Już od jakiegoś czasu spekulowano, że Portugalczyk może być głównym celem transferowym dla Florentino Péreza, jeżeli ten zostanie sternikiem stołecznego klubu. Tak też się stało, gdyż 5 lipca po raz pierwszy Figo został nazwany obietnicą wyborczą Péreza, dzięki której odbierze władzę dotychczasowemu prezydentowi, Lorenzo Sanzowi.
Już wtedy Figo obiecał Pérezowi transfer, jeżeli ten wygra wybory, lecz niewielu wierzyło w te doniesienia. Po pierwsze dlatego, że musiałby on zapłacić klauzulę odejścia zawartą w kontrakcie Portugalczyka, która wynosiła 10.270 milionów peset (61.7 mln euro). Po drugie uważano, że zawodnik mocno identyfikuje się z katalońskim klubem, którego barw bronił od pięciu sezonów.
Z pewnością Figo i jego agent, José Veiga, wątpili w możliwość zwycięstwa Péreza, ale gdy stało się ono faktem, nie mogli już zrobić kroku w tył. Dali słowo i go nie złamali.
W poniedziałek, 24 lipca 2000 roku został zaprezentowany jako nowy nabytek Królewskich. Piłkarz, który nie czuł się odpowiednio doceniany na Camp Nou powiedział, iż jego transfer jest efektem działania szefów Barcelony, którzy „bardzo ułatwili odejście”, nie odpowiadając na jego prośby. Nie zrobili tego, choć później Gaspart wyrównał ofertę złożoną zawodnikowi przez Real. Wcześniej w klubie panował chaos związany z wyborami.
Figo, który nie czuł się zbyt pewnie podczas prezentacji z Pérezem i Alfredo di Stéfano zapewnił:
„Doskonale wiedziałem, że będzę grać w Realu Madryt. Mam czyste sumienie”.Podziękował także kibicom Barcelony mówiąc, że zawsze go dobrze traktowali.
Spytany o przyszłość i mecz ze swoimi dawnymi kolegami powiedział:
„Nie będzie to proste przez rywalizację między tymi klubami, ale mam nadzieję być tak szczęśliwy w Madrycie, jak byłem w Barcelonie”.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź ze stolicy Katalonii. Nowo wybrany prezydent, Joan Gaspart, stwierdził:
„Zapłaci on za to. Choć nie widziałem dokumentu podpisanego przez Veigę i Florentino, to jest to niemoralne. Real ściągnął zawodnika, który nie wie, co to znaczy być wiernym barwom. Będę starał się mieć dobre relacje z Pérezem, ale mu tego nie zapomnę”.