Nerwowa formalność
Spotkanie, które należy rozegrać, wygrać, a następnie o nim zapomnieć. Tak najlepiej można scharakteryzować sobotni mecz Barcelony z Realem Betis. Kibice zarówno jednej, jak i drugiej ekipy widzieli z pewnością tylko jedną możliwą drogę w tym spotkaniu – wygraną Barçy, z dużą dozą prawdopodobieństwa wysoką wygraną.
Pierwszą groźną sytuację Blaugrana stworzyła sobie w 10 minucie spotkania, kiedy to po rzucie rożnym Marc Bartra zaatakował piłkę głową. Skończyło się jednak na bólu szczęki i zgubionej gdzieś w przestrzeni kosmicznej piłce, bowiem Adan podczas interwencji uderzył obrońcę Barcelony w twarz, a futbolówka osiągając prawdopodobnie pierwszą prędkość kosmiczną wylądowała na orbicie okołoziemskiej. Tak przynajmniej donoszą źródła związane z Sergio Ramosem.
Zaledwie minutę później, po akcji przeprowadzonej lewą stroną boiska, Adriano wyłożył piłkę przed pole karne, gdzie Xavi bez przyjęcia oddał silny strzał na bramkę Betisu. Zapowiadało się golazo, jednak kibice wydali z siebie tylko jęk zawodu, ponieważ bramkarz gości udanie interweniował zapobiegając utracie bramki przez swoją drużynę.
Barcelona nie odpuszczała, a goście wydawali się być bezradni. W czternastej minucie meczu, na około 35 metrze od bramki przeciwnika, piłkę przejął Alexis i niczym rewolwerowiec podążający przez pustynię za człowiekiem w czerni rzucił się w wir walki. Dwóch przeciwników? Mało. Trzech? MAŁO, DAWAĆ WIĘCEJ! Czterech rywali przeciwnika zostało wręcz w ośmieszonych przez Chilijczyka, który bawił się z nimi w ich własnym polu karnym, jak z juniorami. W końcu Figueras postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, a właściwe w swoje nogi i szybkim kopnięciem wyciął Alexisa w polu karnym. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał ‘wapno’. Do rzutu karnego podszedł standardowo nie kto inny, jak sam Leo Messi i od piętnastej minuty Barcelona objęła prowadzenie, 1:0.
Już 5 minut później piłkarze ze stolicy Katalonii mogli podwyższyć prowadzenie, bowiem Adriano kolejny raz zacentrował piłkę z lewej strony boiska i ta tylko cudem, o ile cudem można nazwać stopę interweniującego piłkarza Betisu, nie trafiła do Daniego Alvesa, który z pewnością wepchałby ją do bramki.
W czterdziestej pierwszej minucie, po dość przypadkowym zagraniu Iniesty, do piłki dopadł Leo Messi. W swoim stylu wymanewrował obrońców gości i plasowanym strzałem próbował pokonać bramkarza Realu. Piłka niestety o dobre pół metra minęła słupek bramki i w dalszym ciągu na tablicy wyników widniał rezultat 1:0. Do końca pierwszej połowy nic się już nie zmieniło.
Druga połowa zaczęła się spokojnie, piłkarze nie chcieli zbyt forsować tempa gry i męczyć się przed zbliżającym się najważniejszym spotkaniem sezonu z Atlético Madryt. W pięćdziesiątej pierwszej minucie spotkania, na dwudziestym metrze, w wydawałoby się idealnej pozycji dla Messiego, Barcelona wykonywała rzut wolny. Strzelał jednak Xavi, a piłka trafiła w poprzeczkę i opuściła boisko.
Pierwsza naprawdę groźna sytuacja dla gości miała miejsce dopiero w sześćdziesiątej czwartej minucie meczu. Do piłki dopadł N’diaye i uderzył ją po nogach interweniującego Bartry. Futbolówka nabrała dziwnej rotacji i o mały włos nie przelobowała Pinto, bramkarz Barcelony popisał się jednak wspaniałą, instynktowną interwencją i sparował piłkę na rzut rożny.
W sześćdziesiątej piątej minucie meczu, Iniesta przejął futbolówkę w środku pola i od razu rzucił się do szybkiego ataku. Zagrał piękną piłkę na strzał do Alexisa, jednak ten nie zachował się najlepiej w tej sytuacji i zamiast poszukać strzału, próbował jeszcze oddać futbolówkę Don Andresowi, przez co obrońcy przeciwnika dostali szansę na interwencję i odebrali piłkarzom Barcelony piłkę. Jednak, co się odwlecze, to nie uciecze. Minutę później rozgrywający świetne zawody Sergio Busquets podaje piłkę kolejny raz do Adriano, ten próbował zagrać prostopadłą piłkę do Pedro, jednak tor lotu futbolówki przecina interweniujący Figueras. Interwencja okazała się na tyle niefortunna, że obrońca Realu Betis wpakował piłkę do własnej bramki, 2:0 dla Barcelony.
Wydawałoby się, że mecz jest już rozstrzygnięty i najlepiej, gdyby sędzia zakończył już zawody, w końcu, po co się męczyć? Nic bardziej mylnego. Ostatnia drużyna w tabeli postanowiła jednak wprowadzić trochę nerwowej atmosfery na Camp Nou. Sześćdziesiąta ósma minuta meczu, akcja lewą stroną, N’diaye odgrywa futbolówkę do Rubena Castro, a doświadczony piłkarz nie ma problemu z mówiąc kolokwialnie posadzeniem na tyłku Adriano i Bartry i uderzeniem obok interweniującego Pinto. Futbolówka przelatuje obok interweniującej obrony Barcelony i wpada do bramki, na tablicy wyników mamy już tylko 2:1.
Nerwowa atmosfera udzielił się chyba także piłkarzom, bowiem zamiast zacząć szanować piłkę i rozgrywać ją spokojnie, rzucili się oni do desperackich ataków. Możemy w tym momencie odnotować nieudany strzał Messiego z 71 minuty (kolejny raz po podaniu Adriano). W siedemdziesiątej dziewiątej minucie Tata Martino dokonuje podwójnej zmiany, na boisku w miejsce Pedro i Iniesty, meldują się Neymar i Fàbregas. Ten pierwszy pięć minut po wejściu na plac gry przeprowadza akcję lewą stroną boiska. Silnie centruje w pole karne, jednak futbolówka nie dociera do wchodzących zawodników Barcelony, trafia ona bowiem w rękę obrońcy przeciwnika. Sędzia kolejny raz wskazuje na 11 metr. Do rzutu karnego znowu podchodzi Leo Messi, który niestety nie wykorzystuje jedenastki bezpośrednio. Jednak Adan na szczęście dla Barcelony interweniuje w taki sposób, że Messi ma szansę się zrehabilitować i dobić swój nieudany, pierwszy strzał. Futbolówka jeszcze po rękach bramkarza Betisu wpada do siatki, 3:1 dla Barcelony.
Na Camp Nou znowu zapanował spokój, mecz został rozstrzygnięty na korzyść piłkarzy z Katalonii. Kolejne trzy punkty dopisane do ligowej tabeli. Walka o mistrzostwo ciągle trwa. W doliczonym czasie gry piłkarze Barcelony mieli jeszcze szansę na podwyższenie rezultatu, jednak strzały Neymara i Fàbregasa nie trafiły w światło bramki. Pozostaje czekać na środowe spotkanie z Atlético, tam spodziewamy się większych emocji i zdecydowanie ciekawszego spotkania.