FC Barcelona zaczyna sezon 2018/19 w podobny sposób jak ten poprzedni, czyli od kryzysu – czytamy w „AS-ie”. Rok temu problemem był niespodziewany transfer Neymara, teraz jest nim „nie” od Antoine’a Griezmanna. Francuz, którego do przenosin na Camp Nou namawiał sam Leo Messi, miał pomóc Barcy w zdobyciu Ligi Mistrzów.
Jak informuje „AS”, brak transferu Griezmanna będzie rozczarowaniem dla Ernesto Valverde. Baskijski trener miał do zarządu dwie prośby. Jedną było właśnie sprowadzenie gwiazdora Atletico, drugą – zatrzymanie Roberta Fernandeza. Nic z tego nie wyszło.
Relacje Valverde z Robertem były świetne. Obaj panowie są kolegami od czasów „Dream Teamu” Johana Cruyffa, doskonale im się współpracowało, a dyrektor sportowy dobrze dogadywał się z piłkarzami. Trener miał poprosić Pepa Segurę, aby ten przedłużył z nim kontrakt, ale dyrektor ds. futbolu i Josep Maria Bartomeu zdecydowali się na zatrudnienie Erica Abidala i Ramona Planesa.
Catalunya Radio poinformowało również, że Segura miał zagwarantować Valverde, iż w przyszłym sezonie Griezmann będzie grał w barwach Blaugrany. Valverde ma uważać, że zespół potrzebuje wzmocnień w ataku, gdzie w tym roku miało brakować skutecznych zawodników. Jedynie Messi i Luis Suarez stawali na wysokości zadania (choć Urugwajczyk strzelił 28 goli mniej niż przed dwoma laty), a drużynę często ratować musieli Philippe Coutinho czy Paulinho. Griezmann był gwarancją bramek, ale też większej możliwości rotowania składem czy usprawnień taktycznych.
Dziś w Barcelonie nie ma jednak ani Roberta, ani Antoine’a. Valverde wrócił do punktu wyjścia. Na razie szkoleniowiec przebywa na wakacjach, ale gdy z nich wróci, będzie musiał spotkać się z Segurą, Abidalem i Planesem i przedyskutować nowy plan na letnie okno.