Raphinha, wyczerpany po emocjonującym pierwszym meczu półfinału Ligi Mistrzów przeciwko Interowi (3-3), przeplatał samokrytykę z dumą i nadzieją w swojej wypowiedzi.
"Strata wielu bramek u siebie jest niedopuszczalna, ale trzeba oddać sprawiedliwość Interowi, który jest bardzo mocny przy rzutach rożnych", rozpoczął Brazylijczyk na antenie Movistar, analizując błędy popełnione przez zespół.
"Wszystko zależy od rewanżu, który dobrze przygotujemy, nie jest to najgorszy wynik", powiedział, zadowolony z reakcji zespołu. Przypomniał: "Przy stanie 0-2 musieliśmy zachować spokój, grać swoje i wrócić".
Przyznał: "Może za bardzo zaryzykowaliśmy, ale u siebie musieliśmy to zrobić, naszym obowiązkiem było wygrać". Zaznaczył: "Jestem pewien, że Lamine Yamal wolałby zwycięstwo w swoim setnym meczu". Przyznał też: "Mocno uderzyłem na 3-3 i miałem szczęście przy odbiciu piłki".
Ferran Torres, strzelec jednej z bramek w meczu z Interem, powiedział po spotkaniu: "Wyszliśmy ospali i drogo za to zapłaciliśmy, ale zespół zareagował bardzo dobrze, powrót z dwóch bramek straty jest bardzo trudny i trzeba to docenić".
Samokrytyczny, skomentował Movistar: "Półfinał może się rozstrzygnąć przez stałe fragmenty gry, a oni strzelili dwa gole w ten sposób, musimy poprawić się w rewanżu pod tym względem, ponieważ są bardzo silni u siebie. Musimy dorównać ich intensywności".
O swoim golu powiedział: "Starałem się zrobić to, co do mnie należało, a celebracja wynika z tego, że jestem zagorzałym fanem NBA. Lamine? Był zmotywowany, było to widać, wiemy jaki jest Lamine".
Podobnie jak Raphinha i Ferran, Pau Cubarsí krytycznie odniósł się do początku meczu Barçy z Interem. Zdystansował się jednak od złych przeczuć, wysyłając optymistyczne przesłanie godne 18-letniego "kapitana".
"Musimy być samokrytyczni, ponieważ zaatakowali nas bardzo słabo i strzelili trzy gole, ale nie możemy być negatywnie nastawieni, musimy myśleć, że możemy wygrać w rewanżu i że fani nam pomogą", ogłosił.
Przyznał: "Nie wyszliśmy tak, jak powinniśmy wyjść, ale w ataku byliśmy bardzo dobrzy i wyjdziemy na ich boisko z remisem 0-0 i z zamiarem wygrania". Przyznał: "Nie wyobrażałem sobie gry w półfinale Ligi Mistrzów w moim wieku, ale pomagają mi koledzy z drużyny i moja rodzina".
Lamine Yamal zakończył wściekły mecz, w którym zagrał kilka spektakularnych piłek. 17-latek, nie był zadowolony z pochwał dla swojego talentu i żałował remisu 3-3 z Interem w pierwszym etapie półfinału Ligi Mistrzów. Już myśli tylko o zwycięstwie w Mediolanie we wtorek.
"Jestem wdzięczny za pochwały, to dobrze, że doceniają moją pracę, ale myślę tylko o piłce nożnej i odpoczynku, ponieważ damy z siebie wszystko w Mediolanie, byliśmy lepsi pomimo remisu i myślimy tylko o wygranej. Przejdziemy na pewno", wyjaśnił po swoim setnym meczu.
W czasie rozgrzewki zszedł z boiska: "Zauważyłem coś dziwnego przy strzale na rozgrzewce i poszedłem do szatni, ale byłem w stanie dobrze rozegrać mecz. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko dla drużyny, nie poszło najlepiej, chciałem wygrać, ale w drugim meczu damy z siebie wszystko i wyjdziemy, by wygrać. Byłem zdenerwowany na koniec, ale teraz już mi przeszło i pomyślimy o rewanżu". Wyjawił też o drugiej poprzeczce: "Chciałem strzelić, ale poszło w poprzeczkę".