Neymar nie zagra do końca mundialu. Młody, w świetnej formie, we własnym kraju, z ogromnymi szansami na poprowadzenie swojej drużyny do Mistrzostwa Świata - tak było, dopóki w plecy nie wjechał mu Zúñiga, omal nie łamiąc kręgosłupa. Zostawmy na razie dramat Brazylijczyka, bo rozgorzała dyskusja na zupełnie inny temat. Otóż, jeśli tak absurdalną karą FIFA ukarała Luisa Suáreza za zupełnie niegroźne, (choć chamskie i niemające nic wspólnego z fair play - to oczywiste) komiczne wręcz ugryzienie Chielliniego, to jak wysoka - proporcjonalnie do tej Luisowej - powinna zostać wymierzona Kolumbijczykowi? Roczne wykluczenie z jakiejkolwiek działaności związanej z grą w piłkę? A może odrazu dożywotni zakaz?
No cóż, na początku trzeba przyznać, że kara dla Urugwajczyka była po prostu głupia, zawyżona i oderwana od realiów i nie powinna być wyznacznikiem w jakiejkolwiek sprawie. FIFA skompromitowała się po raz kolejny, a gdyby zaczęła konsekwentnie karać piłkarzy za chamskie zagrania, to tacy zawodnicy jak Pepe, Axel Witsel czy Arbeloa pewnie już nigdy nie wybiegliby na murawę (szkoda). No ale co w takim razie zrobić z tym nieszczęsnym Zúñigą? Moim zdaniem, odpowiedź jest banalnie prosta - ukarać. Ukarać proporcjonalnie do wymierzonych szkód. Niektórzy próbują bronić Kolumbijczyka, mówiąc że powinno karać się za zamiary, a nie za skutek - w końcu to sport, kontuzje się zdarzają i trzeba się z tym liczyć. Brzmi to nawet dobrze i fair - szkoda, że nie ma zastosowania w rzeczywistości.
Kiedy kierowca jadący z nadmierną prędkością straci panowanie nad pojazdem, uderzy w przystanek i zabije przy okazji cztery osoby, to zostanie ukarany za zabójstwo czterech osób i złamanie przepisów drogowych (nie wspominając o przystanku). Natomiast jeśli inny kierowca przekroczy prędkość, straci panowanie nad pojazdem, ale w pobliżu będą tylko pola, na których wyląduje, sąd ukarze go jedynie za złamanie przepisów.
Wyobrażacie sobie, że w obu przypadkach kierowcy dostają taką samą karę? Bo przecież, to nie ich wina, że akurat nawinął się przystanek z czterema osobami. I racja, tylko, kto im do cholery kazał łamać przepisy?
Zúñiga CHCIAŁ faulować Neymara. Pewnie nie miał zamiaru łamać mu kręgosłupa, ale jego zamiarem, bezsprzecznie, był atak na piłkarza. Kolumbijczyk nie miał absolutnie żadnych szans na kontakt z piłką i po prostu staranował brazylijskiego napastnika. Faul jakich mnóstwo, racja. Ale czy to znaczy, że należy takie przewinienia tolerować, jeśli konsekwencją może być nawet paraliż innego zawodnika? Neymar stracił właśnie szansę na osiągnięcie czegoś naprawdę wielkiego i to tylko dlatego, że Kolumbijczyk zdecydował się na złamanie zasad gry w piłkę nożną.
Przecież gdyby obrońca spokojnie sobie stał, a przeciwnik by na niego wskoczył i przy okazji coś sobie zrobił - nikt nie miałby do Zúñigi pretensji. Łamiesz przepisy - podejmujesz ryzyko. Teraz powinny przyjść konsekwencje. I żeby była jasność - nie chodzi tu tylko o Neymara. Gdyby taka sytuacja spotkała Ronaldo, Bale'a, Marcelo, Terrego czy jakiegokolwiek innego piłkarza (może poza Pepe - wtedy bym powiedział, że dobrze mu tak, choć z obiektywizmem pewnie nie miałoby to za wiele wspólnego), to mój apel byłby dokładnie taki sam - gdybym chciał patrzeć na taranujących się i łamiących sobie kości zawodników, wybrałbym rugby albo jakieś dzikie sztuki walki, nie piłkę.