FC Barcelona kontynuuje prace nad ściągnięciem lewego obrońcy, aby zapewnić konkurencję Jordiemu Albie i tak, by bez niego jakość na lewej stronie bloku defensywnego nie spadła. Członkom pionu sportowego podoba się Junior Firpo - 22 latek, lewonożny ofensywny obrońca, silny, szybki i z dużym potencjałem. Jednak Betis żąda za niego ponad 25 milionów euro, a podpisanie z nim klauzuli nie wchodzi w rachubę, ponieważ jest ona ustalona na 50 milionów euro. Wiedząc, że nowy zawodnik będzie jedynie zmiennikiem Jordiego Alby, klub nie chce wydawać takich kwot, mając także na uwadze, że może to zablokować rozwój Miradny. Urodzony w Sewilli 19-latek nie może liczyć na zaufanie Valverde, lecz klub wierzy w niego w dalszej perspektywie i wierzy, że może on w przyszłości wmocnić pierwszą drużynę.
Mając to na uwadze, Barcelona rozważa inne opcje. Jedną z nich jest zakup bardzo dobrego lewego obrońcy, który byłby równym konkurentem dla Alby. Jak podaje Mundo Deportivo, tym zawodnikiem jest David Alaba, o którym niewiele mówiono tego lata w kontekście zmiany klubu. Austriak, który skończył 27 lat w czerwcu, gra obecnie w Bayernie Monachium i jest jego ważnym ogniwem, choć sam zawodnik uważa, że jest on teraz w kluczowym momencie swojej kariery. Jego kontrakt wygasa w 2021 roku, lecz Bayern rozpoczął już wyraźną zmianę cyklu z zamiarem odmłodzenia swojego zespołu. Dodatkowo, do zespołu z Bawarii przyszedł ważny konkurent dla Austriaka: 23-letni Lucas Hernandez. Podobnie jak Alaba, były zawodnik Atletico może grać jako lewy lub środkowy obrońca, a Bayern wydał na niego 80 milionów euro. Wydaje się więc logiczne, że to on będzie w przyszłym sezonie podstawowym zawodnikiem. Zamiarem klubu z Bawarii jest radykalny wstrząs zespołem po ostatnim sezonie pełnym cierpień. Trzech weteranów, czyli Robben, Ribery i Hummels już odeszło, a niemiecki klub nie wyklucza dalszych pożegnań z zawodnikami z wieloletnim stażem w zespole. Jednym z nich jest Jerome Boateng. Alaba dołączył do Bayernu w 2009 r. i od tego czasu jest tam tylko z jedną przerwą: wypożyczeniem w sezonie 2010/11 do Hoffenheim.
Jest jeszcze inny aspekt, który mógłby pomóc Barcelonie i skłania niemiecki klub do rozważenia sprzedaży obrońcy: Alaba ma umowę do 2021 roku i póki co nie chce jej przedłużać. Innymi słowy, już następnego lata zostanie mu jedynie rok kontraktu, a Bayern będzie miał mało argumentów, aby uzyskać wtedy za zawodnika wysoką kwotę. Jednak tego lata mogą oni otrzymać przyzwoitą sumę. W Barcelonie wiedzą o tym i już pytali o austriackiego obrońcę. Na razie odpowiedź Bayernu jest negatywna: Alaba nie jest sprzedaż. Ale rzeczywistość jest inna.
Sam gracz nie wyklucza wyjścia, jak sugerował w oświadczeniu nieco ponad trzy miesiące temu. Już wtedy można było wyczuć, że Bayern planował odbudowę zespołu i nie był nieświadomy, że posiada zawodników, których można sprzedać po przyzwoitej cenie. Tymczasem w Barcelonie ceni się jakość Alaby, jego wszechstronność [możliwość gry jako boczny obrońca, carrilero (pomocnik wspomagający bocznych obrońców, a przede wszystkim harujący w cieniu innych piłkarzy w pomocy jako łącznik między defensywą a atakiem. Swego czasu taką rolę odgrywał w reprezentacji Włoch Claudio Marchisio, a w Juventusie Mauricio Isla czy Arturo Vidal. - przyp.red.), defensywny czy środkowy pomocnik]. Z parą Alba-Alaba, Valverde i cules byliby więcej niż spokojni o pozycję lewego obrońcy, gdzie w zeszłym sezonie dochodziło do niestabilnych sytuacji i gracze jak Miranda, Vermaelen, Semedo czy Sergi Roberto musieli zastąpić Jordiego Albe.