Z jednej strony szkoda, że sezon 2014/15 powoli dobiega końca. Z drugiej strony zaczyna się najlepsza jego faza dla wszystkich kibiców Barcelony. Zazwyczaj zdobywanie podwójnej lub potrójnej korony jest rozłożone w czasie, finały krajowego pucharu i Ligi Mistrzów dzieli wiele tygodni, mistrzostwo kraju można sobie zapewnić na kilka kolejek przed końcem. Tym razem jednak możemy mieć niezwykłą serię. W cztery weekendy, a w ekstremalnej sytuacji w trzy kolejne weekendy Barcelona powalczy o trzy różne puchary i co lepsze, w każdych rozgrywkach jest zdecydowanym faworytem do końcowego triumfu. Zaczynamy od Primera Division, gdzie historia zatacza koło. Blaugrana jedzie wywalczyć mistrzostwo na Vicente Calderon w Madrycie.
Zeszłoroczny sezon, pełen zawirowań w zarządzie klubu, naznaczony śmiercią Tito Vilanovy, utrudniony kontuzjami Puyola i Valdesa, mógł i powinien zakończyć się pozytywnym akcentem. W ostatniej kolejce Barca podejmowała Atletico Madryt i po golu Alexisa Sancheza prowadziła do przerwy 1:0, a ten wynik dawał mistrzostwo kraju. Krótko po rozpoczęciu drugiej połowy wyrównał jednak Godin i Barca do końca meczu biła głową w mur (choć sędziowie nie uznali prawidłowo zdobytej bramki przez Messiego), tracąc tytuł na rzecz podopiecznych Diego Simeone i pierwszy raz od sześciu lat kończąc rok bez żadnego pucharu w klubowej gablocie. Zgodnie z przewidywaniami obrona trofeum okazała się ponad siły "Los Colchoneros", którzy jednak najprawdopodobniej zajmą trzecie miejsce w tabeli i kolejny rok z rzędu wywalczą bezpośredni awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jeżeli Barca wygra w niedzielny wieczór na Vicente Calderon to będzie świętować 23 mistrzostwo w historii. W przypadku remisu i porażki fiesta zostanie przełożona o tydzień, gdy trzeba będzie wygrać u siebie z Deportivo La Coruna.
Gwoli formalności należy jeszcze wspomnieć o jednej możliwości, to jest stracie punktów przez Real Madryt. "Królewscy" muszą wygrać z Espanyolem w Barcelonie aby zachować szanse na tytuł. Remis sprawi, że Barcelonie także wystarczy remis na Calderon lub nawet remis z Deportivo. Porażka Realu w Barcelonie automatycznie zakończy tę niemal rozstrzygniętą rywalizację. Te informacje są o tyle istotne, że wszystkie mecze 37. kolejki Primera Division zostaną rozegrane o tej samej porze.
Równolegle do walki o tytuł rozstrzyga się wyścig o koronę króla strzelców La Liga. Cristiano Ronaldo jeszcze do niedawna był murowanym faworytem do pobicia rekordu 50 bramek w jednym sezonie, lecz po zmarnowanym karnym w meczu z Valencią licznik Portugalczyka zatrzymał się na 42 trafieniach. Leo Messi ma 40 i jeżeli w jutrzejszym spotkaniu przynajmniej utrzyma dystans, nie będzie bez szans by w ostatniej kolejce przegonić CR7, sięgając zarówno po Trofeo Pichichi jak i po Złotego Buta. W międzyczasie o trzecie miejsce na liście strzelców walczy Neymar, mający aktualnie w dorobku 22 trafienia.
Atletico przed tygodniem jedynie zremisowało z Levante i wciąż nie może być pewne trzeciej pozycji, wobec czego obrońcy tytułu z pewnością wyjdą na boisko w najmocniejszym składzie i z silnym pragnieniem zwycięstwa. W zeszłym sezonie Barca nie wygrała żadnego z sześciu spotkań przeciwko "Materacom", w tym roku jednak pokonała ich już trzykrotnie, wygrywając styczniowe pojedynki w Lidze oraz Pucharze Króla. W czwartym kolejnym zwyciestwie może przeszkodzić absencja Luisa Suareza, który nie jest w pełni sił po wtorkowym meczu z Bayernem Monachium i w ostatnich dniach trenował indywidualnie. Poza możliwą grą Pedro w miejsce Suareza skład Barcy nie powinien wiele odbiegać do once de gali z dwumeczu przeciwko Bawarczykom. Czy już jutro będziemy świętować pierwszy puchar?
Atletico Madryt - FC Barcelona, Vicente Calderon, 17.05.2015 godz.19:00