W poprzedni czwartek, po powrocie do Manchesteru, gdzie rozegrał paręnaście minut w pierwszym meczu 1/8 Ligi Mistrzów na Etihad Stadium przeciwko City i zaliczył asystę przy trafieniu na 0-2 swojego klubowego przyjaciela, Daniego Alvesa, Neymar polecial helikopterem z Barcelony do Castelldefels. Następnie udał się do Plaça de la Vila de Vilanova i la Geltrú, ukrytej lokacji, gdzie wziął udział w kręceniu reklamy Volkswagena, spełniając w ten sposób swoje zobowiązania sponsorskie. Tydzień wcześniej w tym samym miejscu i celu pojawił się Müller, pomocnik Bayernu Monachium, który nawiązał bardzo niewielki kontakt z dziećmi, które go oczekiwały i pozostawił po sobie wrażenie osoby zimnej i ponurej. Zupełnie inaczej było w przypadku Neymara da Silvy Santosa Júniora (ur. w Mogi das Cruzes, São Paulo, 5 lutego 1992). Po zdjedzeniu feijoady [tradycyjny brazylijski gulasz z fasoli - przyp. cubetto] i ossobuco [tradycyjna mediolańska pieczeń z goleni cielęcej - przyp. cubetto] w La Carpeta Moderna, restauracji, którą prowadzi Jordi Trias, ojciec chrzestny aktora Sergiego Lópeza, Brazylijczyk opuścił lokal zamieniony w tymczasowy backstage planu filmowego i zajął się dziesiątkami dziećmi, które, świadome jego obeności, tłumnie przybyły w tamto miejsce, żeby zdobyć zdjęcie lub autograf swojego idola. "Niemcy podążali za nim jak szaleńcy, ale on nie bał się delikatnie odstąpić od planu i zająć się fanami, był bardzo czuły i serdeczny, dwieście razy bardziej od niemieckiego zawodnika, który przyjechał tu tydzień temu", w tych słowach opisali to ludzie mieszkający obok restauracji. Po nagraniu materiału, gdzie cały czas miał uśmiech na twarzy, powrócił do swojego domu w Pedralbes.
Neymar często dzieli się zdjęciami w sieciach społecznościowych. Tutaj widzimy go z ojcem.
Neymar zainstalował w swoim domu ponad 10 dekoderów Canal+, żeby móc oglądać mecze piłkarskie, a producent napojów izotonicznych, który go sponsoruje, zamontował mu w piwnicy małą dyskotekę, gdzie się relaksuje, śmieje i tańczy z przyjaciółmi. "Zawsze jest ktoś, kto z nim mieszka, żeby nie czuł się samotny", mówią w klubie. Ma 20 lat i dwuletniego syna, który żyje na co dzień w Brazylii, którego przedstawił na Camp Nou przed Świętami Bożego Narodzenia. Neymar stał się bohaterem sprawy sądowej o ogromnej wadze.Kataloński klub został oskarżony o oszustwo podatkowe; o ukrycie pensji piłkarza w pobocznych kontraktach związanych z jego transferem (który, wg Barcelony, kosztował 86,2 mln euro) z brazylijskiego Santosu. Neymar, który wydaje się nie przejmować zamieszaniem wokół jego kontraktu, uśmiecha się i modli, przekonany o tym, że Bóg będzie dla niego sprawiedliwy.
"Mniej więcej wie co się dzieje, ale dokładnie nie wiem jak bardzo jest świadomy", mówi się o nim w szatni, która cieszy się z jego powrotu na boisku po kontuzji której nabawił się 17 stycznia na stadionie Getafe. Wyszedł skupiony tylko na bramce; wyszedł i strzelił prawdziwego golazo. Przez całe to zamieszanie dookoła niego nietrudno o zboczenie z drogi, ale wydaje się, że udało mu się tego uniknąć. "Widać, że jest skoncentrowany", mówią jego koledzy z drużyny. "Dla mnie wygląda dobrze, jest cały czas radosny, tak jak zawsze", ocenił Tata Martino, trener Barcelony. "Ma wystarczająco dużo pieniędzy, żeby rozwiązać każdy problem", przypominają w klubie. Wydaje się, że nie wpłynęło na niego nawet rozstanie się z dziewczyną, które ogłosił na swoim koncie na Facebooku: "Być może wpisuje się to w strategię kreowania jego wizerunku, z takim produktem jak Ney wszystko jest możliwe", twierdzą specjaliści od marketingu sportowego.
Niektórzy uważają, że sprawia wrażenie "jakby niczego nie rozumiał", ale ostatnio wydaje się wyjątkowo zdenerwowany na zarząd Santosu. Parę dni temu zamieścił publiczne oświadczenie broniące jego ojca przed "morzem gówna i kłamstw", po tym jak prezydent jego byłego klubu nazwał go "draniem" za zawarcie dodatkowych umów z Barceloną bez wiedzy brazylijskiego klubu. "Zawsze traktowałem go z ogromnym poważaniem, ale tym razem mnie zawiódł. Jeżeli myśli, że mój ojciec jest głupi, myli się", powiedział napastnik.
