Po derbach wciąż na fotelu lidera
Mecz z lokalnym rywalem zakończył się przekonywującym zwycięstwem Barcelony, która przynajmniej na 24 godziny podwyższyła przewagę nad drugim w tabeli Realem Madryt do 5 punktów. Bramki dla Barçy strzelali Neymar i Messi. Trzeba również wspomnieć o absurdalnej czerwonej kartce dla Jordiego Alby, przez co przez ponad pół godziny Blaugrana musiała grać w osłabieniu.
Od pierwszego gwizdka uwidoczniła się ogromna dyproporcja między drużynami. Gospodarze nawet nie próbowali stosować pressingu, odając całkowicie futbolówkę piłkarzom z Camp Nou i szukając szansy w sporadycznych kontrach. Jednak po każdym przechwycie czy też stracie Barcelony, podopieczni Sergio Gonzaleza nie potrafili wymienić choćby kilku podań, nie mówiąc już o wyjściu z szybkim atakiem. Natomiast Barcelona konsekwentnie wymieniała niezliczoną ilość podań (co oczywiście przełożyło się na posiadanie piłki, które w pewnym momencie wynosiło aż 77% wobec 23% gospodarzy), konstruując przy tym sporo ładnych i składnych akcji.
Pierwsza z nich miała miejsce już w 3. minucie. Po szybkiej wymianie podań pod polem karnym Leo Messi zagrał w pole karne do Neymara, a ten - choć sam był w całkiem dogodnej sytuacji strzeleckiej - szukał jeszcze piłką wzdłuż bramki Suareza. Zblokowane podanie omal nie zmyliło Casilli, któy jednak wykazał się refleksem i odbił futbolówkę.
W 6. minucie widzący wszystko Messi dostrzegł szarżującego z lewej strony Albę. Zagranie w ostatniej chwili wślizgiem przeciął Arbilla, ale tak nieszczęśliwie, że piłka trafiła do Luisa Suareza, który nie namyślając się długo uderzył ją głową. I tym razem górą był golkiper Papużek.
Najlepszy piłkarz świata najwyraźniej koniecznie chciał zapisać na swym koncie asystę, gdyż od początku spotkania "sypał" świetnymi podaniami z różnych sektorów boiska jak z rękawa. Jedna z takich piłek z głębi pola spadła "na nos" zbiegającemu do środka Neymarowi. Brazylijczyk miękko przerzucił futbolówkę nad bramkarzem i tylko on jeden wie, jak ten strzał nie znalazł drogi do siatki.
Na szczęście były zawodnik Santosu zrehabilitował się za to pudło momentalnie, bo już w 17. minucie. Kolejnym crossem na milimetry popisał się La Pulga, wzdłuż bramki zagrał ją wbiegający w szesnastkę Alba, Suarez skupił na sobie całą uwagę obrońców, po czym sprytnie przepuścił podanie, a niepilnowany Neymar pewnym strzałem po ziemi zamknął bardzo ładną akcję gości.
Po kolejnych ośmiu minutach podopieczni Luisa Enrique mogli świętować drugie trafienie. Iniesta delikatnie przerzucił piłkę nad defensywą Espanyolu do Suareza, Urugwajczyk natychmiast dośrodkował na długi słupek do wolnego Messiego (był tam też i Neymar), a Argentyńczyk - choć został nieco wyrzucony ze światła bramki i miał przed sobą dość ostry kąt - zdołał zmieścić futbolówkę między słupkiem a rozpaczliwie interwneniującym Casillą.
Gospodarze po raz pierwszy zagrozili bramce Bravo właśnie po stracie gola. Garcia z klepki zagrał w pole karne do Caicedo, który przyjął piłkę i uderzył ją tyleż mocno, co niecelnie.
Jeszcze lepszą okazję na bramkę kontaktową Papużki zmarnowały w 36. minucie. Fatalną stratę na środku boiska zanotował Busquets. Po przechwycie Caicedo znakomicie dostrzegł ruszającego lewym skrzydłem Victora Alvareza. Piłkarz gospodarzy niechybnie wyszedłby sam na sam z Bravo, gdyby nie wypuścił sobie za daleko futbolówki. To pomogło zdążyć Maschrano z interwencją, która pozwoliła uniknąć "nerwówki" w dalszej części spotkania.
Bardzo aktywny przed przerwą Luis Suarez brał udział niemal w każdej akcji gości. W 40. minucie po penetrującej piłce od Busiego z głębi pola efektownie odegrał ją zewnętrzną częścią stopy w pole karne do Neymara. Brazylijczyk uderzył lewą nogą z woleja, ale na posterunku znalazł się Kiko Casilla. Z kolei tuż przed ostatnim gwizdkiem na 25 metrze od bramki ładnie zszedł na prawą nogę i "zawinął rogala" w lewy róg bramki gospodarzy. Strzał wyraźnie minął jednak cel.
Drugą połowę w 51. minucie mógł znakomicie rozpocząć Neymar. Wychodząc sam na sam niepotrzebnie uciekł nieco do boku, przez co skracający kąt Casilla zdołał sparować uderzenie.
Chwilę później sprawy przybrały nieoczekiwany przebieg. Jordi Alba w nie do końca jasny sposób został wyrzucony z boiska i Barcelona musiała radzić sobie w dziesiątkę. Mimo to w odstępie sześciu minut Duma Katalonii stworzyła sobie dwie stosunkowo klarowne okazje do definitywnego zakończenia tego spotkania. Najpierw po efektownej klepce z Suarezem w polu karnym z piłką znalazł się Messi, ale jego płaskie uderzenie w krótki róg trafiło jedynie w słupek. Potem Suarez w tempo pokazał się w szesnastce do zagrania Inieście, po czym poczekał i zagrał ją wzdłuż bramki do Neymara, który fatalnie spudłował z sześciu metrów.
W 69. minucie Victor Alvarez zgrał piłkę głową w pole karne do Sergio Garcii, który - mimo nacisku ze strony Mascherano - zdołał uderzyć, ale na szczęście zbyt lekko i Bravo wyłapał uderzenie. Jeszcze lepszą okazję miał sześć minut później Stuani. Po stracie Alvesa we własnej szesnatce dostał piłkę na 5-6 metr, skąd posłał ją... w trybuny.
W 77. minucie efektowną indywidualną akcją popisał się Neymar. Kiedy wydawało się, że reprezentant Canarinhos będzie ją finalizował strzałem, ten niespodziewanie - chyba też dla samego Argentyńczyka - zagrał do Messiego, którego w ostatniej chwili zablokowali obrońcy.
Ostatnią szansę na zmianę wyniku miał w 86. minucie Stuani. Urugwajczyk dostał znakomite prostopadłe podanie od Paco Montañésa (notabene wychowanka Blaugrany), wyprzedził Pique i uderzył na bramkę Bravo.Chilijczyk na raty, ale jedak złapał futbolówkę.
Tym samym Barcelona zainkasowała kolejne trzy oczka na bardzo gorącym terenie. Teraz, w najbliższy wtorek, na Camp Nou przyjedzie Getafe. Oby gra naszych ulubieńców wyglądała conajmniej tak solidnie, jak w pierwszej części spotkania.