W niedzielę byliśmy świadkami świetnego comebacku Barcelony, głównie za sprawą wspaniałej postawy Leo Messiego. Nie tylko zdobył hat-tricka, ale był także najbardziej wpływowym na wygląd gry zawodnikiem. Derbowy występ trójki Leo-Neymar-Suarez był doskonałym przykładem, jak w pełni wykorzystać potencjał Argentyńczyka.
Wielu kibiców piłki nożnej, w tym także oczywiście Barçy, zastanawiało się, jak przebiegała będzie współpraca na linii Suarez-Messi. Lucho wyszedł z następującą odpowiedzią: Leo występuje teraz bliżej prawego skrzydła, a Luis porusza się zdecydowanie bliżej środka. Nie oznacza to, że boiskowe zadania Messiego diametralnie się zmieniły - nadal jest piłkarzem, który ma najwięcej swobody na boisku. Obecny system wymaga bardzo dobrej formy i rozumienia gry całej trójki napastników.
Messi głęboko cofnięty
Oczywiście pozycja 'półskrzydłowego' nie jest jedyną rolą Argentyńczyka na placu gry. Leo co prawda zaczyna swoje akcje właśnie tam, jednak z czasem przemieszcza się w głąb środka pola, przy okazji szukając dogodnej okazji do zdobycia sobie miejsca poprzez skuteczny drybling. Bez wątpienia jest to kluczowy moment w dużej ilości akcji Barcelony.
Nie wszystko jednak zawsze wychodzi zgodnie z planem. Pojawiają się sytuacje, kiedy Messi nie może wykonać swojego planu, ponieważ partnerzy nie pokazują się do rozegrania akcji. W takich momentach Suarez najczęściej szuka sobie okazji do wyjścia na pozycję, a Neymar schodzi do środka, wykorzystując luki pomiędzy formacjami rywala oraz ich pasywność.
Messi w roli prawoskrzydłowego
Jeśli chcielibyśmy zdefiniować miejscę Pchły w systemie Luisa Enrique, to byłaby to właśnie najprawdopodobniej ta pozycja. Leo nie jest przyklejony do linii bocznej, jednak większość jego rajdów ma miejsce w okolicach tej części boiska. Podobne warianty stosował w poprzednim sezonie Tata Martino, jednak nie przyniosły one zbyt pozytywnych rezultatów. Obecnie sytuacja prezentuje się nieco inaczej - Messi nie jest odizolowany na skrzydle oraz w każdej chwili może rozegrać futbolówkę ze środkowym napastnikiem, którego argentyńskiemu szkoleniowcowi tak bardzo brakowało.
Na powyższym zdjęciu wszystko bardzo dobrze widać. Messi zajmuje miejsce blisko linii bocznej, Alves zdecydowanie przesunął się do przodu, aby wspomóc budowę ataku pozycyjnego. Najciekawsza jest tutaj rola Rakiticia - Chorwat porusza się najwyżej, kiedy Leo jest blisko skrzydła, a Alves wspomaga środek pola.
Kiedy La Pulga przemieszcza się w głąb środka, Dani zajmuje pozycję Argentyńczyka, a Ivan cofa się, pomagając Leo. Cała trójka gra blisko siebie. Lucho chce mieć pewność, że na boisku nie dojdzie do sytuacji, w której '10' Barcelony będzie odizolowana od swoich boiskowych partnerów. Takie założenia jednocześnie sprawiają, że Barça będzie miała przewagę liczebną w tym sektorze placu gry.
Messi jako dziesiątka
Swoboda pozycyjna Messiego pozwala mu przeprowadzać mnóstwo akcji z Suarezem i/lub Neymarem. To właśnie dzięki tej dwójce Leo może przemieszczać się do środka pola, mając przy tym dość dużo miejsca, co pozwoli na dostarczenie piłki Argentyńczykowi w sytuacji, którą lubi najbardziej - pomiędzy dwoma formacjami przeciwnika.
Co prawda druga niedzielna bramka została zdobyta po kontrataku, jednak nawet tutaj możemy zauważyć pewien schemat. Suarez wcielił się w rolę skrzydłowego, a Rakitić zajął pozycję napastnika, co stworzyło dużą ilość wolnego miejsca, z której Leo nie zawahał się skorzystać. Kiedy obrońcy połapali się o co chodzi, było już za późno.
Wniosek
Messi to nie tylko jeden z najlepszych goleadorów w historii. To także niezwykle inteligentny piłkarz. W tym sezonie obserwujemy Leo, który jest kluczowy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jego coraz częstsze występy w okolicach prawej flanki pozwalają świetnie wykorzystywać boiskową inteligencję La Pulgi. Luis Suarez jest również kluczowy w tym systemie - Leo w końcu ma przed sobą tyle opcji rozegrania akcji, co w reprezentacji. Teraz pozostaje tylko czekać, aż Luisito odnajdzie swój strzelecki instynkt, co stworzy Barcelonie jeszcze większą ilość szans na zdobycie bramki. Takiego komfortu nie obserwowaliśmy od czasów najlepszych sezonów Guardioli.