Robert Lewandowski rozpoczął prawdopodobnie swój ostatni sezon w FC Barcelonie. Kontrakt napastnika wygasa 30 czerwca, a po czterech sezonach w Blaugranie wszystko wskazuje na to, że ta historia się zakończy. Polak ma jednak wciąż wiele do zaoferowania katalońskiemu klubowi i czuje się gotowy na wyzwanie nowego sezonu. Stwierdził wręcz, że ma przed sobą „jeszcze dwa, trzy lata na dobrym poziomie”.
„Czuję się bardzo silny. Patrząc na to, co robię na treningach, na testach sprawnościowych, jestem na podobnym poziomie jak wcześniej. Wiele osób popełnia błąd, myśląc, że w wieku 37 lat jestem w fazie schyłkowej. Mimo to wiem, że mogę być na szczycie i fizycznie nie widzę ani nie czuję, że muszę doganiać młodszych zawodników. Wręcz przeciwnie. To oni muszą mnie dogonić”, wyjaśnił w wywiadzie dla The Times.
Sezon nie rozpoczął się jednak najlepiej dla numeru 9 Barcelony: w pierwszym meczu był nieobecny z powodu bólu mięśnia dwugłowego uda w lewej nodze i nie uzbierał nawet pół godziny gry w połączeniu minut z drugiej i trzeciej kolejki.
W wywiadzie wyjaśnił przyczynę kontuzji, mówiąc, że była ona spowodowana „zbyt dużą liczbą podróży i podróży autobusem” podczas przedsezonowego tournée Barcelony, oraz niepewnym snem w Korei Południowej, przez co nie mógł spać przez dwie godziny i w rezultacie mięsień był zmęczony.
Barca została z gorzkim posmakiem w ustach, odpadając z Ligi Mistrzów po dogrywce w rewanżowym meczu półfinałowym z Interem Mediolan. Lewandowski zauważył: „Gdybyśmy zagrali w finale, mielibyśmy ogromną szansę na wygranie tej Ligi Mistrzów, ale taka jest piłka nożna: można przegapić ostatni krok”.
Barcelonę zalicza do grona kandydatów do uniesienia trofeum w Budapeszcie 30 maja i mówił też o drużynach Premier League: „Oni również należą do faworytów, ale wciąż są Real Madryt, Barcelona, PSG… w Premier League płacą krocie. Widzisz zawodników, którzy są kupowani za wygórowane ceny, mimo że nie mieli nawet dobrego sezonu. Jesteś młody, strzelasz dziesięć bramek w sześć miesięcy, a jakiś klub zapłaci 60 lub 70 milionów. Wcześniej trzeba było coś osiągnąć. Ale nigdy nie wiesz, czy cena, którą płacą, oferuje jakość, której szukasz”.
W rzeczywistości Katalończycy zadebiutują w najważniejszych europejskich rozgrywkach klubowych przeciwko angielskiej drużynie: Newcastle. Stanie się to w najbliższy czwartek na St. James Park. Co ciekawe, napastnika z drużyną łączy więź, przenosząca go z powrotem do dzieciństwa w Polsce. "Pamiętam, jak jako dziecko nosiłem koszulkę Newcastle z numerem 9 Shearera na plecach. To był prezent rodzinny i nosiłem ją bardzo często, bo był wtedy królem. To było wyjątkowe".