Magiczny tercet zdobywa Vicente Calderon
Decyzją Luisa Enrique szalenie ciężki wyjazd na Vicente Calderon Leo Messi rozpoczął z ławki rezerwowych. Mimo tego w zaledwie pół godziny zdołał strzelić decydującą o zwycięstwie bramkę po znakomitym podaniu Luisa Suareza i momentalnie rozruszał grę Barcelony. Wcześniej wyrównującą bramkę dla Dumy Katalonii zdobył pięknym uderzeniem z rzutu wolnego Neymar, błyskawicznie odpowiadając na gola Torresa, który w 51. minucie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Tym samym drugi z kilku bardzo trudnych pojedynków na obcym terenie (po spotkaniu na San Memes) można już "odhaczyć" obwieszczając sukces.
Pierwsze minuty wyglądały na typowe badanie się obu stron. Przez mniej więcej kwadrans gra toczyła się głównie w strefie środkowej, z dala od jednego i drugiego pola karnego. Dopiero po upływie piętnastu minut dobrą okazję stworzyli sobie goście, a konkretnie Iniesta. Znakomite podanie zewnętrzną częścią prawej stopy od Bladej Twarzy znalazło adresata w osobie Ivana Rakitica. Ten mimo dość ostrego kąta podjął decyzję o natychmiastowym uderzeniu, które na rzut rożny odbił Oblak.
Dwie minuty później odpowiedziało Atletico. Na 30 metrze piłkę na rzecz Griezmanna stracił Mascherano (kwestia sporna, czy nie był przypadkiem faulowany). Francuz szybko oddał ją wbiegającemu w wolny korytarz Torresowi, ten zabrał się z szesnastkę, skąd posłał mocny strzał w kierunku bramki - przestrzelił jednak dość wyraźnie.
W 24. minucie Barcelona stworzyła sobie najlepszą okazję bramkową przed przerwą, korzystając zz najgroźniejszej broni rywali - rzutów rożnych. Dokładną centrę Rakitica sprytnie głową na długi słupek przedłużył Rafinha, gdzie z kolei czekał już Suarez. Ustawionemu na 5 metrze Urugwajczykowi futbolówka nieco "uciekała", lecz na wślizgu zdołał ją jeszcze sięgnąć i skierować w kierunku bramki. Niestety, zatrzymała się ona tylko na poprzeczce.
W 28. minucie z prawej strony centrował Juanfran. Futbolówka przeszła całe pole karne i trafiła na drugą jego stronę do Felipe Luisa, który bez namysłu huknął z woleja - w trybuny.
Ostatnia godna odnotowania sytuacja miała miejsce w 35. minucie. Długie zagranie z własnej połowy na wolne pole opanował Suarez, odwrócił się z piłką do środka i wyłożył ją Neymarowi. Brazylijczyk po serii dryblingów w końcu zdecydował się oddać strzał, zablokowany przez interweniującego wślizgiem Gimeneza. Lepszym rozwiązaniem akcji byłoby zapewne zagranie zwrotne do Pistolero bądź w przeciwnym kierunku do niepilnowanego Rakitica.
Druga część spotkania zaczęła się od płaskiego uderzenia Olivera już po kilkudziesięciu sekundach od wznowienia gry. To było ostrzeżenie, by nie lekceważyć dość nieudolnego z przodu w pierwszych 45 minutach Atletico. Barcelona boleśnie przekonała się o tym po zaledwie pięciu minutach. Szybką wymianę piłki w trójkącie Koke - Girezmann - Tiago zakończyło perfekcyjne prostopadłe podanie Portugalczyka dokładnie w przestrzeń pozostawioną przez wysokie wyjście Mathieu. W tempo wystartował do niego Torres wychodząc sam na sam i pewnym, płaskim strzałem odbitym od słupka wyprowadził Atleti na prowadzenie.
Kibice zgromadzeni na Vicente Calderon z prowadzenia swoich pupili nie cieszyli się nawet pięciu minut. Perfekcyjny rzut wolny Neymara z około 25 metrów trafił idealnie w okienko bramki Oblaka, który choć wyciągnął się jak długi nie był w stanie sięgnąć futbolówki. Chwilę później nastroje fanów Los Colchoneros popsuł jeszcze bardziej.. Luis Enrique, wpuszczając w końcu na murawę Leo Messiego. Ten swoją obecność zaznaczył już w 65. minucie, kiedy to świetnym przyspieszającym podaniem wypatrzył na 17 metrze Rafinhę. Brazylijczyk dograł jeszcze w pole karne do Suareza, który uderzył z pierwszej piłki - niestety bardzo nieczysto.
Nie minęły dwie minuty, a La Pulga był o krok od efektownej asysty. Prostopadłym podaniem uruchomił w szesnastce Neymara, który z ostrego kąta chciał sfinalizować akcję technicznym uderzeniem w stylu Henryego. Reprezentant Brazylii wszystko zrobił jak należy, jednak nieuchronnie zmierzającą do siatki futbolówkę zatrzymał Godin - jak pokazały powtórki z "wydatną" pomocą ręki. Gwizdek Matheu Lahoza jednak milczał jak zaklęty.
Ani szczęście, ani arbiter, ani inne siły nadprzyrodzone nie pomogły gospodarzom w 77. minucie. Po tzw. "bilardzie" piłka znalazła się tuż przed polem karnym pod nogami Jordiego Alby. Lateral Barcelony szybko wgrał ją w szesnastkę w kierunku Luisa Suareza, który przytomnym odegraniem z klepki wypatrzył jeszcze wbiegającego z głębi Messiego, a Argentyńczyk zewnętrzną częścią lewej stopy bez problemu umieścił piłkę w bramce.
Dwie minuty później La Pulga chciał się zrewanżować asystą swojemu koledze z ataku, jednak mocne uderzenie z ostrego kąta w wykonaniu El Pistolero na rzut rożny sparował portero Atletico.
Ostatnią sytuację w tym spotkaniu miał wprowadzony za Torresa Jackson Martinez. Kolumbijczyk fantastycznie "skleił" na klatce piersiowej trudną górną piłkę, jednocześnie obracając się twarzą w kierunku bramki. Samo uderzenie nie było już jednak tak imponujące i futbolówkę z łatwością wyłapał ter Stegen.
Największym minusem dzisiejszego spotkania (obok - co nie jest żadną przesadą - kilku niepodyktowanych jedenastek przez Lahoza) jest bez wątpienia kontuzja Thomasa Vermaelena, który opuścił murawę jeszcze w pierwszej części zmieniony przez Jeremyego Mathieu. W każdym razie Belga najpewniej czeka kolejna przymusowa przerwa, akurat w momencie, kiedy złapał rytm meczowy i odpowiednią dyspozycję. Najbliższy rywal Barcelony pokonał dziś beniaminka Serie A, Frosinone, 2:0 po bramkach Iago Falque (wychowanka Blaugrany) oraz Juana Iturbe. Bezpośrednie starcie z wicemistrzem Włoch w najbliższą środę na Stadio Olimpico.