Na tydzień przed rozpoczęciem sezonu 25/26 w Barcelonie nadal pozostaje kilka spraw do rozwiązania. W niedzielę 13 lipca zawodnicy zostaną wezwani do Ciutat Esportiva, aby przejść badania lekarskie przed rozpoczęciem treningów na murawie. Flick będzie miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy pierwszej drużyny oraz wybranych zawodników z rezerw i młodzieżowych zespołów, więc przed oficjalnym debiutem nastąpią zmiany. Takie są zamiary sztabu szkoleniowego i dyrekcji sportowej.
Jednym z najbardziej delikatnych przypadków jest bez wątpienia sytuacja ter Stegena, który nie wchodzi w plany na nadchodzący sezon. Barça już wyraźnie wykonała ruchy w tym kierunku. Najlepszym tego dowodem jest Joan García, który został pozyskany z Espanyolu po wpłaceniu klauzuli wykupu. Klub w bramce stawia na gracza z Sallent, który zaczyna jako numer jeden. Barcelona zdecydowała się na zmianę pokoleniową między słupkami.
Wybór Katalończyka oznacza dla Marca-André radykalną zmianę sytuacji, ponieważ Niemiec był niekwestionowanym numerem jeden od czasu, gdy wygrał rywalizację z Claudio Bravo, z którym grał w latach 2014-2016. W wieku 33 lat klub uważa go za sportowo zamortyzowanego i chociaż ma kontrakt do 2028 roku, czyli jeszcze na trzy sezony, chce uzgodnić jak najmniej traumatyczne odejście.
Barça rozumie również, że Niemiec nie pasuje, ze względu na swoją osobowość, charakter i karierę, do roli rezerwowego bramkarza, którą zajmuje Wojciech Szczęsny, którego klub ma jeszcze ogłosić przedłużenie kontraktu, co wewnętrznie uznaje się za pewnik po dobrym sezonie i zdobyciu zaufania Flicka. Niemiec utrzymał go na bramce pomimo powrotu po długiej kontuzji ter Stegena.
Dlatego w pierwszych dniach presezonu trener planuje spotkać się ze swoim rodakiem, aby bezpośrednio poinformować go o swoich planach dotyczących bramki i nowej roli, jaką powinien pełnić. Jeśli ostatecznie zdecyduje się pozostać w drużynie, zrobi to znając dokładnie swoją sytuację i bez niespodzianek. Hansi chce być z nim szczery i bezpośredni. W rzeczywistości, z Joanem Garcią jako pierwszym bramkarzem i Polakiem na ławce rezerwowych, nie byłoby niczym dziwnym, gdyby Marc-André nie znalazł się w składzie, a do tego nikt w Barcelonie nie chciałby dojść.
Podczas wakacji nie było żadnych formalnych kontaktów między klubem a piłkarzem, obie strony zachowały spokój i czekały na rozpoczęcie przedsezonowych przygotowań, aby porozmawiać o jego przyszłości. Klub chce bowiem potraktować tę sprawę z najwyższym szacunkiem dla kariery i pozycji Niemca w składzie Blaugrany. Dlatego też nie ma zamiaru wymuszać odejścia i to piłkarz zdecyduje, czy chce pozostać w klubie, czy też zdecyduje się na zmianę zespołu. W tym sensie dyrekcja sportowa będzie mu ułatwiać wszystko. Są otwarci na negocjacje dotyczące wszelkich form rozwiązania umowy.
Od przejęcia jednego z trzech pozostałych lat kontraktu po zaoferowanie mu karty zawodnika, jeśli otrzyma ofertę, która go przekona i zadowoli. W żadnym wypadku nie chcą, aby strategiczna decyzja podjęta przez dyrekcję sportową dotycząca bramki wywołała zamieszanie i stanowiła problem dla atmosfery w szatni.
W każdym razie, mimo że nie rozmawiali formalnie, ter Stegen rozmawiał z zaufanymi członkami sztabu trenerskiego, aby wyrazić swoją chęć walki o pozostanie pierwszym bramkarzem. Po wyleczeniu kontuzji czuje się na siłach, aby walczyć z każdym i pokazać się z najlepszej strony. Chce grać, a ponadto potrzebuje tego, ponieważ jest to rok mistrzostw świata. Klub, po rozmowie z Hansim Flickiem, chce zobaczyć, jaka będzie jego reakcja i jak najlepiej rozegrać sprawę.