Cules zgromadzeni dzisiaj w Palau Blaugrana na meczu ostatniej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów obejrzeli niesamowite widowisko, pełne zwrotów akcji, genialnych rozwiązań i zarazem przestrzelonych najprostszych pozycji strzeleckich.
FC Barcelona w starciu tytanów, w grze nerwów, w atmosferze play – off, pokonała Mol Pick Szeged 30-28, zdobywając 4 ostatnie bramki w meczu, tym samym wyprowadzając wynik spotkania na swoją korzyść.
Okoliczności spotkania:
Barca do meczu przystępowała z zapewnionym pierwszym miejscem w grupie, a Madziarzy z koniecznością odniesienia zwycięstwa, celem zajęcia drugiego miejsca w dywizji A.
Teoretycznie powyższe wskazywało na mentalną przewagę po stronie ekipy z Segedynu.
Za Barcą z kolei przemawiały dwie inne okoliczności. Pierwsza to tradycja wedle której FC Barcelona w Palau Blaugrana wygrywa ze wszystkimi, a kolejna to fakt, że katalońska drużyną pałała żądzą rewanżu za jedyną porażkę w tegorocznej fazie grupowej, którą poniosła z rąk węgierskich szczypiornistów.
Teorie, okoliczności to jedna sprawa, natomiast dzisiaj w Palau Blaugrana przekonano się, że piłka ręczna jest rywalizacją tu i teraz bez dodatkowych, pośrednich uwarunkowań, jest emocją i grą nerwów.
Węgierscy zawodnicy, jako pierwsi w tym sezonie postawili się Barcy w ich hali, a Katalończycy odpowiedzieli umiejętnością gry w meczach na styku i żelaznymi nerwami w decydujących sekundach spotkania.
W Barcy genialne spotkanie rozegrał Luka Cindrić, a w węgierskim zespole Richard Bodo i Mirko Alilovic.
Powody do zmartwień i przemyśleń dla sztabu Barcy:
1. Madziarzy łatwo zdobywali bramki z prawej strony obrony katalońskiego zespołu,
2. Katalończycy nie trafiali z prostych, klarownych sytuacji,
3. Kontuzja Dika Mema.
Barca 30, Pick Szeged 28.
Najlepsi strzelcy:
Barca – Cindric 7 goli, Fabregas 4 bramki,
Pick Szeged – Bodo 7 bramek, Maqueda 5 goli.