Niestety, podczas jutrzejszego El Clasico zabraknie najmocniej świecących punktów obu ekip w czasie pierwszego starcia w tym sezonie - przybyłych z Mediolanu Kaki i Zlatana Ibrahimovica. Brazylijczyk był chwalony za pociągnięcie do gry swojej drużyny, natomiast Szwed zdobył bramkę na wagę trzech punktów. Obaj pauzować będą z powodu urazów. Były gracz Rossonerich wciąż zmaga się z kontuzją mięśnia przywodziciela. Zlatan z kolei nie wyleczył na czas naderwanego mięśnia płaszczkowatego i opuści drugie niezwykle istotne spotkanie. Wcześniej z tego samego powodu nie został włączony do kadry na mecz z Arsenalem.
Od listopada zmieniło się wiele. Real w coraz mniejszym stopniu przypomina zlepek indywidualności, a zaczyna wyglądać jak drużyna z prawdziwego zdarzenia. Co prawda Królewscy wciąż mają problemy ze zmobilizowaniem się na najważniejsze starcia, lecz w żadnym wypadku nie można ich lekceważyć. Zwłaszcza Barcelona nie może popełnić tego błędu udając się na Santiago Bernabeu. W przeszłości taka postawa przed meczem z odwiecznym rywalem została już kilkukrotnie skarcona.
Stolica Katalonii ma nowego-starego bohatera. Leo Messi wznosi się na wyżyny niedostępne dla zwykłych śmiertelników, takiej furory nie zrobił nikt od czasów Ronaldinho - a może i jeszcze dłużej? Gdy wydawało się, że Argentyńczyk nieco przystopował, strzelił cztery bramki Arsenalowi w rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Mylił się ten, kto uważał, iż zawodnik rodem z La Masii szczyt swojej formy uzyskał w zeszłym sezonie, za co został nagrodzony Złotą Piłką. Z meczu na mecz Leo potwierdza hasło reklamowanej przez siebie marki - impossible is nothing.
Obóz Barcelonismo podzielony jest w przedmeczowych prognozach. Wśród części kibiców dominują pozytywne komentarze, aczkolwiek są one mocno stonowane i lekko asekuracyjne. Druga grupa żądą pogromu, takiego jak rok temu. Nastroje te próbuje tonować Gerard Pique, twierdzący, że "2-6 jest niemożliwe do powtórzenia". Wtóruje mu Pep Guardiola, który pomimo to zapowiada "niezłe spotkanie".
W tym sezonie Real jest prawdziwym hegemonem własnego boiska, gdzie nie stracił ani jednego punktu na 15 rozegranych meczów. Wszelkie remisy i porażki zanotował wyłącznie w spotkaniach wyjazdowych. Najbliżej zwycięstwa w Madrycie była Sevilla, która prowadziła na Bernabeu 2-0. Podopieczni Manuela Pellegriniego wzięli się w garść w dalszej części gry i byli w stanie wbić przyjezdnym trzy bramki. Takie potyczki odsłaniają słabe strony Realu, jak i ukazują jego zawziętość w dążeniu do celu. Z jednej strony wbicie im kilku goli nie jest zadaniem arcytrudnym, aczkolwiek utrzymanie tego wyniku to zupełnie inna bajka. Szczycąca się szczelną defensywą Barça zyskuje w tym aspekcie. Zwłaszcza, że o zdobycie bramek zatroszczy się ktoś taki jak Leo Messi.
W ostatnich latach Barça przeplatała magiczne występy w wyjazdowych Gran Derbi z totalnymi klęskami. Wystarczy tu wspomnieć ostatnie dwie potyczki rozegrane w stolicy Hiszpanii. Idealnie podsumował je komentator Canal+, Jacek Laskowski po golu Pique wieńczącego zeszłoroczne 2-6:
Jeżeli rok temu Barcelona witała szpalerem Real przed spotkaniem tych drużyn na Santiago Bernabeu, to dziś tak naprawdę Real powinien ten szpaler ustawić po meczu.
Pomimo braku różnicy punktowej, obecna sytuacja mocno przypomina tę z poprzedniego sezonu. O losach tytułu mistrzowskiego w głównej mierze zadecyduje bezpośrednie, rewanżowe starcie, pomimo że do końca rozgrywek pozostanie jeszcze 7 kolejek. Reszta drużyn nie jest w stanie podjąć rękawicy rzuconej przez dwóch odwiecznych rywali. Poza odświętnymi sytuacjami nikt nie może im zagrozić choćby w pojedyńczym meczu. Na 90 możliwych do zdobycia punktów obie ekipy mają na swoim koncie nieprawdopodobną liczbę 77 oczek. Wystarczy dodać, że w analogicznym momencie poprzedniego sezonu Barça miała tych punktów 75, a Real "zaledwie" 69. Jeśli gospodarze zwyciężą w tym meczu, raczej nie dadzą odebrać sobie końcowego triumfu, zyskają mocniejszy wiatr w żagle oraz najprawdopodobniej lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Remis usadowi Barcelonę na fotelu lidera, a ewentualne zwycięstwo da jej nawet szansę na jedno potknięcie bez żadnych konsekwencji.
Real Madryt - FC Barcelona; 10/04/2010 godz. 22:00
Arbiter: Manuel Mejuto González
Prawdopodobne składy
Real: Casillas - Sergio Ramos, Albiol, Garay, Arbeloa, Gago, Xabi Alonso, Van der Vaart, Marcelo, Cristiano Ronaldo, Higuain
Barça: Valdes - Alves, Puyol, Pique, Maxwell, Busquets, Xavi, Keita; Pedro, Messi, Iniesta
Transmisja meczu: Canal+ Sport, studio meczowe od 21:40