Bogowie!
Cóż to było za święto, co za fiesta! Piłkarze tańczyli, tańczyli z piłką! Będziemy to wspominać latami, tak jak 6:2 i La manita. 21 listopad 2015 - zapamiętajcie ten dzień, tę datę i ten mecz, bo będziecie o nim opowiadać wnukom. A jest co opowiadać. Fantastyczne, absolutnie fantastyczne spotkanie w wykonaniu niemal wszystkich! Bogowie, bogowie zstąpili dzisiaj na Santiago Bernabeu, żeby dać lekcję futbolu piłkarzom Realu.
Claudio Bravo był dziś jak prawdziwy cerber i bezbłędnie bronił dostępu do bramki. Gdyby grało nie jedenastu, a stu piłkarzy Realu, to i tak nie daliby rady zdobyć gola. Czilijczyk skakał, wił się, odbijał, łapał, wybijał - aż ciary przechodziły po plecach. To nie był zwykły "dobry występ dobrego bramkarza" - to był występ wybitny, wzorowy. W każdych innych okolicznościach Claudio zostałby niekwestionowanym bohaterem meczu. Ale okoliczności były takie, że nie można, po prostu nie można, wyróżnić tylko jednego piłkarza. Busquets wykonał w środku pola tyle pracy, że zawstydziłby samego Hefajstosa. Sergi Roberto był natomiast jak Herkules. Dostał zadanie, wydawałoby się nie do wykonania dla zwykłego, tak niedoświadczonego człowieka: zagrać w Klasyku po stronie Marcelo, nie na swojej pozycji, w dodatku za Messiego. I co? Wywiązał się z tego zadania perfekcyjnie. Jordi Alba biegał po całym boisku, od jednego pola karnego do drugiego, z taką szybkością, iż jestem niemal pewien: przed meczem Hermes przekazał mu swoje latające sandały! Suarez - Ares, zbieżność nieprzypadkowa, przyszedł na wojnę, której jest bogiem. I jak to bóg, wyszedł z niej zwycięsko, z golem - nie mogło być inaczej. A Iniesta? Iniesta nie walczył, o nie, on tworzył sztukę. Dla Andresa piłka nie jest bronią, to sposób wyrażania emocji, harfa z nieskończoną ilością strun, na której gra niewypowiedzianie dobrze. Piłkarski Apollo.
Neymar był za dobry, po prostu za dobry dla zwykłych śmiertelników. Zwyczajnie zmasakrował swoich rywali, zgniótł ich - tak, jak robił to Achilles pod Troją. Nie wymyśliłem tej metafory, co to to nie! Wpadli na to przed meczem Ramos z Carvajalem i Marcelo: to właśnie dlatego przez całe spotkanie polowali na jego pięty. Ale wiecie, co jest najlepsze? Kiedy wydawało się, że nie można już być lepszym od Neymara, że nie da się piękniej tańczyć między rywalami, na boisko zszedł, nie, zstąpił ON. Prawdziwy Bóg, Zeus futbolu. Leo Messi, choć świeżo po kontuzji, pokazał, że jest niemożliwy, niesamowity. Nikt nie widzi tyle co On, nikt nie potrafi tyle co On. Ta akcja, to podanie przed czwartą bramką... Przecież musiał zaczarować tę piłkę, innej opcji zwyczajnie nie ma. Nikt nie potrafi wrócić po dwóch miesiącach przerwy i robić takich rzeczy. Żaden śmiertelnik.
Na Santiago Bernabeu poświęcono dzisiaj w ofierze stado bielutkich owieczek, żeby świętować ten piękny dzień. Świętujmy więc, bo jest co świętować. Po dzisiejszej wojnie, w Madrycie zostały już tylko stajnie Augiasza.