Jak donosi "Sport", PSG dołączyło do Chelsea w wyścigu o zatrudnienie Luisa Enrique. Były trener Barcelony miałby zastąpić po sezonie Unaia Emery'ego, który nie radzi sobie najlepiej na arenie międzynarodowej. Już na początku lutego jeden z reporterów opublikował zdjęcia przedstawiające hiszpańskiego szkoleniowca w drodze do siedziby prezydenta PSG, którym jest Nasser Al-Khelaifi.
Obecny trener francuskiego zespołu odnosi sukcesy jedynie na krajowym podwórku, a i tam miewa problemy. Zarówno kibice, jak i prezydent klubu nie chcą ograniczać się tylko do Francji i pragną, aby zespół zaczął walczyć o najwazniejsze trofea w Europie. W ostatnim sezonie drużyna z Parc des Princes zanotowała spektakularną porażkę z Barceloną (1:6) i tym samym odpadła z Ligi Mistrzów. Neymar był wtedy jednym z wiodących zawodników w Dumie Katalonii, a Luis Enrique był jej szkoleniowcem.
W obecnej kampanii PSG radzi sobie we Francji bardzo dobrze i w 1/8 Ligi Mistrzów trafiło na średni w tym sezonie Real Madryt. W pierwszym spotkaniu, które odbyło się w stolicy Hiszpanii francuska drużyna poniosła jednak dotkliwą porażkę (1:3). Oczywiście PSG dalej może awansować do kolejnej fazy rozgrywek, ale Unai Emery nie może czuć się bezpiecznie na swoim stanowisku.
Innym kandydatem, który jest również rozpatrywany w kontekście ewentualnego zastąpienia hiszpańskiego trenera jest obecny szkoleniowiec Królewskich - Zinedine Zidane. Niewątpliwie posiada on mentalność zwycięzcy, a jest to cecha, która stawia go w uprzywilejowanej pozycji w oczach prezydenta PSG.
Luis Enrique pracował już zarówno z Neymarem, jak i Dani Alvesem. Pierwszy z nich miał pewien konflikt z drugim trenerem Barcelony - Juanem Carlosem Unzue. Enrique bardzo ubolewał nad odejściem Daniego Alvesa do Juventusu, do którego trafił przed przenosinami do stolicy Francji.
Nie wiadomo więc jak potoczy się dalej kariera byłego szkoleniowca Barcelony, ale na pewno zarówno oferta z Paryża, jak i z Londynu są ciekawymi projektami dla hiszpańskiego trenera. W przypadku Chelsea problemem jest odprawa, którą Roman Abramovich musiałby zapłacić Antonio Conte. Nic nie jest jednak niemożliwe i prawdopodobnie ponownie zobaczymy Luisa Enrique prowadzącego jedną z europejskich potęg.