Nowy dyrektor sportowy Barçy, Robert Fernández, w czwartek przyleciał do Stanów Zjednoczonych, gdzie spotkał się z prezydentem klubu, Josepem Marią Bartomeu. Na stole pojawiały się głównie dwa nazwiska - Pedro i Adriano. W kwestii napastnika wszystko jest jasne. Jeśli ktoś chce go ściągnąć, musi wpłacić klauzulę, czyli 30 milionów euro. Klub nie ma zamiaru negocjować transferu Hiszpana.
W przypadku, gdyby rzeczywiście znalazła się drużyna gotowa spełnić wymagania Barcelony, klub nie ściągnie żadnego innego napastnika. Następcami Pedro zostaną Munir El Haddadi i Sandro Ramírez. Dwaj wychowankowie zdobyli zaufanie Luisa Enrique na początku ubiegłego sezonu, gdy udanie zastąpili zawieszonego Luisa Suáreza i w momentach, gdy trio M-S-N potrzebowało odpoczynku. Według "Mundo Deportivo" Barcleona nie rozgląda się za żadnym napastnikiem i nie interesuje się ani Nolito, ani Matą, ani Llorente czy jakimikolwiek nazwiskami, które media sytuowały w jej orbicie.
Poza rozmowami z Robertem nt. Adriano, Bartomeu samemu spotkał się także z brazylijskim obrońcą i przedstawił mu stanowisko klubu. Prezydent potwierdził zawodnikowi, że Barça odrzucła wartą 4 miliony euro ofertę Romy i nazwał go wartościowym dla drużyny zawodnikiem, szczególnie w sytuacji, gdy Duma Katalonii do 1 stycznia nie byłaby w stanie sprowadzić jego następcy. Według "Mundo Deportivo" Bartomeu miał zakomunikować Adriano, że może planować transfer, ale dopiero od 1 stycznia, czyli od momentu, gdy zniknie sankcja nałożona na Barçę przez FIFA.
Gorącym tematem w najbliższych dniach będzie także kwestia Sergiego Sampera. Wychowanek Barcelony nie ma zamiaru grać w Segunda División B i jeżeli klub nie otworzy mu drzwi na wypożyczenie do innego klubu z La Liga, Samper może zdecydować się na przenosiny do Arsenalu, który jest gotowy wpłacić jego klauzulę.