerem jeden. To dla mnie wzór trenera.
Co najbardziej Ci się podoba w obecnym Manchesterze City?
- To, że piłkarze, którzy wcześniej się nie wyróżniali, przy Pepie to robią. Fernandinho, dla przykładu, wykonuje obecnie świetne podania. Obrońcy: Otamendi, Stones, Laporte. Widzisz ich i mówisz sobie: "Widać, że Pep dał im narzędzia do rozwoju".
Jak ocenisz grę Realu Madryt?
- Grają inaczej, ale wygrali trzy ostatnie Ligi Mistrzów. Kiedy nie utrzymują się przy piłce, nie wszyscy zawodnicy czują odpowiedzialność, szukają bardziej indywidualnych popisów, niż kolektywu. To gra, nie krytykując, mniej zorganizowana. To bardziej "ty atakujesz mnie, ja atakuję Ciebie". Zwykle wygrywają dzięki swoim umiejętnościom.
Dostrzegasz różnice między Julenem Lopeteguim, a Santiago Solarim?
- Myślę, że Lopetegui chciał wprowadzić dużo porządku do Realu Madryt, a oni nie robili tego w ciągu ostatnich 15-20 lat. [Lopetegui] jest bardzo metodyczny, jego drużyny grają w linii, wysoko pressują, a Real się do tego nie dostosował. Nie dali mu czasu.
Czy żal Ci, że tak szybko musiał odejść?
- Byłem bardzo krytyczny co do pory, w której opuścił reprezentację Hiszpanii. Powinien był poczekać do końca Mundialu, nie rozumiałem tego. Wymagasz od zawodników koncentracji, a ogłaszasz, że odchodzisz do klubu. Myślę, że to był błąd. To jednak zawsze szkoda, kiedy trener jest zwalniany. Nie dostał czasu, jak inni. Jak na przykład trener Hueski [Leo Franco - przyp. Marca]. Dopiero co awansowali, a on został zwolniony w październiku! Ja czuję w takich sytuacjach niesmak. Też będę na to narażony. Na kursach trenerskich mówią nam: "Nazywasz się Xavi, ale po porażce zwolnią Cię w 0,1 sekundy!"
Co możesz nam powiedzieć o Leo Messim?
- Co więcej można o nim powiedzieć? Jest już w stratosferze, ja dawałbym mu Złotą Piłkę co roku.
Czy nie uważasz, że w ostatnim czasie Barcelona zatraciła esencję swojego stylu gry?
- Nie, nie uważam tak. Barcelona zawsze chce grać piłką. I wysoko pressować. Nigdy tego nie stracili, nawet z Tatą Martino, kiedy nic nie wygrali. Są niuanse, na przykład Luis Enrique lubił szybkie przejścia do ataku, których niemal nigdy nie ćwiczyliśmy u Guardioli. Valverde jest bardziej pragmatyczny, gra 4-4-2 z lepszą organizacją pod presją. Ta esencja zawiera niuanse. Zasilił ją za to Arthur, ten chłopak nie traci piłki!
...ale rzadko ryzykuje.
- Mnie to również dotyczyło. Mając 20 czy 21 lat nie podejmowałem ryzyka zbyt często. Nie przełamywałem linii zbyt często. To kwestia pewności siebie. Wypracuje to.
Mówiąc o stylu gry, jak myślisz, co dałaby Ci rozmowa z Diego Simeone?
- Byłaby bardzo owocna, jestem o tym przekonany. Niezależnie od tego, czy lubię jego styl. Nie podzielam jego pomysłów, ale faktem jest, że jego piłkarze poruszają się niczym rakiety. Świetnie zarządza grupą, mocno ich motywuje. Uważam jednak, że ani Barcelona, ani Real, szczególnie jednak Barca, nie mogłyby grać w ten sposób. W Barcelonie nie byłoby to zrozumiane, to byłoby sprzeczne z tą kulturą. Cruyff pokazał nam tę drogę, a to zniszczyłoby tę formę. "Cholo" jest inny, ale to nadal wyśmienity trener.
Ludzie mówią, że nie potrafisz się ekscytować meczami Atletico.
- Trzeba zauważyć gdzie byli wcześniej, a gdzie są teraz. Owszem, ja grałbym inaczej i postaram się to pokazać, kiedy zostanę trenerem. W piłce jest jednak miejsce na wszystko. Łatwiej jest oczywiście niszczyć, niż tworzyć. Łatwo jest zażegnywać niebezpieczeństwo. Trudniej jest kombinować, prowadzić grę, podawać, ale na sam koniec najpiękniejszym jest radość ze zwycięstw i dominacji nad rywalem.
Lubisz Rodrigo Hernandeza?
- To świetny zawodnik, a byłby jeszcze lepszy przy stylu gry Barcelony. Ma jednak obie rzeczy, więc może grać w Atletico odbierając piłkę, naciskając na rywali i zamykając przestrzenie. Ma profil Barcy, dla mnie to najwyższy poziom, jak "Busi". Gra z podniesioną głową. Ehh... jest świetny. Myślę, że Barcelona powinna była go pozyskać.
Real Madryt nie ma nikogo o takim profilu, może Marcos Llorente?
- Obserwuję go od czasu tego świetnego sezonu w Alaves. Myślę jednak, że bardziej pasuje do Realu, do gry skrzydłami, jak Casemiro, nie tak pozycyjnie. Są piłkarze, których oglądając oceniam: "Ten pasuje do Barcelony, tamten do Realu Madryt". Na przykład: jak to możliwe, że Cazorla, czy [David] Silva nie zagrali dla Barcy? Byliby wyśmienici. Modrić ma oba profile, tak jak Rodri. Prowadzi grę, ale może też być buldożerem. W tym momencie jest najlepszy na swojej pozycji na świecie.
