FC Barcelona i Atlético Madryt wkrótce znów zasiądą do rozmów. W styczniu kluby dogadały się ws. odejścia Memphisa Depaya, który na sześć miesięcy przed końcem kontraktu z Dumą Katalonii zamienił Camp Nou na Wanda Metropolitano. Barça otrzymała za gracza trzy mln euro (plus milion zmiennych), a także zapewniła sobie opcję wykupu Yannicka Carrasco za 15 mln euro po tym, jak madrytczycy nie zgodzili się go wypożyczyć w zimowym okienku transferowym.
Barcelona planuje jednak renegocjować tę kwotę. Klub wciąż musi obniżyć wydatki na pensje. Chce wykorzystać to, że Carrasco pragnie grać w Blaugranie i że został mu rok kontraktu, aby przekonać Atleti.
Oznacza to, że Barça zrobi Atlético to samo, co Atlético zrobiło Barcelonie z Griezmannem. Swego czasu kluby ustaliły, że po dwóch latach wypożyczenia, które rozpoczęło się w sezonie 2021/2022, madrytczycy wykupią Francuza za 40 mln euro. Atleti ostatecznie jednak renegocjowało cenę za gracza i 10 października osiągnęło porozumienie z Barçą ws. transferu za 20 mln euro stałych i cztery mln zmiennych. Klub z Wanda Metropolitano wiedział, że Duma Katalonii ma problemy z finansowym fair-play, a powrót Griezmanna przysporzyłby jej jeszcze więcej kłopotów.
Teraz Barcelona chce dobrze rozegrać swoje karty i powtórzyć ten sam ruch z Carrasco w roli głównej.