– Nie działamy pod presją czasu. Podpiszemy umowę dopiero wtedy, gdy uznamy, że będziemy mieli lepszej opcji. Jeżeli wszystko będzie toczyło się tempem takim jak dotychczas, przyszły sezon będziemy chcieli rozpocząć już ze sponsorem – powiedział Manel Arroyo, wiceprezydent Barçy ds. marketingu, w rozmowie z katalońskim dziennikiem „La Vanguardia”.
Jedną z opcji do zostania sponsorem Barcelony jest Qatar Airways, co potwierdził sam Arroyo. – Rozmawiamy z nimi od początku naszego mandatu. Nie zgadzaliśmy się w niektórych kwestiach, ale to normalne przy tego typu negocjacjach. Mamy też inne możliwości. Oni także wiedzą, że możemy wybierać z propozycji firm i prowadzimy z nimi zaawansowane rozmowy. Qatar Airways jest w bardzo dobrej pozycji, jednak mamy kilku innych partnerów, z którymi negocjacje są na równie zaawansowanym poziomie – przyznaje wiceprezydent Barcelony.
– Z nowym sponsorem chcemy podpisać minimalnie trzy- i maksymalnie pięcioletni kontrakt wart przynajmniej 60-65 milionów euro rocznie – przyznaje Arroyo. Z kryteriów negocjacyjnych Barçy wyłamuje się porozumienie z Nike. – Ta umowa poruszyła pewne fundamenty dotychczasowego świata sportowego i światowe media. Nasze porozumienie wpłynęło na przemysł. To najważniejsze – mówi wiceprezydent Barçy.
Warto przypomnieć, że dwa tygodnie temu Barcelona ogłosiła podpisanie dziesięcioletniego kontraktu z Nike, który wejdzie w życie w 2018 roku. Katalończycy będą zarabiać minimalnie 105 milionów euro rocznie, a maksymalnie 155 milionów.