Uśmiechnięty, opalony Ivan Rakitic rozmawiał z Marcą kilka metrów od obelisku zbudowanego na cześć George'a Washingtona.
Marca: Czy idea 6 trofeów sprawia, że kręci ci się w głowie?
Ivan Rakitic: Nie, ale czuję respekt bo tylko kilku kolegów z drużyny może się pochwalić takim wyczynem. Wcześniej nikt tego nie osiągnął. Nie czujemy presji, ale wiemy że takie osiągnięcie będzie bardzo trudne.
M: Czy zdobycie Superpucharu Europy przeciwko Sevilli pozostawi kwaśny smak w ustach?
I.R.: Nie potrafię powiedzieć, bo trofeum jest wciąż do zdobycia, wiem gdzie jestem i zamierzam walczyć z całych sił dla Barcelony. Jeśli nie graliby z nami, chciałbym by trofeum wygrała Sevilla.
M: Gdzie leży klucz do sukcesów Sevilli?
I.R.: Kluczem jest dobre zarządzanie klubem i niesamowita praca jaką wykonuje Monchi. Szczęście także pomaga, jednak to Monchi zasługuje na wyróżnienie za sprowadzenie odpowiednich graczy.
M: Czy mając Messiego życie jest prostsze?
I.R.: Szczerze mówiąc jest. Każda drużyna chciałby mieć Leo, jednak na szczęście on jest z nami i będziemy się nim opiekować. On robi niepowtarzalne rzeczy. Jeśli możemy sprawić, że będzie jeszcze lepszy, to świetnie.
M: Czy granie za plecami Messiego, Suáreza i Neymara sprawia ci przyjemność?
I.R.: Tak, choć wiele osób twierdzi, że granie z nimi jest łatwe, a to bzdura. Oni grają na innym poziomie i gramy dla nich, bo na to zasługują, nie znaczy to jednak że jest to łatwe. Trzeba przezwyczaić się do pracy na ich rzecz, jeśli trzeba przebiec 5000 kilometrów by jeden z nich miał swoją chwilę, nie mam z tym problemu.