Przywiązanie Neymara Júniora do swojego ojca – byłego piłkarza, którego od paru tygodni nie sposób zobaczyć w Barcelonie – jest tak duże, że niedawno stwierdził: "Oddałbym żcie mojego syna za mojego ojca". Wydaje się, że jest to jedyne co go wyprowadza z równowagi: gdy atakują jego ojca, który zajmował się każdym najmniejszym szczegółem jego kariery od kiedy ten był dzieckiem. "Zawsze wiedział, że ma diament i udało mu się go oszlifować w inteligentny sposób", twierdzą w klubie.
"Neymar ma dobrze poukładane w głowie", utrzymuje Luca Caioli, autor książki O Rei Neymar [Król Neymar - przyp. cubetto], która zostanie zaprezentowana we wtorek w Barcelonie. Jest to obszerna biografia obejmująca okres od dzieciństwa piłkarza do pierwszych miesięcy na Camp Nou, którą czyta się jak sprawozdanie z podróży, i w której znaleźć można wiele głosów opisujących profil chłopaka, który marzy o byciu najlepszym. Autor zamieszcza w niej także wskazówki pozwalające zrozumieć społecznościowy fenomen, który reprezentuje Ney. "To najnowszy poeta futbolu, który maluje graffiti na stadionych", zapewnia Caioli, który uważa, że Neymar jest dziedzicem najlepszej brazyliskiej szkoły futbolu i przyznaje, że "mimo że jest jeszcze dzieckiem, przeżył wystarczająco dużo, żeby być w pełni zahartowanym. Może nie miał traumatycznych doświadczeń jak Cristiano, ani nie musiał opuścił kraju jako nastolatek jak Messi, ale, mimo że dorastał szczęśliwy i skoncentrowany na piłce, również miał swoje problemy. Mieszkał z ojcem w dość trudnej do życia dzielnicy, choć nie była to fawela, z ojcem, który cały czas zajmował się wszystkimi jego sprawami". Poznanie jego charakteru przez relacje tych, którzy najlepiej go znają – przyjaciół, byłych kolegów z drużyny, trenerów, a nawet księdza z jego parafii – pozwala dojść do konkluzji, że Neymar jest "dobrze prowadzonym dobrym chłopakiem, który ma dobrze poukładane w głowie, i któremu woda sodowa nie uderzyła do głowy". Jednak największy szok przeżył w wieku 18 lat, kiedy dowiedział się, że ma zostać ojcem.
Neymar udostępnia w internecie wiele szczegółów ze swojego życia. Firma marktingowa zajmująca się jego wizerunkiem płaci mu 20 mln euro za ten przywilej. Na Facebooku dzieli się zdjęciami ze swoimi przyjaciółmi.
"Bardzo za nim tęskni", twierdzą ci, którzy znają stosunek Neymara do jego syna. Jego związek z Caroliną Dantas, matką małego Davida Lucci, był bardzo krótki. Jednak mówi się, że poza umową o alimenty łączą ich też dobre stosunki. W tamtym okresie wzmocnił swoją więź z kościołem. Posłuchanie rad ojca Newtona Glorii Lobato wyszło mu na dobre. "Ma w zwyczaju modlić się przed meczami", twierdzą jego koledzy z szatni, z których jeden donosi też o biblijnych cytatach wytatuowanych na jego ciele. Neymar jako dziecko przyjął wiarę kościoła Baptystów w kościele Peniel i od zawsze słuchał się rad ojca Newtona, który ochrzcił go w 2008.
Neymar powrócił na boisko w spotkaniu z Rayo Vallecano po kontuzji lewej kostki, która wykluczyła go z gry na miesiąc, i strzelił szóstego gola. Następnie zaczął tańczyć okazując swoją radość, zupełnie nie myśląc o poszanowaniu rywala. "W Brazylii tak się robi", usprawiedliwił się. "To gesty radości". Ten szczegół pokazuje, że wciąż żyje w brazylijski sposób. Zresztą jest otoczony Brazylijczykami i słucha brazylijskiej muzyki. Również po brazylijsku modli się, gra w piłkę, strzela bramki i tańczy, jednocześnie udostępniając na portalach społecznościowych fragmenty swojego życia. Za 20 mln euro, które dostaje od firmy zajmującej się jego wizerunkiem, nie mógłby tego nie robić. I jeżeli ma grać z przyjaciółmi na PlayStation w samych majtkach, robi to; jeżeli ma podzielić się zdjęciami ze swojej wizyty w Sagrada Familia, robi to.
"Zostaną stworzone nowe niebiosa i nowa ziemia, gdzie zamieszka sprawiedliwość", odmawia jeden z 15 punktów deklaracji wiary kościoła Peniel. Ziemia Neymara będzie pełna bramek i wiary w Boga, w bordowo-granatowych barwach i z uśmiechem na twarzy. "Jeżeli cierpi, to tego nie ukazuje", zapewniają jego koledzy z szatni. Gdy ma się co włożyć do garnka, a przy sobie Boga i sambę, smutki są dużo mniejsze.