Koniec. Już jutro Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu wyda wyrok ws. odwołania Barcelony dotyczącego zakazu transferowego nałożonego na nią przez FIFA. Jak informuje madrycki AS, w biurach katalońskiego klubu nie ma wielkiego optymizmu. W Barçy uważają, że starania osób z departamentu prawnego (z Albertem Solerem, dyrektorem ds. relacji instytucjonalnych klubu, na czele) i sposób ich pracy był najlepszy, jednak rozumieją, iż TAS zwykł podtrzymywać zakazy nałożone przez FIFA.
FIFA ukarała Barcelonę za naruszenie przepisów transferowych zapisanych w Regulations on the Status and Transfer of Players, a nie za sposób pracy i wychowywanie zawodników w La Masii, która jest uważana za światowy wzór do naśladowania. Od dłuższego czasu przedstawiciele klubu wielokrotnie pojawiali się w siedzibie Trybunału Arbitrażowego, gdzie próbowali tłumaczyć, że nieprawidłowości wynikają wyłącznie z błędów administracyjnych i interpretacyjnych.
W przypadku podtrzymania sankcji, Barça nie będzie mogła dokonywać żadnych transferów przez najbliższe dwa okienka transferowe (zima i lato 2015), jednak będzie mogła przedłużyć wygasające umowy (Dani Alves), sprzedawać zawodników, którzy nie przekonują szkoleniowca i rejestrować do gry piłkarzy z drużyny rezerw (Adama Traoré, Sergi Samper, Alen Halilović) czy tych wracających z wypożyczeń (Denis Suárez, Gerard Deulofeu). Barcelona sukcesem oglosiłaby zrredukowanie przez TAS zakazu transferowego wyłącznie do jednego okienka, które wówczas przypadałoby na rozpoczynające się 1 stycznia zimowe okno. O losie katalońskiego klubu zadecydują trzej sędziowie: Niemiec Ulrich Haas (wyznaczony przez FIFA), Izraelczyk W. Efraim (wybrany przez Barçę) i Szwajcar Petros Mavroidis (wybrany przez TAS).