Zlatan Ibrahimović podpisał kontrakt z Barceloną w lipcu 2009 roku, a umowa, ze sportowego punktu widzenia, okazała się niekorzystna dla Blaugrany. Ówczesny dyrektor sportowy Interu, Marco Branca, opowiada, jak przebiegła skomplikowana operacja, która ostatecznie doprowadziła do tego, że Szwed grał pod wodzą Pepa Guardioli: „To rozwijało się bardzo powoli. Zlatan chciał trafić do Barcelony, koniecznie chciał grać z Messim i wygrać Ligę Mistrzów, a to pragnienie było punktem wyjścia do wszystkiego”.
Branca dzieli się szczegółami, które umożliwiły ten historyczny transfer: „Pewnego dnia przez Mediolan przejeżdżali ludzie z Barcelony, którzy wracali z podróży w poszukiwaniu obrońcy do swojego nowego projektu sportowego. Zadzwonili do nas, zaprosili na kolację i rozpoczęły się negocjacje. Początkowo, po długich negocjacjach, osiągnęliśmy porozumienie, które obejmowało Hleba, ale Białorusin odmówił, więc sfinalizowaliśmy umowę z Eto'o plus 50 milionów euro. To była umowa korzystna dla wszystkich i Ibrahimović chciał ją zrealizować”, powiedział w rozmowie z RSI.
Marco Branca wyjaśnił również zamieszanie wokół transferu Sneijdera i pośpiechu Mourinho: „Sneijder zawsze był naszym pierwszym wyborem na ofensywnego pomocnika, ale nie chciał odejść z Realu Madryt. Dzięki Ernesto Bronzettiemu udało nam się go przekonać i przybył akurat w ostatniej chwili okienka transferowego. Biurokratyczne zielone światło przyszło tak późno, że przyjechał na trening dzień przed derbami (meczem, w którym zadebiutował). Mourinho nawet się obraził i powiedział mi: »Nie udało ci się go tu przywieźć nawet na ostatni trening drużyny«”.