Zaskoczył Cię kryzys Realu po odejściu Cristiano Ronaldo?
- Tak, myślałem, że Real bez Cristiano Ronaldo będzie grał lepiej jako zespół. On daje Ci wiele indywidualnych popisów, jak na przykład 50 goli w sezonie, ale myślałem, że Real będzie bez niego grał bardzo dobrze. Właściwie, to pod wodzą Lopeteguiego zagrali kilka takich meczów, jak na przykład ten z Romą, albo z CSKA w Moskwie. Nie dano mu jednak czasu.
W Barcelonie tak się stanie po odejściu Messiego...
- Na pewno dostrzegasz, że Messi to nie tylko snajper, to playmaker, zagrywa ostatnie podania, niemal definiuje styl gry zespołu. Kiedy nie gra z powodu kontuzji, od razu to widać. To nie to samo. On przełamuje linie, rozrywa defensywę, drybluje i stwarza przewagę w ataku. Trzeba zaplanować fazę post-Messi, dbać o system szkolenia, a piłkarze, którzy już są w drużynie, jak Coutinho, Dembele, Sergi Roberto, Umtiti i Ter Stegen będą musieli przejąć pałeczkę.
Czy kibice Barcelony mogą odczuwać frustrację, że Real Madryt wygrał 4 z ostatnich 5 rozgrywek Ligi Mistrzów, w erze Messiego?
- Nie, ponieważ era Messiego jeszcze się nie skończyła. Zresztą jeśli spojrzysz na nią całościowo, to jest spektakularna. Bez niego klub wygrał jedną Ligę Mistrzów, teraz mamy ich pięć. Era Messiego nie jest zła, ale Real Madryt też ma swoją historię. Przed Cristiano Ronaldo wygrali Ligę Mistrzów dziewięć razy. Messi zaś zmienił historię Barcelony. Oni wprowadzili w piłce duopol w ostatnich 15 latach.
Podobają Ci się Frenkie De Jong i Matthijs De Ligt?
- Bardzo, pasowaliby do Barcelony. Nie tracą piłki, dobrze ją rozgrywają. Mają już DNA Barcelony wyniesione z Ajaxu, który zawsze był w tym dobry. Poza tym są młodzi.
A Vinicius Junior?
- Niewiele o nim wiem, ale widać po nim talent i pewność siebie. Jest jak Neymar, to tykająca bomba, ma ogromny potencjał... ale musi dojrzeć. Neymar się rozwinie, jest inteligentny. Mbappe również. Ciężko jest jednak znaleźć następców dla Messiego i Ronaldo. Nie wydaje mi się, by byli inni tak wyśmienici piłkarze, którzy tak bardzo mogliby dominować, jak ta dwójka. Kto strzeli 50 goli? Na przykład Luis Suarez to moim zdaniem jedna z najlepszych "dziewiątek" w historii Barcelony, ale dochodzi "tylko" do 30, a nie do 50. Złota Piłka będzie teraz przechodnia. Mbappe ma tak dobre warunki fizyczne, że nie musi dryblować. Grają do przodu i on zawsze do piłki dojdzie. Fizycznie przypomina mi Thierry'ego Henry.
Co takiego powiedziałeś o Isco, że stało się to kontrowersją?
- Nie mam nic przeciwko niemu. Uważam, że to wspaniały piłkarz. Wiesz o co chodzi? Ludzie, którzy nie rozumieją futbolu, lub nie są trenerami, nie rozumieją tego, co rozumie Isco lub Iniesta. On powinien być bardziej decydujący, zamiast popisywać się przed kibicami w środku pola. To bardzo fajne, ale nie jest produktywne. Isco jest zdolny, jak Iniesta, Silva, Modrić... To piłkarze, którzy powinni być decydujący. Isco powinien zrobić krok naprzód i wydawało się, że zrobił to u Lopeteguiego w reprezentacji, jak na przykład z Włochami. Ze swoim talentem powinien tak grać w wielu meczach. Nie wystarczy "wow" w środku pola. Wystarczającym byłoby "wow" podparte asystą lub golem. Trzeba robić różnicę, jak Asensio albo Coutinho.
Czy reprezentacja Hiszpanii traci swój styl?
- Nie, ale ciężko jest wygrywać. My mieliśmy trochę szczęścia. Jestem przekonany, że za naszych czasów wygralibyśmy karne z Rosją. Oni zostali zatrzymani i wszyscy spojrzeli w przeszłość. Iniesta i Xavi z 2006 roku też byli bardzo krytykowani, jak Isco i Asensio teraz, bo nie wygrywaliśmy. Tak już jest, ale wygrywanie jest trudne. To, co się wydarzyło, było historyczne... ale jeszcze tam wrócimy.
Rozumiesz tarcia między Luisem Enrique i Jordim Albą?
- Tak, znam ich obu i wiem, że obaj są bardzo charakterni. Mieli mały problem, ale to już za nimi. Jordi Alba jest najlepszy na swojej pozycji. To była tylko kwestia czasu.
Luis Enrique wydaje się milszy...
- (śmiech) Serio? Nie tak, jak by się wydawało. To bardzo szczery gość, bardzo bezpośredni, jest bardzo dobrze przygotowanym szkoleniowcem z mocną osobowością. Ma mocny przekaz. Świetnie pasuje do reprezentacji, tak jak jego sztab: Robert Moreno, Rafel Pol itp. Są bardzo dobrzy.