Dzisiaj w wieku 80 lat po długiej walce z chorobą Alzheimera zmarł Terry Venables.
Mowa o śmierci, ale tekst jest o człowieku zawsze pełnym życia, uśmiechniętym, dowcipnym, otwartym, niespotykanie inteligentnym i potrafiącym dotrzeć do najtrudniejszych charakterów piłkarskich (Schuster, Gascoigne) wydobywając z nich wszystko co najlepsze dla drużyny.
Do Barcy dołączył w 1984 zastępując ulubieńca kibiców Menottiego z zadaniem poradzenia sobie z erą post Maradona.
Kibiców pozyskał już w meczu o Puchar Gampera, przed którym wygłosił płomienną mowę do Cules, a wszystko ugruntował zwycięstwem w El Clasico na Estadio Bernabeu 3-0 w spotkaniu otwierającym ligowy sezon.
Nie mając do dyspozycji Diego postawił na Bernda Schustera czyniąc go absolutnym liderem zespołu, a Niemiec odwdzięczył się Misterowi rozgrywając najlepszy sezon w swojej karierze.
Terry wprowadził do Barcy innowacyjny system 4-4-2, bazując na dobrych stoperach Migueli, Julio Alberto, Alexanco i opierając akcje ofensywne na skrzydłach z maksymalnym rozciąganiem gry, w czym niezastąpiony był Lobo Carrasco.
Duma Katalonii odzyskała blask, a przede wszystkim po 11 latach niebytu ponownie została Mistrzem Hiszpanii.
Kolejny sezon to epickie rywalizacje w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Barca wyeliminowała obrońców tytułu z turyńskiego Juve, bardzo mocne Porto, które rok później wygrało rozgrywki, a w półfinale dokonała historycznej remotandy z IFK Goetoborg: przegrana w Szwecji 0-3, po czym zwycięstwo 3-0 na Camp Nou i awans po karnych 5-4.
Finał walki o najważniejsze europejskie trofeum to sewilska katastrofa (0-0 ze Steuą Bukareszt i porażka w karnych 0-2) będąca końcem drużyny Venablesa. Trener nie potrafił podnieść rozbitej i rozczarowanej drużyny, a zdążył do gabloty klubowej zdążył dorzucić jeszcze jedynie Puchar Ligi Hiszpańskiej i musiał opuścić Klub.
Pożegnaliśmy dzisiaj wielkiego trenera, którego wszyscy jego podopieczni wspominają, jako bardzo ludzkiego, pozyskującego piłkarzy nowymi koncepcjami, inteligencją i partnerskim traktowaniem.
R.I.P.