Nie było wybuchu pod Wezuwiuszem
FC Barcelona zremisowała z SSC Napoli 1:1 w wyjazdowym, pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Na gola Mertensa odpowiedział w drugiej połowie Griezmann. Czerwoną kartkę otrzymał Vidal, a kontuzji doznał Pique, którego prawdopodobnie nie zobaczymy w niedzielnym Klasyku.
Od samego początku spotkania gospodarze postawili na własnej połowie autobus, którego nie powstydziłby się Jose Mourinho. Podopieczni Gattuso stanęli w zasadzie w dwóch liniach blisko siebie i biegali za piłką rozgrywaną w okolicach środka pola przez obrońców i pomocników Barcelony. Niestety wszystkie akcje miały ten sam finał - niezrozumiałe próby przerzucania piłki górą i aut, aut bramkowy lub po prostu strata. Raz nieco więcej miejsca miał Messi, ale nie zdołał w porę odegrać piłki do Griezmanna. Napoli wyszło z jednym groźnym atakiem, Zieliński podał do Mertensa, a ten... strzelił w samo okienko bramki Ter Stegena, niespodziewanie wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie. Wróciły koszmary z Mediolanu, Paryża, Turynu czy Rzymu. Obawy rosły ponieważ do końca pierwszej połowy (w której gospodarze przebiegli o 7 kilometrów więcej niż Barca) obraz gry nie zmienił się, a Blaugrana nie stworzyła pół groźnej sytuacji.
Początek drugiej połowy nie zwiastował poprawy. Plusem był agresywny pressing blisko bramki Napoli, wymuszanie strat, całkiem uważna gra w obronie, ale ofensywa kulała. Wszystko zmieniło się gdy gospodarze reklamowali faul w środku pola, sędzia kazał grać dalej, środkowy obrońca Napoli fatalnie złamał linię spalonego, a Busquets pięknym podaniem uruchomił w międzyczasie Semedo, który podał do pilnującego spalonego Griezmanna i Francuz stał się pierwszym piłkarzem innym niż Messi od czasu Neymara, który strzelił gola w wyjazdowym meczu fazy pucharowej. To zmieniło postać rzeczy - 1:0 dla Napoli było wynikiem niebezpiecznym, a 1:1 to już był wynik, po który de facto Barca tu przyjechała. Gospodarze nieco opadli z sił w końcówce (choć i tak przebiegli 107 kilometrów, a Blaugrana znów skandalicznie mało - okrągłe 100), ale i tak znów groźnie kontratakowali i ponownie drużynę ratował Ter Stegen. Fatalne zawody rozegrał Firpo, na którego szła każda akcja Napoli w końcówce. Barcelona w całym meczu oddała tylko jeden celny strzał, więc pod koniec mieliśmy wyłącznie próby zablokowane i kolejne nieudane dryblingi Messiego w okolicach pola karnego. Kompletnie niepotrzebną czerwoną kartkę w ostatniej minucie gry obejrzał Vidal, który po ostrym faulu (zasłużona żółta) wdał się w niepotrzebne przepychanki i obejrzał natychmiast drugą żółtą kartkę. Na domiar złego w doliczonym czasie gry Pique źle wylądował po wysoku i podkręcił staw skokowy, a z boiska schodził utykając, z grymasem bólu na twarzy. Jego występ w niedzielnym meczu z Realem jest mocno zagrożony.
Ostatecznie Barcelona wywozi z Włoch bramkowy remis i jest to oczywiście korzystny wynik przed rewanżem na Camp Nou. Czekamy z nadzieją na powrót do zdrowia Alby, a teraz w spokoju możemy się zastanawiać czy Pep Guardiola "napocznie" Real Madryt w środę i czy Blaugranie po raz kolejny uda się wygrać na Santiago Bernabeu, co bardzo zwiększyłoby szanse na trzeci z rzędu tytuł mistrza Hiszpanii.
SSC Napoli - FC Barcelona 1:1 (1:0)