Stało się. Lionel Messi wytrącił z rąk hejterów ostatni argument i zdobył najważniejsze reprezentacyjne trofeum. Argentyna pokonała po fantastycznym meczu Francję po rzutach karnych. W regulaminowym czasie gry padł wynik 3:3.
Argentyna do 60. minuty grała świetnie. Najpierw, w pierwszej połowie po akcji Di Marii i faulu Dembele rzut karny wykorzystał Lionel Messi. Jeszcze przed przerwą w roli głównej był ponownie Di Maria. Świetny kontratak i pewne wykończenie akcji przez skrzydłowego.
Francja wróciła do żywych dopiero w 80. minucie meczu. Bezsensowny faul Otamendiego, rzut karny i Mbappe na 1:2. Kilkadziesiąt sekund później było już 2:2 po drugiej bramce Mbappe. Argentyna opadła z sił i wydawało się, że w dogrywce Trójkolorowi mają większe szanse.
Tak się jednak nie stało. Zmiany dały Argentynie impuls. Po świetnej akcji Lautaro trafił w Llorisa, ale piłkę dobił Messi i było 3:2. Wydawało się, że tym razem nie dadzą sobie zabrać tego zwycięstwa, ale po strzale Mbappe Marciniak słusznie podyktował rzut karny za zagranie ręką. Pewny strzał, hattrick gracza PSG i czekały nas rzuty karne, choć jeszcze przed końcowym gwizdkiem Emiliano Martinez wykonał genialną interwencję po akcji sam na sam z Kolo Muanim.
W konkursie jedenastek trafiali Mbappe, Kolo Muani, Messi, Dybala, Paredes i Montiel, a u Francuzów pomylili się Coman i Tchouameni. W przypadku strzału gracza Bayernu, piłkę wyciągnał Emiliano Martinez.
Piłka nożna chociaż raz okazała się sprawiedliwa, a takiego scenariusza chyba nikt by nie napisał.